
- Gdy przyszły sukcesy, pewnie wyjechałbym z Mroczy do innego klubu, z powodów finansowych, bo trzeba przecież jakoś żyć - wyznał szczerze Adrian Zieliński. Został, bo bardzo pomagały władze Mroczy i śp. burmistrz Wiesław Gozdek, który ufundował stypendia.
Dlaczego wybrał podnoszenie ciężarów? To jedno z pytań z sali. - Bo tylko ta dyscyplina w Mroczy się liczy. Można grać w weekendy w brydża. Robi to wielu miejscowych przedsiębiorców. Jest też drużyna piłkarska, ale poziom jest niski. Jak dotąd żaden z piłkarzy z Mroczy jeszcze się nie wybił.

- Ten medal, to nie przypadek, to 16 lat mojej ciężkiej pracy - podkreślał mistrz. Wspominał trudne początki kariery. Treningi w hydroforni, w sklepach, w pomieszczeniach bez ogrzewania i zaplecza sanitarnego, gdzie zimą trudno było wytrzymać bez rękawiczek.

Na autograf nie było szans, ale na pamiątkowe zdjęcie ze złotym medalistą - owszem.

Mistrzowi towarzyszyła babcia Natalia Zielińska, która mieszka w Kcyni w kamienicy przy Rynku. Oboje powitani zostali owacyjnie przez publiczność. Traktowano Adriana jak swojaka. Wszak w Kcyni dorastał jego ojciec, tu odnosił sukcesy w lekkiej atletyce. I Adrian z bratem także tu mieszkali krótki czas, zanim rodzina wyjechała do Mroczy.