Wczoraj w Iraku odbyły się wobory do Zgromadzenia Narodowego. W atakach terrorystów zginęło co najmniej 36 osób. Mimo to - według wstępnych ocen - głosowało "do 8 milionów obywateli", czyli więcej niż połowa z 14,27 mln uprawnionych. Oficjalne wstępne wyniki wyborów mają być znane po 6-7 dniach, a ostateczne - trzy lub cztery dni później.
Środki bezpieczeństwa
Na czas wyborów w całym Iraku przedsięwzięto drakońskie środki bezpieczeństwa. Zamknięte zostały granice i lotniska, zakazano podróżowania między prowincjami, lokale wyborcze ufortyfikowano, a po ulicach poruszać się mogły jedynie samochody służbowe.
Jednak pierwsze ataki nastąpiły wkrótce po siódmej rano, gdy otwarto lokale wyborcze. Według irackiego MSZ, do wieczora w wyniku aktów przemocy zginęło w całym kraju 36 osób, a 96 zostało rannych. Wśród zabitych jest 30 cywilów i sześciu policjantów. Ranni to głównie ludność cywilna. Do najkrwawszego zamachu doło w miejscowości Alwan w polskiej strefie stabilizacyjnej. Ppłk Artur Domański powiedział, że zamachowiec-samobójca zdetonował ładunek w autobusie wiozącym wyborców. Śmierć poniosło pięciu ludzi, a 17 jest ciężko rannych.
Do przeprowadzenia w niedzielę trzynastu zamachów samobójczych przyznała się na stronach interzbrojna grupa jordańskiego terAbu Musaba al-ZarAl-Kaida na rzecz Świętej Wojny w Iraku.
Pierwsi głosujący
Jednym z pierwszych głosujących był prezydent Iraku, Ghazi al-Jawer. Oddał głos w punkcie wyborczym znajdującym się w centrum Bagdadu, w silnie strzeżonej Zielonej Strefie. Głosujący później w tym samym miejscu premier Iraku Ijad Alawi powiedział, że wybory "to historyczny moment dla Iraku" i dzień, w którym Irakijczycy sami mogą określić swoją przyszłość.
W ocenie głównego ONZ-owskiego doradcy władz irackich ds. wyborów Carlosa Valenzueli, w większości miejsc frekwencja była "dobra". Valenzuela zastrzegł się jednak, że jest zbyt wcześnie, aby być tego pewnym.
Długie kolejki
Długie kolejki stały przed lokalami w irackim Kurdystanie i na szyickim południu. Natomiast w regionach zamieszkanych przez sunnitów, na zachód i północ od Bagdadu, głosowało niewielu. W Bagdadzie, w sunnickiej dzielnicy Azamija nie otworzono kilku lokali, a w Bajdżi wszystkie lokale wyborcze były puste.
Według kandydującego do parlamentu sunnity Meszana al-Dżiburiego, przyczyną niskiej frekwencji w regionach sunnickich był zarówno niski poziom bezpieczeństwa, jak i bojkot wyborów, do którego nawoływały partie sunnickie. Według świadków, w Faludży i Ramadi na zachód od Bagdadu głosowało bardzo niewielu mieszkańców.
Arabscy sunnici rządzili Irakiem aż do upadku Saddama Husajna, choć stanowią tylko 20 procent ludności kraju.
Wybory monitorowało 10 tysięcy obserwatorów zgrupowanych w irackiej pozarządowej organizacji niezależnych obserwatorów o nazwie "Oko". Tuż przed zamknięciem lokali wyborczych organizacja oświadczyła, że pierwsze od ponad pięćdziesięciu lat wielopartyjne wybory powszechne w Iraku odznaczają się "bardzo niewielką liczbą nierawidłowości".
Żołnierze Wielonarodowej Dywizji Centrum Południe w czasie wyborów udzielali pomocy irackim siłom bezpieczeństwa, jednak ani razu nie wzięli udziału w akcji bojowej poinformował w niedzielę dowódca dywizji generał Andrzej Ekiert. - Irakijczycy prosili nas o pomoc. Nasi piloci prowadzili loty rozpoznawcze i odstraszające - oświadczył generał.
Dowódca dywizji dodał, że w czasie głosowania w tzw. polskiej strefie łącznie doszło do 7 ataków moździerzowych (m.in w Suwarii), czterech ostrzałów z broni strzeleckiej i jednego ataku samobójczego.
Szef MON Jerzy Szmajdziński powiedział, że wybory w Iraku to dobry dzień dla tego kraju. Według ministra, otwiera to drogę do zmniejw lutym polskiego kontyngentu w Iraku o ok. 800 żołnierzy.
Bush zadowolony
Prezydent USA George W. Bush po zakończeniu głosowania wydał specjalne oświadczenie.
- Irakijczycy odrzucili antydemokratyczną ideologię terrorystów. Wybory są głosem wolności z centrum Bliskiego Wschodu - _powiedział.
Również Watykan po zamknięciu lokali wyborczych wydał oświad
- _Irakijczycy mieli możność się wypowiedzieć, a społeczność międzynarodowa ma nadzieję, że ten dzień będzie mógł oznaczać pokojową przyszłość - powiedział kardynał Angelo Sodano , watykański sekretarz stanu.
Tymczasem Suliman Bahjat ze Stowarzyszenia Irakijczyków w Polsce skrytykował proces wyborczy w swoim kraju.
- Wybory w Iraku nie mają nic wspólnego z procesem demokratyzacji Iraku, są przeprowadzane w nieodpowiednim czasie i stanowią jedynie pretekst dla Stanów Zjednoczonych by móc wycofać swoje wojska z Iraku - powiedział
Mówią wyborcy
Samir Chalil Ibrahim w Basrze na południu Iraku: - Ja się nie boję, jest bezpiecznie. Jestem naprawdę szczęśliwy, to jest jak święto dla wszystkich Irakijczyków.
Abdulamir Fuladzadeh , 44-letni emigrant iracki głosujący w Teheranie: - Po 85 latach rządów mniejszości (sunnickiej) nadszedł czas, by Irak rozkwitł. Irak poznał teraz smak wolności i nie zadowoli się czymkolwiek mniej niż wolnością. Mniejszość zdobyła władzę siłą, rządziła siłą i konieczne było odsunięcie jej siłą od władzy.
Emeryt z Bagdadu Dżabbar Abu Id, skarżąc się na spowodowane przez sabotażystów przerwy w dopływie wody i elektryczności oraz niedobory paliwa: - Pójdę głosować w brudnym ubraniu, niedomyty i spragniony. Wolność oznacza brak wody, brak prądu i brak opału - nie ma niczego, są tylko wybor_y.
Prawnik Abdul Latif al-Dulejmi w Faludży: - _Te wybory to jawna gra amerykańska. Boimy się, że Amerykanie, wiedząc, iż ludzie nie chcą tutaj głosować, mogą nas do tego zmusić. Wtedy znienawidzimy ich jeszcze bardziej.
Salah al-Battat z Basry, aktywista szyickiej partii religijnej w Najwyższa Rada Rewolucji Islamskiej w Iraku (SCIRI): - Niedziela będzie dniem samookreślenia się Iraku, początkiem nowego Iraku.
Salah al-Musawi, przywódca SCIRI w Basrze: - Irak wychodzi z mrocznej epoki, a przejście z ciemności do światła wymaga czasu i pochłania ofiary.
46-letni dentysta z Bagdadu, Nakib: - Pyta mnie pan o nadzieję. Nie ma najmniejszej nadziei. (Wobec groźby zamachów, porwań i strzelaniny) nie mogę nawet pozwolić moim dzieciom na zabawę w ogrodzie. Ogród jest teraz dla nich czymś, co tylko oglądają przez okno.
Matka 20-letniego policjanta Najifa Ratifa, który zginął 17 stycznia w zamachu bombowym w Bajżi, cytowana przez "Washington Post": - Niech diabli wezmą wybory! To katastrofa wisząca nad naszymi głowami. W czym zawinił mój syn? Był prostym i dobrym człowiekiem. Stracił życie przez te wybory.
Były kierownik okręgowej komisji wyborczej w Faludży (prowincja Anbar), Saad Abdulaziz Arraui , który złożył rezygnację, bo partyzanci grozili, że zabiją mu żonę i dzieci: - Powiedzieli mi, do jakiej szkoły chodzą moi synowie i w jakim banku pracuje moja żona. W tej prowincji nie da się przeprowadzić wyborów.
Nadzieja i strach

Wśród huku bomb, pocisków moździerzowych i wystrzałów, połowa uprawnionych Irakijczyków poszła do urn wyborczych