Śladami ludożerców
dojazd
dojazd
Przystanek kolejowy Gzin znajduje się na linii Bydgoszcz - Chełmża, ok. 1 km od centrum wsi. Stąd do Bydgoszczy można wrócić o godz. 14.26 (codziennie), 15,29 (weekendy i święta), 16.35 (dni powszednie). Do Chełmży o godz. 15.22 (dni powszednie) i codziennie o 16.21, 18.47 i 20.39. Do Torunia pociągi jeżdżą codziennie o godz. 18.47 i 20.39.
Najlepiej, by dłużej oczy sycić pięknem natury, zaplanujmy dłuższą wycieczkę, np. z Unisławia, przez stację narciarską pod Raciniewem i Gzin Dolny. Celem jest dawny gród znajdujący się na wzgórzu pod Gzinem (górnym) w tzw. strefie przykrawędziowej Doliny Dolnej Wisły. Ten wszakże zostawmy sobie na deser naszej wędrówki...
Wieś - ulicówka
Jak czytamy na tablicy informacyjnej Towarzystwa Przyjaciół Dolnej Wisły ustawionej w Gzinie, wieś rozbudowała się w kształcie ulicówki na wysoczyźnie nad doliną Wisły na wysokości 90 m n.p.m.
Na karty historii wpisała się wzmianką w przywileju łowickim z 1222 r., jaki książę Konrad Mazowiecki nadał pierwszemu biskupowi Prus - Chrystianowi. Misja Chrystiana nie powiodła się i już pod koniec XIII w. cała scheda po nim przypadła zakonowi krzyżackiemu.
W 1408 r. dobra gzińskie należały formalnie do kapituły chełmińskiej. W drugiej połowie XVI stulecia były własnością szlachecką.
Około 1730 r. wieś należała do Działyńskich, którzy wznieśli tu pałac w stylu saskiego baroku. Istniała też kaplica dworska. W XIX w. obie budowle rozebrano. Do naszych czasów zachował się dom z 1902 r.
W centrum wsi na rozwidleniu dróg znajduje się kapliczka maryjna i pomnik
poświęcony pamięci mieszkańców wsi - ofiar represji stalinowskich w 1945 r. Na płycie widnieje 13 nazwisk (sami mężczyźni).
Smażenie powideł
W Gzinie kultywowane są stare nadwiślańskie tradycje smażenia powideł ze śliwek węgierek.
Smażenie wznowiono po latach zapomnienia w 2004 r. - w ramach zajęć w miejscowej świetlicy wiejskiej (teraz jest to pracownia ceramiczna).
W sezonie produkuje się ok. 300 słoików tego pysznego specjału. Część powideł zapiekana jest w piecu - w glinianych naczyniach.
Dodajmy, że w sąsiedztwie wsi działają dwa gospodarstwa agroturystyczne.
Szczątki w jamach
Gwoździem programu podczas zwiedzania okolic Gzina jest niezwykłe grodzisko wyżynne - znajdujące się na wysokim wzgórzu nad doliną Wisły.
- Dla mnie jest to miejsce niemal magiczne. Darzę je wielkim sentymentem - mówi prof. Jadwiga Chudziakowa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, która w latach 1968-78 kierowała badaniami archeologicznymi na terenie grodziska. - Na naszych ziemiach niewiele jest grodzisk, które zachowały czystość kulturową, a zatem nie zostały zagospodarowane przez inne kultury. Nie liczę oczywiście śladów nowożytnej orki i zdziczałego sadu owocowego.
Jak wyjaśnia pani profesor, na wzgórzu mieszkali przedstawiciele kultury łużyckiej. Dokładniej zaś gród funkcjonował w schyłkowym okresie halsztackim i wczesnym okresie lateńskim, tj. 500-300 lat p.n.e.
Góra, na której znajdowało się założenie obronne, do dziś zadziwia swą formą. Nawet latem nie jest łatwo podejść pod stromy stok, a co dopiero śnieżną zimą. Wydawałoby się, że podejść można fortelem - płaskowyżem od wschodu. Ale tu napastnicy niechybnie napotykali na potężny półkolisty wał ziemny o wysokości do 11 m, a poprzedzony suchą fosą.
Chaty mieszkańców znajdowały się tuż za wałem. Dalej rozciągał się ogromny prostokątny plac o długości 180 m.
- Niezwykłe jest to, że odkryliśmy 61 studniowych jam zawierających szczątki ludzkie, zwierzęce, ceramikę i metale. Szczątki ludzie niewątpliwie świadczą o kanibalizmie kultowym mieszkańców - wyjaśnia prof. Jadwiga Chudziakowa.
Gród stanowił centrum religijne także dla innych rozsianych w okolicach osad. Obrzędy i zgromadzenia odbywały się na wspomnianym majdanie.
Pani profesor zachęca turystów - krajoznawców do odwiedzenia tego tajemniczego miejsca. Autor odwiedził je z turystami z PTTK w ostatnią niedzielę.