- Byłam przerażona tym, co zobaczyłam na miejscu! - mówi bydgoszczanka. - Kazali nam rozpakować się w garażu z betonową podłogą, faliste blachy oddzielały poszczególne pomieszczenia. Na ścianach grzyb. Łóżka piętrowe dla sześciu osób stały tak blisko siebie, że ledwo mogłyśmy się między nimi przecisnąć. W kuchni gazowej działały tylko dwa palniki. Stałyśmy w kolejce, by zaparzyć sobie herbatę. O, proszę zobaczyć, zrobiłam zdjęcia telefonem komórkowym!
Podobne wspomnienia ma koleżanka pani Ewy, Grażyna Kaźmierczak: - W pierwszej chwili sądziłam, że garaż to tylko jakieś przejście do innych pomieszczeń. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że każą nam tutaj spać!
Po trzech dniach szef plantacji powiedział, że robota skończyła się i wyśle kobiety z powrotem do Polski.
- To był szok!Miałyśmy pracować do końca czerwca, dostawać 38,5 euro za 6,5 godziny pracy dziennie. Przez trzy tygodnie, bo dopiero wtedy udało się załatwić autokar, nie miałyśmy nawet na chleb.szczęście Hiszpan pokrył koszty powrotu do Polski. Mówię na szczęście, bo takie przypadki należą do wyjątków.
- Dokładnie wyjaśnimy tę sprawę - mówi Mirosław Kaczmarek, wicedyrektor Wydziału Pośrednictwa Pracy w toruńskim WUP. Informuje też, że WUP wysyła mieszkańców Pomorza i Kujaw do legalnej pracy sezonowej w Hiszpanii już od 2003 roku. Dotąd urzędnicy wizytowali miejsca w Hiszpanii, w których pracują Polacy. W tym roku nie mieli na to pieniędzy.
W tym roku Hiszpanie zażądali, by Polacy pracowali u nich najpierw "na okres próbny". Jest więc furtka w umowie - zawsze można przecież uznać, że ktoś się nie nadaje do pracy i mu nie zapłacić. Kobiety, o których piszemy, mogą liczyć jedynie ze strony WUP na zwrot kosztów dojazdu do Szczecina.
Zdjęcia z Hiszpanii w załączniku
