https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Mówiące pióro".

Hanna Walenczykowska [email protected]
Adam Piekarski i jego Indianie Lakota
Adam Piekarski i jego Indianie Lakota Fot. tytus Żmijewski
- Indianin "Noszący koszulę" był wyznaczany po to, by wypełnić ważną misję - nigdy nie skopiowałbym świętych wzorów, wyszytych na jego ubiorze - mówi Adam Piekarski, indianista i członek Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian.

Adam Piekarski i jego Indianie Lakota
(fot. Fot. tytus Żmijewski)

- Gdy szyję ubrania, wzoruję się na plemieniu Lakota, czyli Siuksów. To Indianie prerii. Żyli na wielkich równinach, przestrzeniach, dających poczucie prawdziwej wolności - mówi Adam Piekarski. To on jest pomysłodawcą bydgoskiej wystawy "Widzisz, ja żyję - sztuka rękodzieła Indian z Równin i Lasów Ameryki Północnej ze zbiorów prywatnych Leszka Michalika". Otwarcie odbędzie się w środę w Czerwonym Spichrzu.

"Mówiące pióro".

Co zobaczymy? Na przykład "mówiące pióro". Pióro przymocowane jest rzemieniem do kawałka drewienka. Patyk, zwykle owinięty skórą, ozdobiono mniejszymi piórami. Indianie używali "mówiącego pióra" podczas dyskusji. Kto je miał, mógł mówić. Gdy skończył, przekazywał je, oddając tym samym głos następnemu mówcy. Proste, a jakie mądre!

Dla dobrych snów

A czemu służył "Łapacz snów"? - Robi się go ze zgiętej w koło gałązki wierzby - tłumaczy Adam Piekarski. - Okrąg okręcony skórą ma wewnątrz "pajęczynkę" utkaną z nici, na których w odpowiednich miejscach znajdują się paciorki. Wewnątrz jest niewielki otwór, przez który przechodzą dobre sny. Pajęczyna ma wyłapywać koszmary. "Łapacz" zwykle wieszano nad łóżkiem, jeśli to było możliwe - nad głową śpiącego.

Z szacunku dla życia

Oglądając wystawę, warto trochę wiedzieć o filozofii Indian "Nic nie trwa wiecznie tylko ziemia i góry" - mawiali. I w tym jednym zdaniu zawarli swój szacunek dla natury, bo to ona pozwalała ludziom żyć.

Zwierzęta, które czcili, dostarczały wszystkiego, czego potrzebowali do życia. Ze skór robili odzież i tipi, ścięgna wykorzystywali do wiązania i szycia, kości przetwarzali na klej lub robili z nich ozdoby. Rogi, szczególnie czaszki bizonów, służyły szamanom.

Świat, ich zdaniem, tworzył zamknięty krąg. Stąd przedstawiano go w formie mandali (koła z punktem centralnym). Na okręgu kolorami zaznaczono kierunki; północ, południe, wschód i zachód. Pierwszym kierunkiem, jak mówi indiańska legenda, był zachód. Potem północ, wschód i południe. Każdy kierunek to część ludzkiego życia: południe, to słońce i narodziny człowieka, a zachód to wiek dojrzały, kiedy człowiek narażony jest na niebezpieczeństwa. To droga trudu. Północ - to lata starości . I wreszcie wschód - okres przejścia (śmierci) i powrotu do południa (kolejnych narodzin).

Droga południe-północ nazywa się "canku luta waste", czyli dobra, czerwona droga. Kroczą po niej ludzie prawi, służący drugiemu człowiekowi, bardzo hojni i przyjacielscy.

Droga wschód-zachód, to droga czarna, ciężkich zdarzeń i zła. W mandali, jak w życiu, droga czarna zawsze przecina czerwoną...

Wybraniec plemienny

- Nigdy nie powinno się przekraczać pewnych granic - mówi Adam Piekarski. - I tak rada starszych wybierała "noszącego koszulę", czyli kogoś, kto miał do spełnienia ważną dla danej społeczności misję. Na przykład miał jej bronić, leczyć współplemieńców, nauczać... Dla takiego człowieka szyto specjalną koszulę, którą zdobiono w magiczne i święte symbole. Sam wykonuję sobie stroje, sam wyszywam je i maluję, lecz nigdy nie skopiowałbym wzorów z takiej koszuli. One przeznaczone były przecież tylko dla tej jednej, wyjątkowej osoby.

Europejskie stereotypy

Stworzony przez pisarzy i filmowców image Indianina daleki jest od prawdziwego wizerunku wojownika.
Nieprawdą jest, że wszyscy nosili takie same pióropusze. Amerykanie ubierali Indian plemion "leśnych" w długie pióropusze ze skrzydłami z orlich piór. Robili to po to, by wojownicy wyglądali dostojnie i groźnie. Ich zdaniem Indianin z jednym piórem nad uchem nie budził respektu. Poza tym to nie Indianie wymyślili
skalpowanie. Biali wynajmowali innych białych, by mordowali Indian - liczbę zabitych ustalano na podstawie liczby zdjętych skalpów. Indianie w końcu przejęli ten niechlubny obyczaj. Oni jednak odcinali tylko "lok skalpowy".

- Większość plemion była pokojowa nastawiona, a okaleczanie zabitych wrogów wiązało się z wiarą w życie "po drugiej stronie". Tam, w innym wymiarze, mogło dojść do ponownego spotkania. Dusze ludzi, którzy toczyli walkę na ziemi, miały stoczyć ją też w zaświatach. Zwycięzca "ziemskiego" pojedynku odcinał na przykład dłoń. Czynił to, by jego wróg już nigdy - także po śmierci - nie mógł napiąć łuku i wypuścić strzały - wyjaśnia Adam Piekarski.

Nie jest też prawdą, że plemiona toczyły wojny.

- Najczęściej było tak, że wojownik ogłaszał przez "obwoływacza", że idzie na wojnę i prosił o wsparcie. Dołączali do niego inni mężczyźni. Kilkuosobowa grupa wyruszała najczęściej po to, by komuś ukraść konie. Zabierali z sobą "Laskę uderzeń". To nią zadawali ciosy, które nigdy nikomu nie szkodziły. Chodziło tylko o to, by ośmieszyć przeciwnika... - twierdzi nasz rozmówca, podkreślając, że żaden Indianin nie znał pojęcia "granicy", stąd nigdy nie walczył o ziemię. Jeśli plemię zajmowało jakieś tereny, to nie z chęci posiadania...

Wystawa Indian

Wystawa etnograficzna "Widzisz, ja żyję... Sztuka i rękodzieło Indian z Równin i Lasów Ameryki Północnej ze zbiorów prywatnych Leszka Michalika" otwarta zostanie w środę o godz. 18 w Czerwonym Spichrzu przy ul. Mennica 8. Ekspozycja prezentuje bogactwo kultur plemiennych Indian Ameryki Północnej. Kolekcja Leszka Michalika jest największą w Polsce.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska