
Bydgoszcz 2011. Helena Małachowska w dniu 90. urodzin z bydgoskimi prawnukami: Krystyną, Zofią oraz Karolem Burczykami.
(fot. Fot. Ze zbiorów Heleny Małachowskiej)
Skromny, ale wygodny dom na ul. Szeptyckiego, szkoła powszechna i gimnazjum. Dobrzy sąsiedzi, krewni, koleżanki i sympatie. Święta, kiermasze i okropna wojna. Wielkie uczucie Antoniego do Heleny oraz niezwykle trudna decyzja o opuszczeniu rodzinnego gniazda.
Pisał nasz Wieszcz w "Panu Tadeuszu":
"Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie.
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie".
Tomik Heleny Małachowskiej pt. "Wileńskie okruchy wspomnień" to nie tylko efekt presji rodziny, przez którą Autorka była namawiana do spisania tego, co zapamiętała z wileńskiego okresu Jej życia. To - jak mniemam - także wyraz tęsknoty, tej o której pisał Adam Mickiewicz.
Jest też prawdą, że nie byłoby tej publikacji, gdyby nie rodzina. To dzięki niej wspomnienia mogły ukazać się drukiem i były wzruszającą niespodzianką-prezentem z okazji 90. rodzin pani Heleny (przypadały 5 listopada 2011 r.).
Helena (rocznik 1921) była najstarszą córką Anny i Józefa Mołczanowiczów. Oprócz Helusi małżonkowie mieli jeszcze córkę Janinę (1924) i syna Ryszarda.
Wileńskie lata dzieciństwa to czas nauki, zabawy, przyjaźni i poznawania kraju.
Na koniec (czerwiec 1938) drugiej klasy Państwowego Żeńskiego Gimnazjum Kupieckiego Helena wzięła udział w 18-dniowej wycieczce - wraz z koleżankami zobaczyła Białystok, Warszawę, Toruń, Gdańsk i Gdynię.
"Na wyciecze obowiązywał oczywiście strój szkolny - granatowa spódniczka, biała bluzka z krótkim rękawem i marynarskim kołnierzem, plakietka "Wilno" przy krawacie i beret ze znaczkiem gimnazjalnym. Na dni chłodniejsze prochowiec" - pisze pani Małachowska.
Młodzież wileńskich szkół średnich spotykała się na deptaku zwanym "Jerek" (na ul. Mickiewicza, między ul. Wileńską z placem Katedralnym).
"Przyjemne chwile psuł mi widok zegara na wieży katedralnej, bo gdy zbliżała się znienawidzona godzina ósma, jak dzika pędziłam do domu, by zdążyć na czas" - wspomina pani Helena.
Wielką atrakcja były doroczne kiermasze - najsłynniejszy wileński kiermasz odbywał się 4 marca, w dniu św. Kazimierza, patrona miasta.
"Zajęć szkolnych w tym dniu nie było, za to wspaniała okazja na spotkania" - pisze bydgoszczanka.
Zapewne każda dziewczyna chciała wrócić z kiermaszu z piernikowymi sercami z wypisanymi nań różnymi imionami i wyznaniami miłosnymi.
A propos uczucia. Pani Helena otwarcie przyznaje, że jej postępowanie w stosunku do Antka Małachowskiego (przyszłego męża) było niewłaściwe. Był rok 1942, marzec, gdy 21- letnia Helena dostała koszyk konwalii od Antka i karteczkę z słowami: "Zawsze kochający Antek".
"Wtedy coś we mnie pękło" - przyznaje wdowa po Antonim Małachowskim.
Szczególną wartość mają osobiste zapiski pani Heleny dotyczące wojny - trzeba pamiętać, że Wilno przeżyło kilka okupacji: najpierw przyszli Sowieci, "na chwilę" miasto znalazło się w rękach Litwinów (pani Helena np. musiała zacząć się uczyć j. litewskiego, bo taki w szkole obowiązywał), by w końcu znaleźć się pod okupacją niemiecką i znowu sowiecką.
Na szczęście rodzina ocalała. Najbardziej dramatyczne wspomnienia związane są z bratem Ryszardem, który jako nastolatek zaangażował się w akowską konspirację.
Wczesną wiosną 1945 r. rodzice pani Heleny zdecydowali się na wyjazd z Wilna. Zanim 30 kwietnia rodziny Mołczanowiczów i Małachowskich wsiadły do pociągu, Helena i Antoni wzięli ślub. Ich niezwykła "podróż poślubna" skończyła się w Bydgoszczy. Tu wysiedli 8 maja. I zostali. Zajęli opuszczony, ale zdewastowane mieszkanie na ul. Łokietka.
Helena i Antoni doczekali się dwójki dzieci - Barbary i Edwarda. To dzięki panu Edwardowi mogliśmy o tym niezwykłym tomiku napisać.