Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w nocy ze środy na czwartek, na bocznej drodze w Rogóźnie (powiat grudziądzki). 17-latek jadąc motorowerem potrącił idącego poboczem 33-latka. Odjechał.
W domu powiedział, że widział mężczyznę leżącego na poboczu.
Matka chłopaka wraz z jego wujkiem pojechali na miejsce. Znaleźli mężczyznę i zawieźli go swoim autem do szpitala. Ranny był pijany, ale przytomny.
Podczas oględzin w szpitalu stwierdzono, że mężczyzna ma złamany nadgarstek. Wykonano tomografię - nic nie wykazała. Podczas badania USG 33-latek słabo się poczuł. Chwilę później już nie żył. Reanimacja nie pomogła.
Dopiero, gdy matka wróciła do domu, 17-latek przyznał, że to on potrącił mężczyznę. Razem, około godz. 3.30 pojechali zgłosić sprawę w komendzie policji. Był trzeźwy.
- Najpierw musimy ustalić przyczynę śmierci potrąconego mężczyzny. Niezbędna do tego jest sekcja zwłok - mówi Agnieszka Reniecka, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu.