Wtorek, godz. 9. Czekam z synem do chirurga w Nowym Szpitalu. Mamy nr 12. Po godzinie jesteśmy już w gabinecie, bo pięć osób nie stawiło się na umówioną wizytę.
Czy powiadomili szpital o swojej rezygnacji? Pani pracująca w centralnej rejestracji nie ukrywa, że zdarza się to bardzo rzadko. - Można policzyć na palcach jednej ręki - precyzuje.
Można przyspieszyć
To dowód, że pacjenci lekceważą obowiązek, którego są świadomi, bo wszystkie panie, rejestrujące do specjalistów w Nowym Szpitalu, zawsze proszą chorego o numer jego telefonu. - Żeby poinformować pacjenta, że np. wizyta nie może dojść do skutku i przesunąć go na inny termin - wyjaśnia pracownica rejestracji. Inny termin, nie musi oznaczać - późniejszy.
Wypełnimy luki
Byłoby tak, gdyby ludzie współpracowali ze szpitalem.
Tymczasem z informacji podanych przez rejestrację wynika, że praktycznie zawsze ktoś nie stawia się na wizytę. - Nawet do neurologów, którzy są u nas oblegani. Szkoda, że nie jesteśmy o tym uprzedzani, bo w tej chwili kolejka do poradni neurologicznej jest tak długa, że nie będziemy zapisywać do niej przez najbliższe dni. Chyba, że ktoś z rezygnuje z wizyty i nas o tym w porę powiadomi - zastrzega pracownica rejestracji.
Nieodpowiedzialność szkodzi nie tylko wyczekującym na wizytę. - Także lekarzom - zauważa Emilia Konieczyńska, szefowa Nowego Szpitala w Świeciu. - Siedzą bezczynnie w gabinetach, czekają na pacjentów, marnują swój czas.
Czas uderzyć się w pierś, bo wygląda na to, że udział w długich kolejkach do specjalistów mają sami pacjenci.