Kiedym oglądał niedawno słynny zjazd gwiazd Prawa i Sprawiedliwości, dłonie nie składały mi się do oklasków. Obie ręce natomiast, powodowane jakąś tajemniczą siłą, wyrzucałem w górę, krzycząc tajemnicze słowo "banzai!!". Rychło uświadomiłem sobie, że to słynny okrzyk japońskich pilotów kamikadze, oznaczający, ni mniej ni więcej, tylko "10000 LAT DLA CESARZA!!". Tak więc po każdym niemal fragmencie wystąpienia prezesa i jego dworzan unosiłem obie ręce w górę wrzeszcząc radośnie "banzai!!".
Nie ukrywam, że w nieco wisielczy humor wprawiły mnie dwa wydarzenia. Kiedy mianowicie premier zapowiedział II etap reformy i odnowy moralnej oraz występ Andrzeja Rosiewicza. Co do pierwszej sprawy: przez cztery lata studiów (za czarnej nocy komuny) pewien mądry wykładowca ekonomii politycznej socjalizmu tłumaczył nam, że kiedy PZPR zaczyna reformy dzielić na etapy, to znaczy, że one się nie udają. Nie mówił wprawdzie nic o wrzuceniu drugiego biegu, ale wiedząc, że nowoczesne auta mają już ich po sześć - rewolucja PiS musi być w powijakach.
Z kolei spektakl Rosiewicza, ulubieńca milionów obywateli krajów tzw. obozu socjalistycznego, wywołał u mnie niejaki absmak. Kiedy patrzy się na mężczyznę pod siedemdziesiątkę, nawet artystę, który nie zmienił nawet muszki od półwiecza, robi się dziwnie żałośnie. A kiedy słyszy się na dodatek słowa pieśni, że "pod PiSem Polska staje się tygrysem" - brakuje słów. I na usta ciśnie się słynna pieśń, tzw. Etiuda Gorbaczowowska pt. "Wiatr od Wschodu", którą był Rosiewicz zaśpiewał sekretarzowi generalnemu Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Banzai!!
Do drugiego etapu reformy regionu przechodzi też wojewoda kujawsko-pomorski Zbigniew Hoffmann. Po niebywałym sukcesie podpisania powództwa sądowego przeciw Gronkiewicz-Waltz nasz dzielny szeryf wydaje bezwzględną, brutalną wojnę lupanarom, dziewczętom (bynajmniej nie z Nowolipek) oraz ich - nazwijmy to delikatnie - opiekunom. Oto wszystkie służby naszego drogiego wojewody, zapewne w kominiarkach i pod bronią, będą robić dywanowe (łóżkowe?) naloty na najstarsze przybytki uciech człowieka, odkąd zszedł on z drzewa (człowiek, nie wojewoda). Dziewczęta pracujące w agencjach, zwane niekiedy z japońska gejszami - banzai!! - mogą zostać nakryte na tzw. gorącym uczynku. W dosłownym sensie. Problem w tym, że "te rzeczy" w IV jeszcze robić wszystkim obywatelom. Nawet 15-letnim podopiecznym Giertycha i Orzechowskiego. Nie wiem wprawdzie, czy ten stan rzeczy utrzyma się dłużej, ale jedno jest pewne: korzystajmy póki można. Banzai!!