W niedzielę Kwiatkowski poniósł poważną stratę już przed startem - z wyścigu wycofał się jego mentor Tom Boonen. Były mistrz świata i aktualnie kolarz nr 2 w światowym rankingu uskarżał się na ból żeber po upadku na pierwszym etapie.
Peleton topniał wraz z każdym podjazdem pod Gliczarów o maksymalnym nachyl;eniu 22 stopni. Na ostatniej pętli zostało już ok. 20 kolarzy. Kwiatkowski był już sam, wcześniej nie wytrzymali jego pomocnicy m.in. Michał Gołaś (spadł na 23 miejsce w klasyfikacji generalnej z ponad 2 min. straty) i bardzo mocny do tej pory Czech Zdenek Stybar.
Na poprzednich etapach 22-letni torunianin wiele zawdzięczał kolegom z Omega Pharma. Wczoraj udowodnił, że także sam potrafi sobie radzić. Wytrzymał podjazdy z najmocniejszymi góralami w peletonie. Na ostatnich metrach stoczył bezpośredni boj z Moserem, ale ostatecznie Włoch był minimalne szybszy (przed Kwiatkowski metę minął jeszcze Kolumbijczyk Henao). Moser zarobił 10 sekund bonifikaty, w klasyfikacji generalnej na 5 przewagi nad naszym kolarzem.
Dziś ostatni etap w Krakowie, raczej dla sprinterów. Kwiatkowski ma niewielkie szanse, ale zapowiada walkę do końca. Musiałby wygrać obie lotne premie (po 3 sek. bonifikaty) lub być drugi na mecie etapu. I to przy założeniu, że Moser będzie na dalszych miejscach. Na mecie kolarze powinni się zameldować ok. godz. 18.30.
- Dziękuję moim kolegom z grupy i z reprezentacji za pomoc na etapie. Bez niej nie byłbym w stanie walczyć dziś o zwycięstwo. Nie poddam się bez walki. Jest do wzięcia sześć sekund na lotnych premiach i dziesięć sekund na mecie. Czułem się dzisiaj silny. Jutro powalczę o zwycięstwo - powiedział kolarz Polskiej Agencji Prasowej.