Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mniej przemocy w polskich szkołach

Rozmawiała Ewa Abramczyk-Boguszewska
Szczegóły przeprowadzonych badań prof. Janusz Czapiński wyjaśniał podczas ogólnopolskiej debaty o "Diagnozie szkolnej 2009"
Szczegóły przeprowadzonych badań prof. Janusz Czapiński wyjaśniał podczas ogólnopolskiej debaty o "Diagnozie szkolnej 2009" fot. z materiałów "szkoły bez przemocy"
Rozmowa z prof. Januszem Czapińskim psychologiem społecznym i autorem "Diagnozy szkolnej 2009".

O agresji i przemocy

O agresji i przemocy

"Diagnoza szkolna" to badania prowadzone w ramach ogólnopolskiego programu "Szkoła bez przemocy". Mają one na celu określenie poziomu agresji i przemocy w polskich szkołach.

W tym roku badania przeprowadzono w prawie 200 szkołach. Kwestionariusze przygotował prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny i członek Rady Programu "Szkoła bez przemocy". Na pytania odpowiadali uczniowie i nauczyciele. Debata na temat "Diagnozy szkolnej 2009" odbyła się 29 kwietnia w Warszawie.
Program "Szkoła bez przemocy" prowadzi "Gazeta Pomorska" wraz z Fundacją Grupy Telekomunikacji Polskiej.

- Z "Diagnozy szkolnej 2009" wynika, że na zachowania problemowe najbardziej narażone są dzieci z rodzin wielodzietnych, niepełnych, ubogich. Mamy kryzys, ciągle słyszymy, że bezrobocie wzrośnie i będzie żyło nam się trudniej. Można więc przypuszczać, że w gorszej sytuacji znajdzie się też młodzież, która może uciekać od domowych problemów w alkohol, narkotyki, agresywne zachowania.

- Nie mam aż tak pesymistycznego wrażenia. Gdy przeprowadzaliśmy badania, wskaźnik bezrobocia był już wyższy niż w ubiegłym roku, a mimo to w szkołach nastąpiła poprawa. Oczywiście, istnieje jakiś związek między utratą pracy przez ojca, który zwykle decyduje o kondycji finansowej rodziny a zachowaniami problemowymi młodzieży, jednak nie przeceniałby tego. Powiedziałbym nawet, że sytuacja w polskich szkołach nieco się poprawiła.

- Idzie ku dobremu?

- Na pewno nie jest gorzej. Stwierdziliśmy zahamowanie negatywnych tendencji tam, gdzie były one najbardziej nasilone, czyli w gimnazjach. Mniej mamy najgroźniejszej przemocy fizycznej. Lepiej wyglądają kontakty uczniów z nauczycielami. Nauczyciele najczęściej skarżą się, że młodzież lekceważy ich polecenia, co uniemożliwia prowadzenie lekcji. Nie ma natomiast śladów przemocy fizycznej, o której jeszcze tak niedawno często słyszeliśmy.

Zauważmy, że dzisiaj zdecydowanie lepiej radzą sobie z młodzieżą młodzi nauczyciele. To oznaczałoby, że system kształcenia nauczycieli nie jest taki zły. Najwidoczniej są oni dobrze przygotowani do radzenia sobie z trudnymi sytuacjami wychowawczymi. Nie powinniśmy zresztą tak narzekać. Jeśli chodzi o kontakt młodzieży z alkoholem, narkotykami czy ogólnie pojętą przemoc w szkołach, to jesteśmy na dole tabeli europejskiej. Wyprzedzają nas, na przykład kraje skandynawskie, stawiane nam w wielu dziedzinach za wzór.

- Trochę zaskoczyła mnie ta informacja, ale i podniosła na duchu. Skoro na tle Europy wyglądamy zupełnie nieźle, jakie błędy powinniśmy wyeliminować, aby nie zaprzepaścić swojej szansy? Jaką lukę powinniśmy wypełnić?

- Brakuje mi współpracy różnych służb samorządowych ze szkołami. Myślę tu zwłaszcza o ośrodkach pomocy społecznej. Moim zdaniem powinny one uwarunkować udzielanie doraźnej pomocy finansowej od zobowiązania rodzica, że nawiąże on kontakt ze szkołą. Trzeba zmobilizować rodzica, aby zainteresował się tym, co robi jego dziecko. Ośrodki pomocy społecznej znają przecież środowiska, w których koncentrują się różne zachowania patologiczne. Mają prawo kontrolować te rodziny, sprawdzać, co się w nich dzieje. Brak współpracy z rodzicami to jeden z najważniejszych problemów, z którymi nauczyciele borykają się w swojej pracy. Rodzice nie chodzą na wywiadówki, nie zaglądają do szkoły. Moim zdaniem sięgnięcie po argumenty finansowe odniosłoby skutek.

- A co z rodzicami, którzy są całkiem dobrze sytuowani, a nie interesują się swoim dzieckiem? Do nich przecież nie docierają pracownicy ośrodków pomocy społecznej.

- Wtedy rzeczywiście sprawa jest bardziej skomplikowana. Nauczyciele mają prawo odwiedzać domy swoich uczniów, ale nie mogą zmusić rodziców, aby kontaktowali się ze szkołą. Zresztą powiedzmy sobie jasno: ilu jest takich nauczycieli-pasjonatów, którzy poświęcą swój wolny czas na takie działania? I tu mamy zadanie dla samorządów. Powinny one znaleźć dodatkowe pieniądze dla nauczycieli, aby ich zmotywować do takiej pracy.

- Samorządy nieustannie narzekają, że brakuje im pieniędzy...

- Muszą je znaleźć, bo bez pieniędzy niewiele da się zrobić. Są potrzebne choćby na zajęcia pozalekcyjne. Problemowa młodzież najchętniej spędza czas poza domem. Trzeba jej ten czas zagospodarować, a oferta musi być na tyle atrakcyjna, aby uczniowie chcieli z niej skorzystać.

W Polsce pojawiają się już pierwsze, ciekawe pomysły, ale to jaskółki, które wiosny nie czynią. Weźmy choćby świetlice szkolne. Nie wszędzie funkcjonują, a jeśli już są, to nie zawsze działają tak, jak powinny. Jest to problem nie tylko dużych miast, ale też małych miejscowości. Na przykład, uczeń wraca do domu o godzinie czternastej, bo o tej porze wszystkich rozwozi po lekcjach szkolny bus. Rodzice są w pracy, a dziecko jest pozostawione samo sobie. A przecież bus mógłby wyruszyć dopiero po godzinie siedemnastej. Uczeń zostałby po lekach w szkole, bo tam byłyby ciekawe zajęcia, sfinansowane przez samorząd. Nie możemy liczyć tylko na pasję i poczucie misji nauczycieli. Nawet największy pasjonat musi mieć dostęp do internetu, pieniądze na organizację wycieczek itp.

- Zwłaszcza, że młodzież jest dziś dość wymagająca. Według przeprowadzonych przez Pana badań, niespecjalnie też garnie się do różnych akcji społecznych. Wyjątkiem jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Dlaczego?

- Do młodzież ma poczucie, że robi coś ważnego, a jej działanie komuś służy. Młodzi ludzie wiedzą, że obdarzamy ich ogromnym zaufaniem. To przecież wolontariusze-uczniowie podczas finału Wielkiej Orkiestry zbierają pieniądze.

Natomiast rzeczywiście uczniów nie interesuje praca w samorządzie szkolnym. Bo jak wyglądają wybory do samorządu? Zazwyczaj kandydaci są "z łapanki". Reszta nie kwapi się, żeby coś w tym samorządzie robić. Dlaczego? Bo uczniowie wiedzą, że nawet jeśli będą mieli jakiś pomysł, to i tak dyrektor może go storpedować mówiąc: "nie mamy pieniędzy".

- Nie ma szans, aby to zmienić?

- Są. Trzeba pokazać młodym ludziom, że ich praca przynosi sensowne efekty. Na przykład, uczniowie kilku szkół mogą wystąpić wspólnie do radnych, aby załatwili jakąś ważną sprawę dla młodzieży. Jeśli się to uda, uczniowie będą mieli dowód, że warto działać.

- Gdybyśmy mieli przewidywać, jak wypadnie przyszłoroczna "Diagnoza szkolna", to...

- ...powiedziałbym tak: jeśli szkoły wezmą sobie do serca program "Szkoła bez przemocy", sytuacja powinna być coraz lepsza. Chodzi tu o rzeczywiste działania, a nie o akcje na pokaz. Programy realizowane przez szkoły powinny brać pod uwagę specyfikę lokalnego środowiska. W związku z tym nie należy z góry narzucać nauczycielom, co mają robić. Najlepszym dowodem na to, że dobre działania przynoszą konkretne rezultaty, jest tegoroczna "Diagnoza szkolna". Badaliśmy placówki, które biorą udział w programie "Szkoła bez przemocy". Dzieje się w nich lepiej. To powinno być zachętą dla innych szkół, które jeszcze nie włączyły się do programu, aby zaczęły w nim uczestniczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska