Nawet nie wszyscy kierownicy środowiskowych domów samopomocy mają świadomość, co się szykuje.
- Z rozporządzenia jasno wynika, że w przyszłym roku dotacja ma wzrosnąć do 230 proc. - mówi Lechosław Brzozowski, kierownik ŚDS „Arkadia” w Gądeczu (gm. Dobrcz). O planowanych zmianach „nie ma wiedzy”.
Domy pomocy dostają za małe dotacje
Zmiany zaś są takie, że przyszłoroczna dotacja będzie taka sama, jak w tym roku, a nie wyższa, jak wynika z ustawy.
Środowiskowe domy samopomocy to placówki dziennego pobytu dla osób z zaburzeniami psychicznymi, niepełnosprawnych intelektualnie. Miejsce, w którym mają zorganizowane zajęcia, uczą się wielu - często podstawowych - czynności i nawyków, a przede wszystkim są wśród innych ludzi, jeżdżą na wycieczki, imprezy kulturalne itp.
Rzadko który z uczestników ŚDS płaci choćby małą kwotę za swój pobyt. Zależy to od dochodu w rodzinie, a rodziny z niepełnosprawną osobą zwykle nie należą do zamożnych. Koszt pobytu i dowozu pokrywa dotacja celowa. Pieniądze zawsze były małe, po wielu debatach ustalono, że w miarę stabilną sytuację gwarantuje domom dotacja w wysokości 250 proc. kryterium dochodowego w pomocy społecznej dla osoby samotnie gospodarującej. Dziś to 634 zł.
Dojście do 250 proc. ma odbyć się stopniowo: w 2016 r. -200 proc., w 2017 r. 230 proc., a w 2018 r. - 250 proc. Tak zapisano w ubiegłym roku w ustawie. Teraz w projekcie budżetu minister finansów zapisał, że cała podwyżka ma być przesunięta o rok.
Kierownicy ŚDS nie ukrywają, że obecne kwoty (200 proc. to 1268 zł miesięcznie na uczestnika) to nie są środki wystarczające na utrzymanie, zapewnienie odpowiedniego poziomu zajęć i oferty.
- Przydałyby się większe pieniądze, ceny już zaczęły rosnąć - nie ukrywa Irena Tomaszewska, kierownik ŚDS w Strzelnie. U nich dużo kosztuje transport, bo na 35 uczestników tylko 15 przychodzi samodzielnie. Pozostali są dowożeni, także z gminy Jeziora Wielkie. - Muszą nam wystarczyć pieniądze z dotacji, nikt nam nic nie dokłada.
Transport to też największa pozycja w wydatkach środowiskowego domu w Chełmży, prowadzonego przez powiat. - Z całego powiatu toruńskiego zwozimy uczestników - mówi Małgorzata Marszałkowska, p.o. dyrektora . - Jestem wdzięczna wojewodzie, że dołożył nam na transport, inaczej chyba musielibyśmy działalność we wrześniu skończyć - przypuszcza. Główne wydatki to płace i opłaty za media: woda, prąd, gaz itp. - Na resztę szukamy sponsorów, co możemy przynosimy z domów.
W województwie są 43 środowiskowe domy samopomocy, a w nich 1557 miejsc. Uczestników niewiele mniej.
Zgodnie z jeszcze obowiązującymi zapisami, w przyszłym roku dotacja na jednego uczestnika powinna wynieść 1458 zł (230 proc. kryterium dochodowego). To miesięcznie o 190 zł na osobę więcej. W roku - ponad 2200 zł.
A biorąc pod uwagę liczbę miejsc (choć dotacja przyznawana jest na osobę, a nie miejsce), w grę wchodzi kwota 3,5 mln zł.
Tyle stracą niepełnosprawni w przyszłym roku.
Na szczęście wojewoda kujawsko-pomorski pod koniec roku, gdy w budżecie pojawiają się rozmaite oszczędności, przekazuje je środowiskowym domom samopomocy. Chwała mu za to. Tak było w ubiegłym roku, tak stało się i w tym. Placówki dostały 908 tys. zł dodatkowych środków na bieżące funkcjonowanie. 300 tys. trafiło do placówek powiatowych, reszta do gminnych.
Od redaktora:
Projekt przyszłorocznego budżetu co prawda o rok tylko odsuwa obiecane większe pieniądze, ale przecież w przyszłym roku wydatków budżetowi państwa nie ubędzie, a wręcz przybędzie. Kosztowne obietnice składane są przez rząd bez opamiętania. Budżet państwa nie jest workiem, w którym pieniądze cudownie się mnożą. Żeby komuś dać, innym trzeba zabrać. Ale dlaczego niepełnosprawnym?