- W Leśnym Parku Kultury i Wypoczynku w Myślęcinku pracuje pan od 1973 roku. Jak pan tu trafił?
- To była moja pierwsza praca, po wojsku. Zieleń Miejska szukała wtedy referenta do spraw inwestycji. Poszedłem i dostałem tę pracę. W dowodzie mam zapisane: zatrudniony - maj' 73. I tak się czasem zastanawiam, kiedy to wszystko zleciało? Ktoś, kto nie pamięta początków parku, nie uwierzy, że tam gdzie dziś jest ogród botaniczny, były kiedyś pola pełne kapusty i pastwiska. Tam, gdzie jest staw główny - pole kukurydzy, a tam, gdzie dziś jest ogród roś lin skalnych - wielkie wyrobisko po żwirowni. Nie uwierzy też, że stawy są sztucznie usypane. A zapewniam, że w dokumentach są ślady, że folia jest pod wodą. Także dlatego, że niekorzystne były tu warunki wodne i miała ona dodatkowo uszczelnić stawy.
- Kto wymyślił ten park?
- Jeśli dobrze pamiętam, to w dokumentach projektanta pierwsza wzmianka o możliwości utworzenia takiego parku pochodziła z roku 1905. Była taka mapka, która obejmowała teren dzisiejszej skarpy, siedziby ośrodka rekreacji konnej, wyciągu narciarskiego, Lasu Bukowego i Rynkowa. A współczesny park zaistniał w dokumentach w roku 1970. Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Bydgoszczy zablokowało wtedy tereny pod rekreację i wypoczynek, właśnie w tych okolicach.
- Mówi się dziś, że to panu właśnie wędkarze zawdzięczają utworzenie tzw. Ptasiej Wyspy.
- Wspólnie z Karolem Dąbrowskim zainspirowaliśmy projektanta do tego, by przy okazji likwidacji półwyspu utworzyć taką wyspę. Pomysł był chyba trafiony, bo dziś na wyspie mieszka blisko 2 tys. par ptaków. Głównie - mewy śmieszki i rybitwy rzeczne. A pogłębienie stawu głównego, w trakcie budowy, stworzyło warunki do zimowania dla niektórych ryb. I stąd to zainteresowanie wędkarzy. Przyroda lubi zaskakiwać. Gdy robiliśmy w parku wybieg dla jeleniowatych, kopaliśmy głębokie wykopy na fosę. I wtedy przy tych wykopach uwiły sobie mieszkanka jaskółki brzegówki. Powiem przy okazji, że na temat życia ptaków w parku napisano już kilkanaście prac magisterskich.
- Rozwiejemy mit, że źródełko koło Centrum Edukacji Ekologicznej w Myślęcinku wcale nie tryska taką zdrową wodą?
- Nie rozwiejemy. Co najwyżej powiem, że nie jest to woda głębinowa, a jedynie powierzchniowa, ale za to filtrowana przez las buczynowy, który nie jest niczym skażony. Powiem też, że to woda bardzo czysta i zdrowa, regularnie badana (jedno z nielicznych źródeł dostępnych do picia, będące pod stałą kontrolą). I te badania potwierdzają właściwości, które odkryli pijący ją i przyjeżdżający po wodę z daleka.
- Ma pan swoje ulubione miejsce w parku? Może jakieś zaprzyjaźnione zwierzę?
- Takie ulubione miejsce, to strefa ciszy leśnej. Okolice ścieżki zdrowia. Tam jest jak w lesie, a nie w parku leśnym...
- Jakie jest pana największe marzenie związane z Leśnym Parkiem?
- Często podkreślam, że Myślęcinek, to już teraz takie małe miasteczko. Mamy w nim własne trafostacje, ujęcia wody i stacje jej uzdatniania. I to wszystko jest niezbędne do sprawnego funkcjonowania parku. Niestety, te urządzenia mają już sporo lat. Nie gwarantują już takiej wysokiej sprawności. Potrzebują remontów, modernizacji. A na to wciąż brakuje pieniędzy. Po cichu marzę, że wreszcie dorobimy się w Myślęcinku aquaparku. I może podczas tej budowy uda się część tych remontów przeprowadzić.
- Przetrwał pan tu już kilku prezesów...
- ... ale prezydentów Bydgoszczy chyba było więcej? Tak, zdecydowanie. Prezesów park miał dotąd tylko pięciu.
- Co jest w stanie na co dzień pana wkurzyć?
- Gwałtowna zmiana planów. Taka, która dezorganizuje pracę.
- A gdy się pan wkurzy, to jak wtedy się to objawia? Lecą brzydkie wyrazy?
- Niekoniecznie. Najczęściej trochę tylko podnoszę głos. Ale wtedy szybko się wieść o tym roznosi. I ludzie mówią: od Lecha, to dziś lepiej się trzymać z daleka. Chociaż, ja na co dzień mam raczej taką minę ciągle niezadowolonego. Więc może niektórzy sobie myślą, że stale coś mi jest. A ja na co dzień lubię reżim, dyscyplinę trzymam. A nie każdy to lubi.
- Jaka jest pana największa zaleta i wada?
- Do zalet na pewno zaliczyłbym punktualność i cierpliwość. A wady? Takie zwyczajne, ludzkie. Jak większość.
- Nakreślmy teraz takie "zielone", parkowe pana CV. Bardzo lubię...
- ... być z rodziną. Także z przyjaciółmi. Mam też satysfakcję, że pracuję w grupie. To naprawdę zgrany zespół, czasem rzucam myśl, a oni, to w locie łapią. Ten park i ogród, to naprawdę nasz wspólny sukces. Także tych młodych, których oddech już czuję na plecach. Oni też są fajni.
- Boję się...
- ... nie myślałem o tym. Na pewno się denerwuję jakimiś niepowodzeniami. Czasem może niepotrzebnie. Ale, gdy na przykład 13 stycznia pęka rura pod fundamentem w hotelu i goście nie mają wody, a do tego jest niebezpieczeństwo, że cała instalacja popęka, i ściany, to trudno chodzić spokojnie, prawda?
- Czym można sprawić panu przykrość?
- Nie zgadzając się ze mną w sprawach oczywistych.
- A przyjemność?
- Każdym działaniem, które wywoła na mojej twarzy uśmiech.
- Chciałbym pojechać...
- ... do Norwegii. Fiordy są niesamowite. I ta niepowtarzalna cisza, piękna przyroda. Nawet, gdy jest tam nadmiar turystów, to tych niebywałych, a pustych jeszcze miejsc, jest tam dużo.
- Choćby nie wiem co, zawsze znajdę czas na...
- ... odrobienie zaległości w czytaniu. Niestety, żyję polityką na co dzień. Ale coraz więcej czasu poświęcam też internetowi. Tam naprawdę można znaleźć wiele interesujących informacji.
- Gdybym miał bilet na koncert, do teatru, do kina lub na dobre zawody sportowe...
- ... to bym wybrał koncert z muzyką rozrywkową. O, na przykład koncert "Budki Suflera", albo najpiękniejszych melodii świata.
- Zarobione pieniądze najchętniej wydaję na...
- ... do tej pory, głównie na wykształcenie dzieci. Teraz, trochę częściej także na finansowanie własnego hobby.
- ... to znaczy?
- ... wędkować lubię. Ale już nie tak, jak kiedyś - z łódki, na jeziorze. Teraz wypływam na Bałtyk, kutrem, na przykład na świeżego dorsza. Czasem tylko jakiś śledź się trafi, ale to niesamowita, męska przygoda. Z dużą porcją adrenaliny. Jak w lutym trzeba ręce grzać na rurze wydechowej kutra, to jest przeżycie, prawda? Niestety, za dużo czasu na to nie mam, wyjeżdżam więc tylko raz na jakiś czas. Także po to, żeby odreagować codzienny stres. Ten zresztą, też chętnie odreagowuję na działce.
- Zodiakalny Skorpion jest uszczypliwy, pamiętliwy i mściwy?
- Uszczypliwy i pamiętliwy - tak. Mściwy - nie. Do tego - porywczy. Ale jak wszystko - i to w granicach rozsądku.
- Sprząta pan w domu?
- Jak trzeba, to tak. Dziś nawet akumulatorową "Kasią" odkurzałem. Córka do domu kota przywiozła, więc jest co robić. Ale powiem szczerze, że takich prostych domowych prac w domu nie lubię. Z kolei - gotować lubię. I umiem. Bo mama mnie kiedyś tego nauczyła. Ryby, które przywożę, też sam oprawiam.
- Co pana drażni w Bydgoszczy?
- Głównie to, że często nie widać nas na tle innych.
- A za co lubi pan to miasto?
- Za to, że w ostatnich latach ukierunkowało się na sport. Głównie na lekkoatletykę. I są to imprezy z najwyższej półki.
- Które cechy u kobiet ceni pan najbardziej?
- Uczciwość, koleżeńskość, chęć do współpracy.
- A gdyby tylko oczy miały wybierać?
- Nie różnię się od innych mężczyzn...
Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak
Fot. Wojciech Wieszok