https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Możemy pomóc weterynarzom z Przemyśla uratować życie Baja. Pies przeżył koszmar [ZDJĘCIA]

Agata Flak
Centrum Adopcyjne "Ada" w Przemyślu
Bajo do Centrum Adopcyjnego Lecznicy „Ada“ w Przemyślu trafił kilka dni temu. Teraz w klinice toczy się walka o utrzymanie go przy życiu. Na to potrzeba jednak sporo pieniędzy.

Baja przywieziono z Siedlec w województwie mazowieckim. - Jedna z tamtejszych organizacji wysłała nam informację o bardzo chorym psie. Otrzymaliśmy także drastyczne zdjęcia. Każdy weterynarz, widząc je, wiedziałby, że droga do wyleczenia psa będzie długa i kosztowna. Pomimo to podjęliśmy się tego zadania i pojechaliśmy po Baja - mówi Radosław Fedaczyński, lekarz weterynarii z lecznicy dla zwierząt Ada w Przemyślu.

To, co zobaczyli na miejscu weterynarze, budziło grozę. Skóra z sierścią praktycznie odpadała z chudego ciała zwierzęcia. Ropa mieszała się z krwią, a nosa praktycznie już nie było. Pies nie był w stanie stać o własnych siłach.

- Naszym obowiązkiem od samego początku było utrzymanie go przy życiu - dodaje weterynarz. Aby było to możliwe, jego właścicielka musiała zrzec się praw do czworonoga.

- Rozmawiałem z tą panią. Wytłumaczyłem jej, że leczenie to koszty idące w tysiące złotych. Wtedy właścicielka stwierdziła, że jej na to po prostu nie stać i ze łzami w oczach oddała nam psa - opowiada Fedaczyński.

To była ostatnia szansa na uratowanie Baja. W innym przypadku pies trafiłby do schroniska, gdzie prawdopodobnie zostałby uśpiony. - Nie mogliśmy także czekać, aż sąd odbierze właścicielce psa. Czasu było zbyt mało - mówi lekarz weterynarii.

- Sprawa jest o tyle zawikłana, że trudno ocenić, czy to ewidentne zaniedbanie właściciela, bo pies był leczony u weterynarza. Leczenie albo nie było skuteczne, albo ta pani nie przestrzegała zaleceń lekarza weterynarii. Jesteśmy zbyt daleko od tego miejsca, aby ocenić, jak było naprawdę. Sprawą zajmuje się teraz policja - dodaje Fedaczyński.

Adwokat: Właściciel psa musi zapewnić mu dobre warunki

O to, czy za doprowadzenie psa do takiego stanu właścicielka może ponieść konsekwencje prawne, zapytaliśmy adwokata Grzegorza Kopka z Rzeszowa. - Zabicie lub uśmiercenie zwierzęcia traktowane jest jako przestępstwo zagrożone karą więzienia do lat trzech. Tak samo traktowane jest znęcanie się nad zwierzęciem, przez które należy rozumieć każde zadawanie lub dopuszczenie do zadawania bólu lub cierpienia, zachowanie nieuwzględniające potrzeb zwierzęcia lub niezapewniające mu opieki czy też ochrony.

- Osoba utrzymująca zwierzę zobowiązana jest do zapewnienia mu właściwych warunków bytowania. Uchybienie temu obowiązkowi może skutkować karą aresztu lub grzywny, przy czym w razie skazania za to naruszenie sąd może (poza aresztem lub grzywną) nakazać odebranie zwierzęcia oraz nawiązkę na cel związany z ochroną zwierząt - wyjaśnia adwokat Kopek.

W lecznicy walczą o życie Baja

Głównym celem przemyskich weterynarzy jest teraz wyleczenie Baja, a następnie znalezienie mu nowego, kochającego domu.

- W tej chwili trwa diagnostyka. Wstępnie wyselekcjonowaliśmy bakterię, która atakuje ciało psa. Dlatego podaliśmy mu specjalny antybiotyk. Niestety, terapia jest bardzo kosztowna. Jeden zastrzyk kosztuje 400 złotych. Pobraliśmy także wycinki, które wysłaliśmy do specjalnego laboratorium w Niemczech. Dopiero gdy poznamy wyniki badań, dowiemy się, na jaką chorobę cierpi Bajo. W grę wchodzi choroba autoimmunologiczna, problemy związane z hormonami, nadkażenia grzybicze i bakteryjne - wymienia weterynarz.

Każdy może pomóc uratować życie Baja. Wystarczy wpłacić dowolną sumę na konto lecznicy. Bank Zachodni WBK: 27 1500 1634 1216 3005 4390 0000, tytułem: RATUNEK DLA BAJO.
Można także przekazać jeden procent podatku: KRS 0000313847.

W smutnych, pełnych cierpienia oczach Baja wciąż widać chęć walki o życie. - Mocno wierzę w to, że niedługo będziemy ocierać mu łzy nie z bólu, ale ze szczęścia - mówi przemyski weterynarz.


Pies terapeuta odchodzi na emeryturę

Komentarze 50

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

P
Pola
Ja też tak uważam,że NIKT NIE MA PRAWA znęcać się nad psami czy kotami.jeśli nie chcesz zwierzęcia,to najpierw się zastanów a później działaj.a nie odwrotnie.niestety Polacy mają to do siebie,że najpierw działają a później myślą.Wstyd,bezczelne typy i chamidła
G
Gość
W dniu 16.06.2018 o 23:32, Etyka napisał:

WitamTo zdanie jest do Pana zmieniającego psy raz na rok.Trzeba być bez uczuć żeby traktować  psa jak przedmiot ,to tez czuje ,cierpi , a że nie mówi, bo gdyby było inaczej to usłyszałby - precz z łapami ty  małpiszonie!.Eryka

Nawiedzona ci.o! czy świnia idąca na rzeź nie cierpi? Podobnie cielę czy baran? Ryba też się nie skarży,kiedy połyka haczyk. Dlaczego to pies ma być wybrańcem do specjalnego traktowania. On też podlega prawom przyrody,czyli jest posiłkiem w wielu krajach.

Mamy nadmiar psów /człowiek to spowodował/,wałęsają się,zagryzają dziką zwierzynę,trzeba je wyłapywać. Kiedyś służył temu rakarz,po naszemu hycel. Teraz utworzono hotele dla psów zwane schroniskami czy przytuliskami. Należy uczynić krok naprzód i co najmniej raz w roku te przytułki opróżniać,wysyłając "hotelowych gości" do krajów, w których głodują krokodyle czy warany, albo choćby w nasze Bieszczady,pełne głodnych wilków.

Człowiek nie powinien blokować praw natury,gdzie słabsze zwierzę jest pokarmem dla silniejszego.

 

m
mec. February Furga
W dniu 16.06.2018 o 23:32, Etyka napisał:

Witam. To zdanie jest do Pana zmieniającego psy raz na rok. Trzeba być bez uczuć żeby traktować  psa jak przedmiot, to tez czuje, cierpi, a że nie mówi, bo gdyby było inaczej to usłyszałby - precz z łapami ty  małpiszonie!. Eryka

Jak się zachowujesz na publicznym forum ty niepoprawna feministko, a może i aborcjonistko, ale na pewno uczestniczko manif, czarnych marszów, itp. hucp, no i zwolenniczko antypolskich partii. A ci, co raz na rok zmieniają żony lub mężów, gdzie mają uczucia?

E
Etyka

Witam

To zdanie jest do Pana zmieniającego psy raz na rok.

Trzeba być bez uczuć żeby traktować  psa jak przedmiot ,to tez czuje ,cierpi , a że nie mówi, bo gdyby było inaczej to usłyszałby - precz z łapami ty  małpiszonie!.

Eryka

m
mec. February Furga
Drodzy miłośnicy i wielbiciele psiuń, suń i tym podobnych stworzeń, muszę pochwalić się, że też lubię psy. Inni zmieniają żony, a ja sobie średnio raz na rok zmieniam psa. Wolno mi tak postępować, ponieważ, zgodnie z obowiązującym prawem polskim i unijnym, można wziąć lub oddać za darmo każdego psiaka. Nie można nimi handlować, zakładać hodowli i ich rozmnażać, bez odpowiednich zezwoleń. Mając na uwadze te przepisy i fakty, nie muszę więc martwić się o jego ułożenie, wytresowanie, wyszkolenie, itp. Moim dzieciom pieski bardzo szybko się nudzą. Teraz to już siódma lub ósma psiunia jest w naszym domu. Zaraz ją śmiesznie nazwą, jakoś tak: „major”, „komuszko”, „bambi”, „gejek” lub „pedek” czy jakoś tak, trudno spamiętać te wszystkie imiona. Wyobraźcie sobie taką komendę „major do nogi”. Można paść ze śmiechu. Zawsze tak do wakacji trzymamy sobie takiego pieska, a jak już wyjeżdżamy na urlop, to oddajemy do schroniska, bo nie ma co z nim zrobić. Do samolotu z psem nas nie wezmą. Chociaż ostatnio to musiałem wywieźć na pewną wieś koło Warszawy, bo w schronisku nie chcieli i znajomi też nas pogonili. Pojechałem więc do tej wsi i zapytałem pierwszego lepszego chłopa z brzegu, czy nie chce psa, oczywiście za darmo. Nie chciał. Powiedziałem, że dopłacę do niego 50 zł. Chłop wtedy chętnie wziął i mało co ręki mi nie urwał. Stać mnie na taki gest, dałbym mu nawet stówę, gdyby chciał, jestem prawnikiem, pracuję w znanej warszawskiej kancelarii adwokackiej i dobrze tam zarabiam. Jednak nie wiem jak jest u was na prowincji, ale u nas to podwarszawskie chłopstwo jest strasznie pazerne na pieniądze, za parę groszy, to nawet gówno by wziął. Do lasu psa nie chcę wypuszczać, zabijać go siekierą, przywiązywać za głowę do samochodu, zostawiać na torach kolejowych przed pędzącym pociągiem, czy wyrzucać do rzeki i w ten sposób pozbywać się kłopotu, bo to niehumanitarne, no i oczywiście niezgodne z polskim prawem i unijnymi standardami. Nie chciałbym też w ten sposób obciążać swojego sumienia. Przecież pies to nie zabawka, lecz zdolna do miłości i mająca duszę istota, która po śmierci trafia po „tęczowym moście” do nieba, a nasz stosunek do psów jest miarą naszego człowieczeństwa. Innym razem sprzedałem kaganiec i smycz z mojego psa, a jego samego w ramach promocji dorzuciłem gratis znajomemu Wietnamczykowi (honor nie pozwalał mu brać czegokolwiek za darmo), który prowadzi taki przyuliczny bar o wdzięcznej nazwie „Hau hau”. Wolno mi było tak postąpić, prawo unijne i polskie zezwala na nieodpłatne przekazywanie psów jakimkolwiek osobom. Zawsze tak robię przed wakacjami, jak nie chcą wziąć psinki do schroniska. Dziwię się, że właściciele schronisk dla bezdomnych psów nie wejdą w układy z Chińczykami, Wietnamczykami czy Koreańczykami. Przecież oni bardzo lubią psy, tak jak my Polacy lubimy drób czy świnki. Taka współpraca byłaby korzystna dla wszystkich, no i naturalnie, zgodna z unijnym i polskim prawem, a w takich schroniskach byłoby czysto, schludnie i nie byłoby przegęszczenia, co też byłoby zgodne z wszelkimi unijnymi dyrektywami i standardami. A na prawie znam się, ponieważ jestem, jak już wspomniałem, prawnikiem.
Po powrocie z wakacji zawsze bierzemy nowego psiaka ze schroniska lub z zarejestrowanej hodowli, bo dzieci by zaraz się dopytywały gdzie piesek. Byłbym bez serca, gdybym tak nie postąpił, w przeciwnym razie moje dzieci mogłyby też mnie oddać do schroniska, gdy będę już stary. A tak mają nowego, a w domu robi się jakoś radośniej. Zawsze sprawiamy sobie młode pieski, mają takie fajne, mokre i pocieszne mordki, no i takie, wiadomo, nie odgryzą dziecku główki, rączki lub paluszka, no i oczywiście robią małe zdrowe kupki, podobne do kupek „bruna” z telewizyjnej reklamy, a jak się moim dzieciom znudzą, to zaraz ktoś ze wsi, czy ze schroniska je sobie weźmie. Oczywiście za darmo.
G
Gość
W dniu 14.06.2018 o 22:19, Beata napisał:

Czytajac lomentarze wstyd mi,ze jestem tak jak Wy- czlowiekiem.

 

..z małpim mózgiem...
 

k
konrad

Nowiny kolejny raz ogłaszają zciepę na przemyski gabinet.

To dwa prywatne podmioty i mogą z sobą współpracować.

Da kto zechce i nic pozostałym do tego.

Tylko od dziennikarzy trzeba wymagać szerszego spojrzenia na problem bezdomności psów.

Są pracownikami koncernu medialnego gdzie te problemy dawno już rozwiązano.

Może warto propagować obowiązkowe czipowanie psów a nie tylko epatować  świat obrazkami jak to w zacofanej średniowiecznej Polsce okalecza się zwierzęta

Chyba że taki przekaz jest zalecany przez chlebodawców znaczy się decydentów Nowin.

 

k
katolik z fary
W dniu 14.06.2018 o 20:26, gosc napisał:

Zły dotyk boli całe życie.

Wiesz to z doświadczenia? Jeżeli tak, to współczuję ci. Dla mnie człowiek jest ważniejszy od psa.

B
Beata
Czytajac lomentarze wstyd mi,ze jestem tak jak Wy- czlowiekiem.
s
sisi z wsi
Sorry ja nie mogę pomóc weterynarzom bo im się po stokroć lepiej powodzi niż mnie.
Ale głupich nie sieją to zapewne kasy im nie zbraknie.
Szkoda mi tylko psiaków które mają debili za jakoby ,,empatycznych ,,opiekunów ale skoro psiarze tak mają to sorry ja wymiękam...
g
gosc
W dniu 14.06.2018 o 18:00, mec. February Furga napisał:

 Z ogromną niecierpliwością, jak też z nieukrywaną satysfakcją spieszę podzielić się z wami, drodzy proeuropejscy postępowi forumowicze, wielce optymistyczną wiadomością o jednym ze sposobów rozwiązania „psich” problemów. Otóż kilka lat temu w Warszawie ruszył pierwszy w Polsce ekskluzywny lokal o jakże wdzięcznej nazwie „Hau-Hau”, w którym są podawane dania sporządzane wyłącznie z psiego mięsa, przypominającego w smaku delikatną wołowinę lub kozinę w zależności od rasy i miejsca pochodzenia pozyskanego surowca. Na ten wyjątkowo ciekawy pomysł wpadł, urodzony w naszym kraju i mieszkający w Wólce Kosowskiej, pewien Wietnamczyk, gdy dowiedział się o likwidacji schroniska dla zwierząt w Celestynowie w powiecie otwockim. Uznał, że polskie prawo zakazuje obcowania płciowego, porzucania lub znęcania się nad psami, ale nie zabrania uśmiercania ich przez upoważnione osoby w celu skrócenia cierpień, a następnie wykorzystania pozyskanego w ten sposób surowca do celów kulinarno-konsumpcyjnych, oczywiście po uprzednim odpchleniu, odrobaczeniu, no i też po przeprowadzeniu wymaganych polskim prawem, wzorowanym na unijnych standardach, niezbędnych badań weterynaryjnych i sanitarno-epidemiologicznych. Około dwieście bezpańskich, bezdomnych psiuń i suń czekało tam na potencjalnych właścicieli, a później, jak się okazało, na potencjalnych konsumentów.Podzielam ten pogląd, gdyż, zgodnie z niepisaną starą rzymską zasadą „co nie jest zabronione, jest dozwolone”, nie było żadnych przeciwwskazań prawnych zabraniających temu odważnemu człowiekowi wejść na rynek z tak śmiałą inicjatywą. Lokal ten na pewno cieszy się dużym wzięciem i powodzeniem wśród smakoszy, a zwłaszcza wśród przyjaciół i miłośników psów, ponieważ konsumpcja potraw z psiny pozwala im, według wierzeń i przekonań ludów zamieszkujących wschodnią Azję, w pełni fizycznie i duchowo zespolić się z naszymi, mającymi duszę, (która w trakcie kulinarnej obróbki oddziela się od psiny i po „tęczowym moście” udaje się do psiego nieba), zdolnymi do miłości ulubieńcami i to bez naruszania zakazu zawartego w art. 6 ust. 2 pkt 16 ustawy o ochronie zwierząt. Należy przy tym zwrócić uwagę, że nasz stosunek do psów jest miarą naszego człowieczeństwa. Nie zapominajmy o tym.Myślę też, że realizacja tego interesującego zamierzenia jest konkurencyjna cenowo do dań serwowanych w innych naszych lokalach, chociażby ze względu na fakt powszechności występowania w naszym kraju tzw. „wsadu do garnka” oraz łatwość jego pozyskania i to bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Ponadto muszę stwierdzić, iż wyjście z tak interesującą ofertą na nasz ubogi rynek kulinarny bez cienia wątpliwości, wzbudziło żywe zainteresowanie wśród wszystkich wielbicieli psiuniek i suniek oraz pozwoliło nam Polakom, słynącym w świecie z tolerancji oraz otwartości do innych narodów i kultur, spojrzeć bardziej przyjaznym okiem na imigrantów ze wschodniej Azji, a szczególnie na ich bogate upodobania i doświadczenia kulinarne. Otwarcie tego lokalu na pewno spotkało się z życzliwym przyjęciem wśród warszawiaków i gości odwiedzających naszą stolicę. Przypuszczam również, że to niecodzienne wydarzenie odbiło się szerokim echem w pozostałych krajach Unii Europejskiej słynących z otwartości do wielokulturowości, a nam wypada złożyć temu Wietnamczykowi serdeczne gratulacje za nowatorski pomysł i życzyć mu samych sukcesów w prowadzeniu interesu.Już widzę oczyma wyobraźni kartę dań w tym lokalu – zupa „brązowe oczko” z fasolką, pekińczyk w warzywach, amstaf duszony w kapuście, jamnik w sosie koperkowym, doberman zapiekany w rondlu, marchewka z ozorem azora, befsztyk z buldoga, cynaderki z charta w buraczkach, pieczeń z owczarka, gulasz z bulteriera, brodacz po monachijsku, seter po irlandzku, rottweiler z pieca, potrawka z pudla, płucka z wyżła w sosie słodko-kwaśnym, kotlet mielony „a la kundel” z ziemniakami, a na deser – galaretka z suni w musie owocowym. No to cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko życzyć wszystkim miłośnikom psów przystępnych cen, no i oczywiście, „smacznego”. 

Zły dotyk boli całe zycie

W
Wawrzyniec Pruski
W dniu 13.06.2018 o 22:54, Tomek napisał:

a dziecko nie czuje bólu? Psa uśpić, a kase przeznaczyćna leczenie ludzi.

 Oczywiście że tak.To tylko pies.

Z
Zosia

Uśpienie psa były by najbardziej humanitarnym wyjściem z tej sytuacji. Bez zbędnych słów, kasy i lansu.

a
ara
a ja potwierdzam odczucie,że pies w każdym "normalnym" przyoadku byłby bez cienia żalu uśpiony i jest to tylko łzawa promocja gabinetu.
a
ara
a ja potwierdzam odczucie,że pies w każdym "normalnym" przyoadku byłby bez cienia żalu uśpiony i jest to tylko łzawa promocja gabinetu.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska