- W nocy obudziło nas ujadanie psów, jakby furii dostały, do tego dziwny ryk krów i cielaków - relacjonuje Ewa Golińska, która z mężem Romualdem prowadzi gospodarstwo w Rafie (gmina Dąbrowa Chełmińska, powiat bydgoski). - Myślałam, że bydło tak ryczy, bo chce pić.
Rano Golińscy wyszli na pastwisko i zdali sobie sprawę z tego, co się stało. - W jednym miejscu nagromadziły się kruki. Z martwego cielaka wyjadały, co jeszcze z niego zostało. Leżące zwierzę miało rozszarpane wnętrzności.
Pod Inowrocławiem wilki zostawiają krwawe ślady!
Drugi cielak uratował się. Był przypalikowany, ale zerwał się z łańcucha. - Miał dwa tygodnie wtedy, a taką siłę, że się zerwał. To ze strachu takiej siły chyba nabrał - kontynuuje kobieta. - Młode zwierzę miało ślady pogryzienia. Krowa też była pokąsana.
Może to były duże psy? - Nie. Psy nie uciągnęłyby cielaka, a cielak był ciągnięty po ziemi kilkadziesiąt metrów.
To są jednak wilki. Potwierdziła to Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Bydgoszczy. Inspektorzy przyjechali do Rafy po zgłoszeniu pani Golińskiej. Rolniczka liczyła, że dostanie odszkodowanie. Przeliczyła się. - W trakcie oględzin ustalono, że wypasane krowy pozostają od zmierzchu do świtu bez bezpośredniego nadzoru - informuje Dariusz Górski, rzecznik RDOŚ. - Brakuje również ogrodzenia na pastwisku. Psa stróżującego też nie ma.
Więcej, w dzisiejszym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej". Kup tez e-wydanie.
Czytaj e-wydanie »