https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na dobre i na złe

Barbara Zybajło
Halina Kubiak w szkolnym gabinecie z  Przemkiem Synakiem.
Halina Kubiak w szkolnym gabinecie z Przemkiem Synakiem. Aleksander Knitter
HALINA KUBIAK od dziecka chciała zostać pielęgniarką albo policjantką. Wybrała to pierwsze i twierdzi, że nie żałuje. - W tej pracy, jak każdej innej, są dobre i złe chwile, ale dla mnie praca to przede wszystkim przyjemność.

     Urodzona w Człuchowie, po szkole podstawowej trafiła do Chojnic, gdzie rozpoczął się właśnie nabór do Liceum Medycznego. - Byłam z pierwszego rocznika tej szkoły - mówi Halina Kubiak. - Bardzo miło wspominam te lata. Do dziś pamiętam nauczycieli i wspaniałą atmosferę, jaka tam panowała.
     Polepione misie
     
W dzieciństwie lepiła plastrami misie i uczyła się pielęgniarskiej sztuki na lalkach. Od początku wiedziała, że pielęgniarstwo jest jej pisane, więc nie namyślała się długo, gdy ogłoszono nabór do Liceum Medycznego.
     - Zanim poszłyśmy na praktyki, ćwiczyłyśmy na sobie - opowiada. - Stawiałyśmy bańki, wkłuwałyśmy igły i wstrzykiwałyśmy wodę do iniekcji. Nie było wtedy igieł jednorazowych, więc jak zdarzyła się taka z zadziorem, to się można było załamać. Teraz sprzęt jest o wiele lepszy. Do dziś wspomina bańki ogniowe. Wie, jak je robić, ale także jak boli poparzona skóra. - Najważniejsze było wspaniałe grono pedagogiczne i świetna pani dyrektor - wspomina pani Halina. - Przyszłyśmy takie młode, każdy na nas patrzył przychylnym okiem. Może nawet miałyśmy fory?
     Plastry i brzuchy
     
Od początku pracowała w szkole. - Najpierw to był po prostu przydział, a później już sama przyjemność - twierdzi. - Lubię pracę z młodzieżą i dziećmi. Myślę, że one mnie też lubią.
     Każda szkoła ma swoją specyfikę. W ZSCKR są inne problemy niż w Zespole Szkół Zawodowych nr 2. - Dochód z praktyk tej młodzieży to często znacząca suma w rodzinnym budżecie - zaznacza. - Szanuję ich, bo ciężko pracują i uczą się.
     W Szkole Specjalnej dzieciaki do niej lgną. Lubią pogadać, czasami przychodzą tylko po to, żeby nacieszyć się rozmową, poradzić, pożalić. - Między nami nie ma blokady - mówi. - Jest różnica między higienistką a nauczycielem, więc nic dziwnego, że czasami przychodzą zapytać się o różne, czasami osobiste sprawy.
     Góry na stres
     
Praca higienistki różni się od tej, którą wykonują siostry na szpitalnych oddziałach czy w przychodni. - Kiedy podlegałyśmy pod ZOZ, to w czasie wakacji byłyśmy zapchajdziurami - opowiada. - Na chirurgii były urlopy, to leciałyśmy na chirurgię. Na wewnętrznym brakowało ludzi, to na wewnętrzny. Trzeba się było jakoś w tym wszystkim znaleźć.
     Od 2000 roku prowadzi indywidualną praktykę i chwali sobie przejście na kontrakt, także pod względem finansowym.
     W domu ma trzech mężczyzn - męża Rafała i synów - Patryka oraz Kamila, z którymi najlepiej wypoczywa. - Lubię też dobrą muzykę i książki - zdradza. - Kiedy byłam panną, często wyjeżdżałam w góry.
     Schodziła polskie Tatry, zaliczyła Giewont, ale coraz rzadziej zagląda w okolice Zakopanego. - Kiedyś brało się plecak i ruszało - mówi. - Teraz mam rodzinę, więc taki wyjazd to wielka wyprawa.**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska