Minęły czasy poboru, kiedy to młodzi ludzie stawali wręcz na głowie, żeby tylko wymigać się od odbycia zasadniczej służby wojskowej z uwagi na np. słabe zdrowie. Dziś mamy armię zawodową. Ale nadal trwa ustawowy obowiązek stawienia się przed komisją, w której zasiadają lekarze i przedstawiciel Wojskowej Komendy Uzupełnień . Po zbadaniu komisja nadaje kategorię zdrowia i wypytuje o plany związane z armią - np. służbę przygotowawczą i Narodowe Siły Rezerwowe.
- Dla dziewiętnastolatków z rocznika 1992 czas kwalifikacji częściowo pokrywa się z maturami - przyznaje Michał Dzięciołowski, kierownik wydziału wojskowego Urzędu Miasta w Bydgoszczy. - Mieliśmy już przypadki, że młodzi ludzie zgłaszali się do nas i wspólnie ustalaliśmy nowy, dogodny dla obu stron, termin - informuje.
Podobnie jest ze stawiennictwem w Toruniu. Tu również komplikują je matury.
Podczas tegorocznej kwalifikacji książeczki wojskowe powinno odebrać około 2,8 tysiąca mężczyzn i kobiet z Bydgoszczy. WKU indywidualnie zapraszało na komisje panie - absolwentki studiów psychologicznych i medycznych.
Przeczytaj również: W regionie nadmiar chętnych do wojska.
Po dużej fali wyjazdów na Zachód kilka procent kandydatów do kwalifikacji nie pojawia się przed komisją.
- Sprawdzamy każdy przypadek - mówi Michał Dzięciołowski. - Jeśli wrócą przed ukończeniem 24 roku życia (liczy się czas do końca roku kalendarzowego), mają obowiązek stawienia się na najbliższą kwalifikację. Gdy mają powyżej 25 lat - powinni spotkać się z komendantem WKU, który zadecyduje o ich dalszym losie.
W Toruniu na 864 chłopców z rocznika 1992 zgłosiło się już 763. - Ponad 600 otrzymało kategorię "A", a 42 "E". Ci ostatni są niezdolni do służby - informuje Iwona Czyż-Zaleska z Wydziału Spraw Administracyjnych Urzędu Miasta Torunia. - Ponadto zgłosiły się dwie ochotniczki i czekamy na osiem pań (studentek lub absolwentek) kierunków: medycznych, weterynaryjnych i psychologicznych.
W Biurze Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego w Brodnicy informują, że ci, którzy wyjechali na Zachód, starają się przez internet dostarczać zaświadczenia np. o nauce. A po latach zgłaszają się sami.
Zdarzają się również przypadki celowego unikania kwalifikacji. W takich przypadkach strażnicy miejscy najpierw ustalają, co się dzieje z kandydatem, a później wkracza policja, która doprowadza taką osobę przed komisję. - W ubiegłym roku mieliśmy kilka takich przypadków, w tym na szczęście jeszcze nie - mówi Michał Dzięciołowski. Według danych brodnickiego urzędu taka sytuacja dotyczy 2-3 proc. kandydatów.
Przeciwko takim delikwentom może być również skierowanie zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Około 30 torunian nie odpowiedziało jeszcze na zaproszenie do stawienia przed komisją. Część z nich, po ponagleniach, jednak przychodzi.
Dwa tygodnie po spotkaniu z komisją, młodzi ludzie otrzymują wpis o przeniesieniu do rezerwy z uregulowanym stosunkiem do służby wojskowej. - Ciągle nie wszyscy są świadomi, że stawienie się przed komisją skutkuje wyłącznie wydaniem książeczki wojskowej - mówią brodniccy urzędnicy. - A sprawy wojskowe warto mieć uregulowane, ponieważ pytają o to m.in. pracodawcy lub banki udzielające kredytów.
Czytaj e-wydanie »