Morderstwo na Jersey. Dziś pogrzeb czterech ofiar szaleńca

W ziemi spoczęły urny z prochami ofiar tragedii na Jersey.

Jolanta Garstka w środę (5 października) pierwszy raz od długiego czasu przyjechała do swojego mieszkania przy ulicy Cieszkowskiego w Bydgoszczy. Półtora miesiąca była pod opieką psychologów z zespołu prof. Aleksandra Araszkiewicza z Collegium Medicum UMK.

- Płakać nie mam już po co - kobieta siedzi w fotelu i pokazuje rodzinne zdjęcia. - Muszę wziąć się w końcu w garść. Chociaż jest trudno - mówi spokojnym, ale momentami załamującym się głosem.

Odeszli w jednej chwili

Na fotografiach widać jej córkę 30-letnią Izabelę z dziećmi - 6-letnią Kingą i liczącym 2,5 roku Kacperkiem. Jest też zdjęcie śpiących przytulonych do siebie maluchów. - Tak zasypiali, gdy Iza włączała im bajkę na dobranoc - opowiada. - A to mój mąż - na innej fotografii wskazuje Marka Garstkę. Przystojny, szpakowaty mężczyzna w sile wieku.

Pani Jolanta straciła wszystkie te najbliższe sobie osoby jednego dnia. W niedzielę, 14 sierpnia, jej zięć Damian Rz. zadźgał ich po kolei nożem.

Przeczytaj również: Wrócił z Bydgoszczy do Jersey i... zabił rodzinę [szczegóły]

Tragedia rozegrała się w domu w mieście St. Helier na wyspie Jersey. Małżeństwo wyjechało tam siedem lat temu. Od pewnego czasu mieszkał z nimi również 55-letni teść Damiana. Przyjechał do pracy. Liczący 31 lat zięć pani Jolanty nie oszczędził nawet przyjaciółki swojej żony, Marty de la H. i jej 5-letniej córki Julii.

Przeczytaj również: Morderstwo na wyspie Jersey. "To było zwykłe małżeństwo"

W czwartek (6 października) w Bydgoszczy odbędzie się pogrzeb zamordowanych. W ziemi spoczną urny z prochami, bo pod koniec września na Jersey ciała skremowano. W środę zostały przywiezione z Gdańska.

Przeczytaj również: Pogrzeb Izy z Jersey w Bydgoszczy

- Nie będę na pogrzebie - zapowiada pani Jolanta. - Lekarze zabronili. Grozi mi trzeci zawał serca.

Wdowa zaznacza: - To uroczystość tylko dla rodziny. Tyle się wokół nas działo w mediach, że chcemy spokoju. Proszę dziennikarzy, uszanujcie to.

Pani Jolanta nie chce rozmawiać o Damianie Rz. Zięć siedzi w areszcie La Moye w St. Helier. Ma postawiony zarzut seryjnego zabójstwa. Do Polski przyjechali śledczy z Jersey. Będą prowadzić przesłuchania w Bydgoszczy. Pojadą też do Nowego Sącza, do rodziców zabójcy. - Podobno ma dostać dożywocie - opowiada kobieta. - Podobno chciał się ze mną skontaktować, porozmawiać. Odmówiłam.

Przeczytaj również: Morderstwo na Jersey. Damian R. stanął przed sądem

Adwokaci z odsieczą

Mieszkanka Bydgoszczy zamierza walczyć o odszkodowanie od Damiana Rz. W środę dzięki wspólnej redakcyjnej interwencji z Radiem Gra pomoc jej zaoferowała bydgoska kancelaria prawna. - W najbliższych dniach spotkamy się z panią Jolantą i Agnieszką, jej synową - zapewnia mecenas; chce na razie pozostać anonimowy.

Pani Jolanta chciałaby też przeprowadzić się do innego mieszkania: - Wszystko tu przypomina mi Izę, Marka i moje wnuczki. Nie mogę tu mieszkać.

Przeczytaj również: Co się stało w St. Helier? Historia morderstwa na wyspie Jersey

Kobieta mówi o przeprowadzce do lokalu zamiennego mieszkaniu razem z synem, synową ich dwójką małych dzieci oraz z teściową. Zaznacza, że syn stracił ostatnio pracę. Sama ledwo może się utrzymać. - Razem dalibyśmy jakoś radę.

- Zamiana jest możliwa - wyjaśnia Magdalena Marszałek, z Administracji Domów Miejskich w Bydgoszczy. - Trzeba jednak złożyć stosowny wniosek.