Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz Trzebiatowski świętuje 60-lecie pracy twórczej. Jeszcze nas zaskoczy!

Maria Eichler
Janusz Trzebiatowski z Julią Chabowską-Recą, opiekunką muzeum przy ul. Sukienników
Janusz Trzebiatowski z Julią Chabowską-Recą, opiekunką muzeum przy ul. Sukienników Maria Eichler
Trudno w to uwierzyć, ale Janusz Trzebiatowski, chojniczanin z urodzenia, a krakowianin z wyboru właśnie świętuje 60-lecie pracy twórczej.

Malarz, rzeźbiarz, medalier, plakacista, scenograf i poeta od kilku lat jeszcze chętniej wraca do miejsca swych urodzin, bo ma tu swoje muzeum, którego zbiory podarował miastu. Na jubileusz przygotował dla chojniczan niespodziankę - na poddaszu kościoła gimnazjalnego można oglądać wystawę jego prac zainspirowanych podróżą do Chin.

Tam też artysta powitał gości, którzy przyszli złożyć mu gratulacje i życzyć kolejnych twórczych lat. Nie dostał co prawda kluczy do bram Chojnic, ale sam pochwalił się tymi, które dostał od prezydenta Jacka Majchrowskiego w Krakowie. Przekazał je w symbolicznym geście na ręce burmistrza Arseniusza Finstera.

Po obejrzeniu wystawy, co nastąpiło w ekspresowym tempie, wszyscy przeszli do auli Liceum Ogólnokształcącego im. Filomatów Chojnickich, czyli magicznego miejsca, gdzie dla Trzebiatowskiego wszystko się zaczęło, bo to tu chodził do szkoły i tu zdawał maturę. W auli był czas na benefis, który uświetnili fortepianowym koncertem uczniowie Szkoły Muzycznej: Weronika Jaroszewicz, Anna Rodzeń, Mateusz Flohr i Hubert Żmudzki.

A Trzebiatowski miał okazję powiedzieć o sobie i o swoich marzeniach. Widać, że był wzruszony. Podkreślał, że to dla niego ważny dzień, kiedy jest w swojej szkole, która przed laty była dla niego objawieniem. Przygotował nawet odpowiednie tło - tryptyk o wędrownych ptakach wracających do macierzy...

Wspominał, że było mu dane wiele przeżyć - wybuch wojny, wygnanie z Pomorza, oglądanie powstania w getcie i przeżywanie powstania warszawskiego, potem obóz w Pruszkowie i tułaczkę po Polsce. Mówił o trudnych czasach stalinizmu, o dominacji PZPR, ale też o ekstremie "Solidarności", która obróciła się przeciwko kulturze i ludziom sztuki...

- Moim powołaniem jest nie spełnienie, nie dotarcie, ale wieczne dążenie - charakteryzował swoją sztukę. - Wyszedłem z postimpresjonizmu, przez formę biologiczną do abstrakcji biologicznej i wreszcie geometrycznej, by dojść do własnego języka sztuki.

Było też o kolekcjonowaniu, krajoznawstwie i o poezji. A na koniec złożył pokłon miastu, ziemi, z której się wywodzi, i wszystkim obecnym. - Nigdy nie był on taki głęboki - mówił. - Bo nadal chcę służyć tej ziemi i nadal być siewcą dobra.

Były gratulacje i kwiaty, życzenia wszystkiego dobrego - m.in. od dyrekcji Zespołu Szkół, krewnych z rodu Trzebiatowskich, przyjaciół i znajomych. Każdy wychodził z katalogiem chińskiej wystawy mistrza i kto chciał, mógł dostać okolicznościową dedykację.

- Mnie tam w Chinach witano jako przedstawiciela sztuki europejskiej - mówił Trzebiatowski. - A ta wystawa obrazuje, jak ja postrzegam ich kulturę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska