Pożar hałd odpadów składowanych pod Kcynią strażacy gasili przez tydzień. Ogień w Stalówce - Karmelicie, skąd trzeba było wyprowadzić setkę mieszkańców, przez wiele godzin był tematem numer 1 w najważniejszych mediach ogólnopolskich. Kiedy ogień przygasł, o tym, co wydarzyło się pod Kcynią pamiętają jedynie mieszkańcy Stalówki, Karmelity, okolicznych wsi, w których również nawdychali się czarnego dymu, oraz burmistrz Kcyni. Marek Szaruga liczy koszty, które pochłonął pożar i zastanawia się - podobnie jak mieszkańcy Stalówki i Karmelity - co dalej?
Staraniem burmistrza Szarugi - miesiąc po pożarze - w świetlicy w Stalówce na spotkanie z mieszkańcami przyjechał Piotr Rosiński, prezes zarządu i udziałowiec wielkopolskiej firmy Ekopoz, której hałdy płonęły w ich miejscowości. Listę obecności podpisało 39 osób, ale ludzi było znacznie więcej. Są władze gminy, dyrektor ochrony środowiska z nakielskiego starostwa. Nie ma nikogo z urzędu marszałkowskiego, który wydał wielkopolskiej firmie decyzję na użytkowanie i składowanie odpadów pod Kcynią. - Szkoda - mówi sołtys Michał Celi.
Niefortunny początek
Prezes Rosiński rozpoczął źle. Na pytanie - co dalej? - powiedział: - Będziemy przetwarzać.
Ale mieszkańcy nie chcą o tym słyszeć. Żądają wywiezienia hałd z ich wsi.
Dokąd? To już problem firmy, przecież nie ich. Na to prezes, że wywiozą, jeżeli ludzie znajdą na to pieniądze...
Śmiech sali. I krzyk. Prezes grozi, że tak rozmawiać nie będzie, że wyjdzie bez słowa i tyle będą go widzieć. Sołtys łagodzi sytuację, rozmowa trwa.
- Na razie nie możemy nic tu robić, bo nie mamy prądu - wyjaśnia prezes Rosiński. - Przecież wszystko tu spłonęło. W Enea Nakło załatwiamy formalności. Będzie prąd, to ruszymy z robotą. Technologicznie jesteśmy do tego przygotowani. Obiecuję, że do końca roku te hałdy znikną.
Okazuje się, że zwożono tu odpady poprodukcyjne z Celulozy Świecie. I że te same odpady składowane są w Dziewierzewie, po drugiej stronie Kcyni. Tyle że tam firmy - też z Wielkopolski - już nie ma. Zostały po niej hałdy. To kolejny kłopot władz gminy Kcynia. Problemem jest też - kto zwróci pieniądze, które gmina wydała na akcję gaśniczą pod Stalówką?
Burmistrz Marek Szaruga wyliczył
- Wydaliśmy ponad 76 tysięcy złotych, w tym na wodę i wyżywienie 56 tysięcy, prawie 20 tysięcy na działania ochotniczych straży pożarnych - wymienia burmistrz Marek Szaruga. - I tym chcemy obciążyć właściciela terenu, czyli firmę Ekopoz.
I tu problem. Gmina będzie miała kłopot z odzyskaniem pieniędzy, bo firma nie była ubezpieczona. Jak wyjaśnił prezes Rosiński - w listopadzie zeszłego roku pracownik zapomniał odnowić stosowne OC... - Myśmy też ponieśli koszty - dodał. - Zapłaciliśmy za sprzęt, którym pomagaliśmy strażakom rozplantować płonące hałdy. I my za to rachunku państwowej straży nie wystawimy.
Znowu śmiech sali.
- A wie pan ile my przez was tracimy? - pyta pani Ania. - Chcemy sprzedać mieszkanie i nikt nie chce kupić, bo taką sławę zrobiliście naszej Stalówce.
- A chodnik uszkodzony przez ten pożar naprawicie? - pyta pani Renata. Ale prezes nic o uszkodzonym chodniku nie wie, więc trudno mu odpowiedzieć.
Nikt nie będzie płakał
- Wynieście się, sami w czynie społecznym naprawimy ten chodnik. Nikt tu po was nie będzie płakać! - kolejny głos sali. - Mamy dość smrodów!
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Bydgoszczy zakończył kontrolę. Nie są znane jeszcze wyniki próbek ziemi pobranej w Stalówce. Śledztwo trwa.