Jakiś czas temu wójt gminy Chojnice Zbigniew Szczepański zapowiedział, że od 2016 r. zamierza inaczej zorganizować transport zbiorowy, czyli zrezygnować z porozumienia z miejską spółką przewozową MZK. Dlaczego? Powodów nie wyjawił, a stwierdził jedynie, że wolny rynek powinien regulować te kwestie.
Reakcja burmistrza Arseniusza Finstera była dość wstrzemięźliwa - powiedział jedynie, że miasto będzie analizować problem i szukać rozwiązań, żeby być przygotowanym na taką ewentualność.
Więcej wiadomości z Chojnic na www.pomorska.pl/chojnice.
A co na to prezes MZK Mieczysław Sabatowski? - Nie chciałem komentować tych rzeczy - powiedział wczoraj "Pomorskiej". - Jest to przymiarka wójta, ale na razie mamy tylko zapowiedź i nic poza tym. Mam nadzieję, że odpowiednio wcześniej, dowiemy się, co skłoniło pana wójta do takiej decyzji, bo pole do domysłów jest spore. Czy chodzi o pieniądze? Czy o jakość obsługi, a może jeszcze coś innego?
Sabatowski nie wpada w panikę i robi swoje. - Staram się wyciszyć nastroje i mówię załodze, że trzeba po prostu normalnie pracować - podkreśla. - Jeśli faktycznie miałoby dojść do rozstania, to przecież poprzedzą je rozmowy, padną jakieś argumenty i będzie można podyskutować.
Czy MZK jest przygotowany na działalność tylko w mieście? - Przez wiele lat tak właśnie było - mówi Sabatowski. - Nie boję się tej perspektywy i nie mam powodu przypuszczać, że firma zniknie. Wywoła to pewne trudności, ale wierzę, że dalibyśmy sobie radę.
Jak dodaje, jest pewny, że temat komunikacji będzie konsultowany na zebraniach wiejskich, które w gminie Chojnice zaczynają się w lutym. To też będzie wskazówka dla samorządu. - Na ten rok prognoza jest niezła - mówi. - Będzie niewielki zysk i zrobimy planowane inwestycje.