
SREBRNY MEDAL: PIOTR MYSZKA (ŻEGLARSTWO)
Ma 35 lat i zadebiutuje na igrzyskach, od razu w roli faworyta. Cztery lata temu w Londynie też walczyłby o medal, gdyby nie fakt, że przegrał krajowe eliminacje z Przemysławem Miarczyńskim. Nie obraził się, tylko pomógł rywalowi i koledze w przygotowaniach. Miarczyński zdobył brąz i oznajmił, że część medalu należy się Myszce. Teraz on chce mieć swój własny, na wyłączność. Wielka klasa, wielki żeglarz.

SREBRNY MEDAL: MARTA WALCZYKIEWICZ (KAJAKARSTWO)
Już do Londynu cztery lata temu jechała po medal. A nawet dwa. Skończyło się na czwartym miejscu w K4 i piątym w K1. Dla jednej z naszych najbardziej utytułowanych zawodniczek to był cios. - Przegrałam wtedy w głowie - tłumaczyła potem. Teraz o sukcesach nie mówi, ale powtarza - co brzmi podobnie jak „dwa równe skoki Małysza - że chce popłynąć swój najpiękniejszy i najlepszy bieg w życiu.

SREBRNY MEDAL: ADAM KSZCZOT (LEKKOATLETYKA)
Włożył ostatnio kij w mrowisko, mówiąc o małym zainteresowaniu mediów sportami innymi niż piłka nożna, ale teraz to m.in. on będzie w centrum uwagi. Podniesie ciśnienie niejednemu kibicowi, bo lubi atakować z końca stawki. Nic jednak nie zostawia przypadkowi. Jest inżynierem, wszystko ma zaplanowane w detalach.

SREBRNY MEDAL: RADOSŁAW KAWĘCKI (PŁYWANIE)
Jeden z najlepszych grzbiecistów świata na 200 m. Cztery lata temu jechał na IO do Londynu z nadzieją na medal, ale musiał obejść się smakiem. Od tego czasu umocnił swoją pozycję w światowej czołówce, zebrał doświadczenie i nauczył się lepiej taktycznie rozgrywać najważniejsze wyścigi. Tytuł mistrzowski w Rio jest w jego zasięgu.