https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Milionerzy w skarpetkach

Adam Lewandowski
Budowlaniec z Torunia chce przykuć się do drzwi mieszkania budowlańca z Bydgoszczy. Zamierza w ten sposób wymóc spłatę długów.

     - Zrobię tak, bo innej możliwości nie widzę - mówi Zygmunt O., właściciel toruńskiej wytwórni rozdzielnic elektrycznych, któremu bydgoska firma K. winna jest 51.270 zł. - Do sądu nie pójdę, bo mam już dwa prawomocne wyroki o zapłatę długu przez innych kontrahentów. I tak nie zapłacili, a ja straciłem na wpisy sądowe i adwokatów. Tacy dłużnicy, jak firma K., winni są mi ponad 150 tys. zł. Nie płacą mi, więc i ja zaczynam być dłużnikiem innych hurtowni, w których zaopatruję się w towar.
     Horror w budownictwie
     
- To, co się dzieje w budownictwie urąga wszelkim zwyczajom handlowym - mówi Zygmunt O. - Nikt nikomu nie płaci. Wielkie firmy wykańczają małe. Oszust goni oszusta. Startujesz w przetargu, wygrywa spółka najtańsza. Liczysz potem: przecież za te pieniądze nie kupi się nawet materiałów! A gdzie koszty robocizny, podatki, ZUS?! I spółeczka bierze podwykonawców, ci wykonują robotę, firma inkasuje kasę i... nikomu nie płaci...
     Pan Zygmunt prowadzi swą wytwórnię od roku 1975. Na początku lat 90. klient miał pieniądze albo czek potwierdzony. Bryndza z płatnościami rozpoczęła się sześć lat temu. Jeszcze wówczas rok zamykało się bilansem zerowym: czyli nikt nikomu nie był winny. Fatalnie jest od roku 2000, choć wtedy jeszcze więcej kontrahentów płaciło, niż nie płaciło wcale. - Od marca zeszłego roku na palcach jednej ręki mogę policzyć przedsiębiorstwa, które regulują rachunki na czas - _mówi Zygmunt O.- Są to toruńskie firmy REO, BUDLEX, ELKARD. Dzięki nim mogłem zapłacić ZUS, podatki, pracownikom za wykonaną robotę. Wstyd się przyznać, że osiągając 300 tys. obrotu, na chleb musiałem ostatnio pożyczyć od córki, która zarabia kilkaset złotych.
     Zygmunt O. napisał do komendanta policji Komisariatu Bydgoszcz-Szwederowo: "Zawiadamiam, że od dnia 4 kwietnia br. zmuszony jestem do rozpoczęcia akcji protestacyjnej na schodach domu przy ul. ...... Pan Jarosław G. zam. jak wyżej będąc właścicielem firmy K. zlecił mi wykonanie rozdzielnic elektrycznych, za które miał zapłacić do lipca ub.r. Protestując pragnę wywrzeć nacisk na pana Jarosława G. w celu odzyskania należnych mi pieniędzy. Ze znanych mi podobnych przypadków taka forma nacisku przynosi spodziewane efekty."
     W zeszłym roku w ten sam sposób protestował pewien torunianin przed mieszkaniem swego dłużnika, który był mu winien 8 tysięcy złotych. Pomogło. Zygmunt O. przytacza też inne przykłady. Można chodzić za dłużnikiem krok w krok z transparentem, narobić mu wstydu. - _To też pomaga
- mówi Zygmunt O. - Decydując się na protest chcę nie tylko odzyskać pieniądze, ale również zwrócić uwagę opinii publicznej na problem.
     Dłużnik ma też dłużników
     
Barak na obrzeżach Bydgoszczy. Tu ma swą skromną siedzibę firma Jarosława K. - Tak, jestem winny Zygmuntowi O. - przyznaje właściciel. - Bo mi też nie zapłacono. 2,5 roku temu byłem podwykonawcą przy budowie domu towarowego przy ul. Grudziądzkiej w Bydgoszczy. Firma nie zapłaciła dotąd 100 tys. zł. Wygrałem z nią w Sądzie Rejonowym i Okręgowym. Jej adwokat wniósł jednak o kasację. Wyroki nie są więc prawomocne. I od tamtych nie zapłaconych rachunków rozpoczęły się moje kłopoty finansowe. Mam pójść i wyrwać ze ścian instalacje elektryczne, które wykonałem w domu towarowym przy ul. Grudziądzkiej? Albo w bloku przy Bora Komorowskiego, gdzie są również rozdzielnie pana Zygmunta z Torunia? Bo tam 82 tys. zł nie zapłaciła mi firma E. Jak ureguluje rachunki, to ureguluję swoje.
     Na biurku 8 wezwań do zapłaty wysłanych do firmy E. Bez odzewu. Dłużnik Jarosław G. ma sporo dłużników. - Jak jeden nie zapłaci, to tracisz całoroczny zysk i przetrwasz zaciskając pasa - mówi. - Jak drugi, to zaczynasz mieć już kłopoty z własnymi dostawcami. A kiedy jeszcze nie zapłaci trzeci i następni, twoja firma staje na skraju bankructwa.
     Wszystkiemu winny rząd. Tak twierdzą Zygmunt O. i Jarosław G. Inwestycji przemysłowych jak na lekarstwo. Można liczyć tylko na budownictwo mieszkaniowe. Na udział w budowie domów stawianych przez towarzystwa budownictwa społecznego, które otrzymują pieniądze z budżetu państwa i z samorządów. - Kiedy w zeszłym roku nagle okazało się, że jest niebotyczna dziura budżetowa, finansowanie tego budownictwa ustało - mówią. - To położyło wielu wykonawców. Wystarczy przejechać się po Bydgoszczy, by zobaczyć, w ilu miejscach wstrzymano budowy. Przykładem rozgrzebane domy przy ulicach Sierocej, przy Bora Komorowskiego. To krach na rynku.
     Ile firm budowlanych jest w podobnej kondycji? Obaj panowie twierdzą, że większość. Jarosław G. z Bydgoszczy mówi, że nie zapłaci Zygmuntowi O. z Torunia, nawet jeżeli ten przykuje się do klamki jego mieszkania. Problem więc pozostanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska