Mieszkańców sołectwa nie trzeba było długo namawiać. Wystarczył krótki apel pani sołtys: "zbiórka dla powodzian". Szybko pojawiła się odzież, pościele, kołdry, koce, artykuły spożywcze i środki chemiczne. Chcieli pomóc konkretnej rodzinie. Znaleźli ją przez Caritas. I tak reprezentacja sołectwa w wypakowanym po brzegi samochodzie znalazła się w domu państwa Drabant, w Woli Przemykowskiej, niedaleko Tarnowa, 460 kilometrów od Pławina.
Plaga komarów
Woda z Wisły już tam opadła, choć jej stan w korycie ciągle jest bardzo wysoki. Na domach pozostawiła swoje ślady, w środku i na zewnątrz. Niszczyła wszystko, co znalazło się dwa metry nad ziemią. Niektóre pola ciągle są zalana, inne mocno nasiąknięte wodą. Cała wioska to dziś jedno wielkie błoto. Studnie są zanieczyszczone, a przydrożne rowy pełne śmierdzącej wody.
- Przy domach leżą hałdy zniszczonych mebli i odzieży. Wszędzie unosi się fetor obornika. No i ta potworna plaga komarów - wspomina pani sołtys. Przygnębiające wrażenie zrobił na niej widok niegdyś pewnie pięknego budynku szkoły, przed którą leżały zwały desek z zarwanych podłóg i inne elementy wyposażenia.
- Dzieci już od miesiąca nie chodzą do szkoły - zaznacza pani sołtys. Zajrzeli też do kościoła. Poczuli wszędobylski zapach stęchlizny, a zobaczyli ławki postawione na wysokich klockach.
Radość w smutku
- To był przygnębiający widok - wyznaje. Dodaje, że nie wierzyła, iż jest tam aż tak strasznie, dopóki tego nie zobaczyła. Tym bardziej cieszy się z tego, że mieszkańcy jej sołectwa przyczynili się do tego, że jednej rodzinie z Małopolski żyje się nieco lżej.
Za naszym pośrednictwem dziękuje mieszkańcom, piekarni Klimko z Rojewa, hurtowni Adama Zielińskiego z Inowrocławia i Urzędowi Gminy Inowrocław.
A naszych Czytelników zachęca do organizowania podobnych akcji. - Tam żyją ludzie, którzy nagle stracili cały swój majątek - opowiada.