https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najbardziej cieszą małe rzeczy

Rozmawiała Ewelina Sikorska
Krzysztof Dzikowski: - Mam farta. Szczęśliwy facet ze mnie
Krzysztof Dzikowski: - Mam farta. Szczęśliwy facet ze mnie nadesłane
Potrafi pędzić bryczką 50 km/h i zarażać entuzjazmem. Jakie wyzwania postawił przed sobą w 2015 r. Krzysztof Dzikowski z Gostkowa?

Dokoła wszyscy albo cieszą się na sylwestrowe szaleństwa, albo utyskują. Na kiepską pracę, złośliwą rodzinę, niesprzyjający los, fatalny rok. A Pan?
Narzekanie? To totalnie nie w moim stylu. Taki ze mnie człowiek, że cieszę się nawet z drobiazgów, na które ktoś inny nie zwróciłby zapewne uwagi. Mam filozofię: chodzi o to, żeby z małych rzeczy czerpać radość życia, energię i siłę. Potem się nimi dzielić, inaczej to wszystko nie ma sensu. Mam przepiękną szopkę na podwórku, w stajni konie, obok mnie cały czas dobra żona - szczęśliwy facet ze mnie. Zresztą, rok 2014 był wyjątkowy, przeszedł do historii mojej rodziny dzięki Natalce. Wnuczka przyszła na świat trzy miesiące temu.

To Pana uszczęśliwia?
Niesamowita sprawa, tym bardziej że zostałem dziadkiem po raz pierwszy. Przyznam, że kiedy Natalka się urodziła, z jednej strony poczułem się strasznie staro. Ja? Dziadkiem? Ale jak to, już? Z drugiej - zyskaliśmy największy skarb, jest kolejna osoba do kochania. Obiecałem, że zrobię małej tradycyjną kołyskę. Jakoś się do niej w porę nie zebrałem, teraz już trochę za późno. Cóż, prędzej dostanie od dziadka Krzysia konika na biegunach. Jeden kocha wódkę, ja kocham te zwierzęta. Mój ojciec mawiał często, że jaki właściciel, taki koń. Dlatego podchodzę do moich koników na spokojnie. Nie ma miejsca na niezrównoważenie, niepotrzebne nerwy, szarpanie się. Jak w życiu.

O czym marzy spokojny hodowca koni?
Ha! Nie tak spokojnie jest, kiedy powożę. Jak koniki się rozpędzą, to i z 50 kilometrów na godzinę wyciągną. Jeżdżę w Kujawsko-Mazursko-Mazowieckiej Lidze Zaprzęgowej, Tak mi się marzy, żeby w tym roku wystartować w Mistrzostwach Polski w Powożeniu Zaprzęgami. Organizują je w Książu. Wprawdzie moje konie jeszcze młode, ale do tych zawodów zdobędą większe doświadczenie. Chciałbym pokazać na MP, na co nas stać. Grunt to chcieć i wykonać pierwszy krok. Moje marzenia? To nie są wielkie rzeczy, niech nam porządnie sypnie z nieba. W końcu urządzę kulig jak się patrzy! Po bokach białe zaspy, a my pędzimy w blasku pochodni. Na mecie ciepła herbata i kiełbaski z ogniska. I to właśnie jest dla mnie magia. Aż by się chciało powiedzieć - chwilo, trwaj.

Ma pan jakieś szczególne plany?
Najprawdopodobniej pojawię się na toruńskiej Starówce. Tuż po Nowym Roku ruszam do urzędu miasta z pewnym wnioskiem. Dobrze, uchylę rąbka tajemnicy - chodzi o dorożkę, która miałaby jeździć po starym mieście. Taka namiastka Krakowa. Oczywiście, nie wjadę na wszystkie uliczki, bo całość będzie miała osiem metrów, a wolałbym nie rysować cudzych aut. Opracujemy z synem szczegółową koncepcję, będziemy powozić na zmianę. Wiadomo, nie we wszystkie dni tygodnia, ale na pewno w weekendy. Dorożka? Od dość dawna wożę nowożeńców, więc sprawa jest załatwiona. Mam nietypową pasję. Kolekcjonuję pojazdy, którymi poruszali się nasi przodkowie, kiedy nikt jeszcze nie podejrzewał, że może w ogóle powstać coś takiego, jak samochód. Nasza kareta pojawiła się nawet w filmie "Sen o Chopinie". Pokazujemy z żoną młodym, że kiedyś świat nie wyglądał tak, jak dzisiaj. Że inaczej, nie znaczy gorzej. A wracając do dorożki na toruńskiej Starówce, nie chodzi nam wyłącznie o zakochane pary, które szukają romantycznych wrażeń. Myślimy także o rodzinach, które chcą zobaczyć Gród Kopernika z innej perspektywy. O turystach kolekcjonujących wspomnienia. Nieśmiało podejrzewam, że to może chwycić. A właśnie, Dzikowscy mają jeszcze jeden pomysł na nadchodzący rok (śmieje się). Prowadzimy z żoną gospodarstwo agroturystyczne w Gostkowie pod Toruniem, sporo osób nas odwiedza. Syn, znakomity jeździec, będzie od wiosny szkolił gości z jazdy konnej. Powiem szczerze, to dla mnie coś znacznie więcej niż kolejna atrakcja zagrody. To zacieśnienie naszych rodzinnych relacji.

Nowy rok kojarzy się zazwyczaj z noworocznymi postanowieniami. Ma Pan takie?
Nigdy się nad nimi nie zastanawiałem, serio. Jeśli chcę coś zmienić w sobie, w swoim życiu, robię to natychmiast. Zazwyczaj działam z biegu. Czy to piątek, czy to świątek. Nie czekam na specjalne okazje, 1 stycznia to przecież tylko umowna data. Owszem, pewnie - jak sporo osób - pokuszę się na małe podsumowanie 2014r. Mogę śmiało stwierdzić, że to był dobry rok, choćby ze względu na naszą Natalkę. Mała, ot tak, wszystkich sobie zjednała. Niesamowite, ile taki maleńki człowiek może zdziałać.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska