Sportowy świat w niedzielę wstrzymał oddech. Angielski "Daily Mail" poinformował, że tego dnia MKOl może wyrzucić z Rio wszystkich rosyjskich sportowców. - Międzynarodowy Komitet Olimpijski chce wykluczyć Rosję i pokazać, że to był atak na cały świat sportu. To jedyna skuteczna sankcja - cytował brytyjski dziennik anonimowego informatora w MKOl.
Tak się ostatecznie nie stało. MKOl uniknął podejmowania trudnej decyzji i scedował ją na poszczególne federacje. Na dwa tygodnie przed startem IO w Rio nic więc nie wiadomo. Może się zdarzyć, że np. judoków rosyjskich nie będzie w Brazylii, a siatkarze zagrają w turnieju olimpijskim.
Wiadomo na razie tyle, że na pewno nie pojawią się rosyjscy lekkoatleci. W czwartek Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (TAS) utrzymał w mocy zawieszenie rosyjskiej federacji. Los pozostałych sportowców z 387-osobowej reprezentacji olimpijskiej Rosji rozstrzygnie się dopiero w najbliższych dniach.
MKOl uchylił jeszcze dodatkową furtkę dla rosyjskich sportowców, nawet z tych zdyskwalifikowanych dyscyplin. Niektórzy będą mogli wystartować pod olimpijską flagą, ale pod warunkiem, że jasno udowodnią brak związku z dopingiem w swoim kraju. Wcześniej takie specjalne zezwolenie otrzymały lekkoatletki Julija Stiepanowa i Daria Kliszina, które współpracowały w antydopingowym śledztwie.