MZK zanotował w tym roku 16 tys. zł zysku netto, to trochę mniej niż rok wcześniej, gdy zysk wyniósł 50 tys. zł. Jak twierdzi prezes spółki Mieczysław Sabatowski, trzeba się cieszyć nawet z tak małego zysku, bo wciąż spada liczba sprzedanych biletów - o 127 tys. zł.
Spółka stara się systematycznie odnawiać tabor, z trzech kupionych używanych autobusów jeden jest całkowicie klimatyzowany i na pewno ruszy w trasę na "1", przy upałach będzie to strzał w dziesiątkę. - Nasze najważniejsze problemy to spadek liczby pasażerów, co po części jest spowodowane przez niż demograficzny, oraz dość sporo awarii technicznych - mówi Sabatowski.
Jak podkreśla, bardzo mu zależy na dalszej współpracy miasta i gminy w zakresie przewozów. To samorządy decydują o pakiecie usług, a spółka jest jedynie przewoźnikiem i ten układ jest bardzo korzystny.
MZK całą energię kieruje na to, by nie tracić pasażerów. Nie ma realnego wpływu na wskaźnik motoryzacji, ale może dostosowywać kursy zgodnie z zapotrzebowaniem, nie podnosi też od lipca 2011 r. cen biletów. Zachowuje gminne ulgi i dostosowuje gabaryty wozów do potrzeb.
W planach ma budowę myjni i modernizację swojej kotłowni - z olejowej na gazową oraz dalszą odnowę taboru. Niestety, nie udało się załapać na żaden program unijny, bo do miast wielkości Chojnic nie były one adresowane.
MZK reaguje na sygnały związane z dojazdami w godzinach szczytu czy wnioskami mieszkańców, jak ostatnio w sprawie kursów na cmentarz komunalny. - Denerwuje brak precyzyjnej informacji o remontach dróg - wyznaje Sabatowski. - Tak było np. na Tucholskiej. Ale, niestety, przy każdym remoncie tak jest.
Czytaj e-wydanie »