
Zbigniew P. pojechał do pracy, gdzie poinformował po pewnym czasie pracodawcę, że „zrobił coś strasznego”, a następnie wyszedł z budynku. Pracodawca niezwłocznie poinformował o całym zdarzeniu policję.
Kilkanaście minut po południu policjanci z Gostynia dostali się po drabinie przez okna do domu jednorodzinnego Zbigniewa P., gdzie odkryli zwłoki 14-latka.

– Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z zabójstwem chłopca, który miał rozległą ranę w okolicy potylicy, z tyłu głowy. Nie znamy jednak mechanizmu powstania rany – mówił jednemu z miejscowych portali internetowych w czwartek, 15 listopada prokurator Jacek Mastalerz, prokurator rejonowy w Gostyniu, który zlecił na piątek przeprowadzenie sekcji zwłok chłopca.
Samo przesłuchanie Zbigniewa P. odbyło się po południu 16 listopada. Mężczyzna podejrzany o zamordowanie 14-latka został przesłuchany przez prokuraturę. Przyznał się do stawianych mu zarzutów i udzielił obszernych wyjaśnień.
Jednocześnie sekcja zwłok chłopca wykazała, że jego śmierć nastąpiła od uderzenia tępym narzędziem.
Prokurator zapowiada, że w najbliższym czasie zostanie przeprowadzony eksperyment procesowy w miejscu zbrodni.

Wbrew początkowym informacjom Zbigniew P. nie jest konkubentem Aldony P., lecz jej drugim mężem. Według relacji sąsiadów pobrali się 6 lat temu, a w wynajmowanym domu jednorodzinnym w Gogolewie zamieszkali 4 lata temu.
– To była spokojna i znana rodzina. Pan Zbigniew był spokojnym człowiekiem, choć nigdy nie odwiedzał mojego sklepu. Był wyciszony, często spacerował z psem. Nigdy się nie kłócili, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Mieli ślub cywilny. Mikołaj, ich syn, przyjaźnił się z moim synem, często nas odwiedzał. Nigdy nie wspominał, by w domu działo się coś złego – powiedziała nam pani Paulina, dodając, że Mikołaj miał starsze rodzeństwo, brata i siostrę, którzy już jednak się usamodzielnili.

Nie trzeba dodawać, że wszyscy są tragedią wstrząśnięci. Ale nie wszyscy chcą o niej mówić. Sąsiadka państwa P., mieszkająca w tym samym bliźniaku tuż za ścianą, zapewniła, że nic nie słyszała.
– Niczego nie słyszałam i nie widziałam. To ogromny dramat – powiedziała nam. O tym, jak bardzo przeżyła śmierć młodego sąsiada świadczyć mogły spuchnięte i podkrążone oczy.