Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepsza kawa i lody w Bydgoszczy? Tylko "u Hassa"

Jolanta Zielazna, [email protected]
Władysława Hass z synami: Stanisławem (po prawej) i Marianem. Obaj byli cukiernikami.
Władysława Hass z synami: Stanisławem (po prawej) i Marianem. Obaj byli cukiernikami. archiwum rodzinne
Ta kawiarnia istniała raptem 14 lat, a wciąż tkwi we wspomnieniach wielu mieszkańców Bydgoszczy. Pamiętają, jak umawiali się "u Hassa" na Jezuickiej. Na kawę i lody, których smak pamiętają do dziś.

Przez Toruń do Bydgoszczy

Jezuicka 24. Tam, gdzie dziś jest kawiarnia "Gratka", kiedyś chadzano na kawę i lody "do Hassa".
Jezuicka 24. Tam, gdzie dziś jest kawiarnia "Gratka", kiedyś chadzano na kawę i lody "do Hassa". Jolanta Zielazna

Jezuicka 24. Tam, gdzie dziś jest kawiarnia "Gratka", kiedyś chadzano na kawę i lody "do Hassa".
(fot. Jolanta Zielazna)

Ulica Jezuicka 24. Dziś w tym miejscu jest księgarnia Gratka.

To nie był duży lokal. Wtedy, na prawo od wejścia, na bufecie syczał duży ekspress, stoliki miały marmurowe blaty. W głębi dwa, a możę trzy schodki prowadziły na podwyższenie. Tam stało 5 stolików, było wejście do ubikacji, na zaplecze. W sumie - ponad 40 miejsc. W kawiarni było pełno dymu, bo o żadnym zakazie palenia nie było mowy.

Nazwisko właściciela, Hass, stało się szyldem lokalu na długie lata. "Do Hassa" chodziło się nawet wtedy, gdy od lat kierował kawiarnią kto inny i oficjalnie inaczej się nazywała.

- Kiedy szłam do szkoły to kawiarnia już była - wspomina Barbara Hass, córka Stanisława i Reginy, właścicieli kawiarni przy ul. Jezuickiej 24. - Mogła powstać w 1956-57 roku. Ale tata już krótko przed wojną prowadził w Bydgoszczy inną kawiarnię, "Cristal".

Hassowie nie pochodzili z Bydgoszczy. Stanisław (w rodzinie zwany Heniem) był mistrzem cukierniczym. Urodził się w Grodzisku Mazowieckim, w 1899 roku. Jego ojciec Antoni pracował na kolei i dlatego rodzina jakiś czas mieszkała w Rosji. Stanisław tam się uczył.

Do Warszawy wrócili w 1918 roku. W latach 20. Stanisław wyjechał do Sosnowca i tam z żoną Adelą mieli fabryczkę czekolady.

Stamtąd przeprowadzili się do Torunia, przy Królowej Jadwigi prowadzili restaurację i cukiernię "Italja". To był duży lokal - na parterze cukiernia, na piętrze restauracja. Z cukierni do restauracji prowadziły szerokie, wyściełane dywanem schody. Był bilard, a wieczorami odbywały się dansingi. Kanapy, krzesła w cukierni wybite były czerwonym aksamitem, a w restauracji - brązowym.

W "Italji" do produkcji lodów zatrudniony był Włoch. Być może wtedy Stanisław nauczył się, jak ten przysmak przygotowywać?

Zobacz także: Bydgoszczanie XX wieku: najpierw muzeum, a potem lody

Skąd to wszystko wiemy? Za spisanie historii rodziny Hassów wzięła się wnuczka siostry Stanisława - Małgorzata Lorenc. Na podstawie wspomnień i rozmów z członkami rodziny ustaliła i spisała wiele faktów, ocaliła zdjęcia. Sporządziła też drzewo genealogiczne.

"Cristal" poleca wyśmienite pączki

"Dziennik Bydgoski" z 18 października 1938 roku. "Cristal" poleca pączki. Wszystko wskazuje, że lokal należał już
"Dziennik Bydgoski" z 18 października 1938 roku. "Cristal" poleca pączki. Wszystko wskazuje, że lokal należał już wówczas do Stanisława Hassa. Jolanta Zielazna

"Dziennik Bydgoski" z 18 października 1938 roku. "Cristal" poleca pączki. Wszystko wskazuje, że lokal należał już wówczas do Stanisława Hassa.
(fot. Jolanta Zielazna)

Do Bydgoszczy Stanisław Hass z żoną przeprowadzili się w sierpniu 1938 roku.
Kupił kawiarnię "Cristal" przy pl. Wolności 1 i prowadził ją do wybuchu wojny. Mieszkali podobno nad nią, na piętrze.

Ostatnia przedwojenna książka adresowa Bydgoszczy ukazała się we wrześniu 1936 r. Pod adresem pl. Wolności 1 m. 14 mieszkał wówczas Marian Hass, cukiernik. To brat Stanisława. Niewykluczone, że gdy nadarzyła się okazja kupna cukierni, ściągnął brata z Torunia.

Książka adresowa nie podaje nazwiska ówczesnego właściciela "Cristalu", choć wymienia lokal właśnie pod tym adresem.

Małgorzata Lorenc pisze, że bydgoska cukiernia składała się z dwóch dużych pomieszczeń na parterze. Prowadziły do niej dwa wejścia z ulicy: jedno wprost do cukierni, drugie do bufetu. Oba pomieszczenia były połączone, a w przejściu między nimi stała kasa. Pracowała w niej żona Stanisława - Adela. Zaraz za kasą były lody.

W cukierni stały stoliki z marmurowymi blatami. Czy to te same, które zapamiętali bywalcy kawiarni przy ul. Jezuickiej? Nie wiadomo.

W "Dzienniku Bydgoskim" z jesieni 1938 roku nie ma wzmianki o tym, że cukiernię "Cristal" objął nowy właściciel. A często ci, którzy otwierali nowy interes zapraszali klientów. Ale od 18 października, przez niemal tydzień, pojawiają się w "Dzienniku" reklamy "Pączki wyśmienite poleca cukiernia "Cristal". Niestety, nazwiska właściciela znowu nie ma. W tym czasie cukiernia powinna juz należeć do Stanisława Hassa.

Podobnie przed świętami Bożego Narodzenia - wśród kupieckich reklam ukazała się zachęta: "Kto jeszcze nie smakował pączki kawiarni "Cristal" niech się przekona o jakości".

Solidna bufetowa

Władysława Hass (po prawej) - matka Stanisława, ze swoją siostrą Leokadią. Zdjęcie zrobione w latach 1920-1912
Władysława Hass (po prawej) - matka Stanisława, ze swoją siostrą Leokadią. Zdjęcie zrobione w latach 1920-1912 archiwum rodzinne

Władysława Hass (po prawej) - matka Stanisława, ze swoją siostrą Leokadią. Zdjęcie zrobione w latach 1920-1912
(fot. archiwum rodzinne)

W końcu sierpnia 1939 r. Stanisław Hass został zmobilizowany - miał się stawić razem ze swoim samochodem Oplem Kadetem.

W kampanii wrześniowej trafił pod radziecką granicę, ale jeszcze pod koniec września udało mu się wrócić do Bydgoszczy. Ostrzeżono go jednak, więc oboje Hasowie wyjechali z miasta. Na krótko zatrzymali się we Włocławku, później osiedli z w Warszawie. W 1942 roku przenieśli się w Kieleckie. Cały czas utrzymywali się z handlu.

Stanisław zimą 1945 roku wrócił do Bydgoszczy. Od bufetowej, która pracowała przed wojną w "Cristalu" dowiedział się, że sprzęty i zapasy zajął Grey - właściciel znanej w Bydgoszczy przed wojną cukierni i kawiarni "Julius Grey" przy Gdańskiej 35.

- Okazało się - przekazuje Barbara Hass rodzinne wspomnienia - że gdy Niemcy wszystko z cukierni zabrali, bufetowa kazała to sobie poświadczyć. Powiedziała, że musi przed właścicielem jakoś ten fakt wytłumaczyć.

I Niemcy jej poświadczyli.

"Cristal" u Greya

Regina i Stanisław Hass z maleńkim Andrzejem. Plac Wolności, druga połowa l. 40.
Regina i Stanisław Hass z maleńkim Andrzejem. Plac Wolności, druga połowa l. 40. archiwum rodzinne

Regina i Stanisław Hass z maleńkim Andrzejem. Plac Wolności, druga połowa l. 40.
(fot. archiwum rodzinne)

Regina Hass, z domu Sobczak urodziła się w Niemczech (Sewinghausen) w 1917 roku. Tam jej mama wyemigrowała jako młoda dziewczyna, jeszcze przed I wojną światową.

Ale gdy Polska odzyskała niepodległość, całą liczną rodziną przyjechali najpierw do Nakła, później do Bydgoszczy. Jeśli sądzić według ksiąg adresowych, stało się to przed 1933 rokiem. Bo w księdze z 1933 roku figuruje już Stanisław Sobczak, urzędnik państwowy. Rodzina mieszkała przy ul. Kanałowej.

Regina była nauczycielką. Kiedy po wojnie spotkała Stanisława Hassa, on był już wdowcem (Adela zmarła w czasie wojny, w 1944 r.), jej wojna zabrała narzeczonego.

Na podstawie pokwitowania wystawionego w 1939 roku przez Niemców, Stanisław Hass wystarał się u powojennych władz miejskich Bydgoszczy o zgodę na prowadzenie "Cristalu". Dostał już nie pl. Wolności 1, lecz dawny lokal Greya - Gdańska 35. Tam też zamieszkał, w oficynie.

I pod tym adresem kawiarnia "Cristal" przetrwała kilkadziesiąt lat. Ale to nie Hass ją prowadził. Stanisławowi nowa władza pozwoliła cieszyć się odzyskaną kawiarnią ledwo dwa lata. Zabrano mu ją dla Społem. Po kolejnych staraniach dostał naprzeciwko mały lokal jadłodajni przy ul. Gdańskiej. - Rodzice mówili, że to była "Rybna" - wspomina Barbara Hass. - Ale i ją szybko odebrano.

Hass stracił ją po bodaj roku, gdy już wszystko urządził. Także na rzecz Społem. Później - jak pamięta Barbara - jej ojciec jakiś czas pracował w Społem. W końcu, po długich i cierpliwych staraniach, dostał niewielki lokal przy Jezuickiej 24.

W Cechu Rzemiosł Różnych zachował się stary rejestr rzemieślników. Cukiernicy kiedyś należeli właśnie do tego cechu. Stanisław Hass figuruje tam w roku 1952, ale - ciekawostka! - jako adres prowadzonej działalności podana jest ulica Długa 11. Nie jest to więc początek działalności kawiarni , która tkwi w pamięci bydgoszczan. Gdy kawiarnia zaczęła działność przy Jezuickiej, nikt adresu w zgłoszneiu do cechu nie zmienił. Później Stanisław należał jeszcze do cechu w latach 1957-1961.

Nie było dane długo cieszyć się kawiarnią. Zachorował, zmarł we wrześniu 1961 roku.
Prowadzenie kawiarni przejęła jego żona, Regina. Też figuruje w cechowym rejestrze, już przy Jezuickiej.

Niestety, nie ma żadnych dokumentów, życiorysu Stanisława ani Reginy. Cech tego nie wymagał i nie gromadził.

Władysława Hass z synami: Stanisławem (po prawej) i Marianem. Obaj byli cukiernikami.
Władysława Hass z synami: Stanisławem (po prawej) i Marianem. Obaj byli cukiernikami. archiwum rodzinne

Władysława Hass z synami: Stanisławem (po prawej) i Marianem. Obaj byli cukiernikami.
(fot. archiwum rodzinne)

- Hass, Jezuicka 24 - mówi Marian Słomski, dyrektor biura Cechu Rzemiosł Różnych. - Tam był taki specyficzny nastrój, taki rodzinny - wspomina z rozrzewnieniem. - Ja się w tej dzielnicy wychowywałem. Z tego, co pamiętam, zaglądali tam sędziowie, adwokaci. Pachniało świeżo mieloną kawą. I dobre ciastka, wuzetki, mieli.

"U Hassa" wielu bydgoszczan umawiało się na kawę z dziewczyną czy chłopakiem.

Choć Stanisław był mistrzem cukierniczym, to ciast nie piekł. Przy Jezuickiej nie było na to miejsca. - Ciasto mieliśmy od pana Chmielewskiego, którego zakład do dzisiejszego dnia mieści się przy ul. Nowodworskiej - wspomina Barbara. O tym, że swoje wypieki dostarczali do kawiarni Hassa opowiadał na łamach "Albumu bydgoskiego" Michał Chmielewski, który kontynuuje rodzinną tradycję.
Z Nowodworskiej zjeżdżało się Podgórną w dół, Wełniany Rynek, Długa i już.

Przeczytaj: Ciastko od Chmielewskich. Tradycje firmy sięgają 1914 roku

- Teraz wszystko rozwozi się samochodami, ale wtedy ciasto rozwozili rowerem - pamięta Barbara Hass. Rower chyba z przodu (a może z tyłu - pamięć już jest zawodna) miał przymocowaną specjalną skrzynię, do której wsuwało się blachy z ciastem. Świeża dostawa przyjeżdżała codziennie, a nieraz i dwa razy dziennie.

Za to lody Hassowie produkowali sami. Ich smak wielu bydgoszczan wspomina do dziś. - Lody były bajeczne - rozmarza się Barbara. Opowiada, jak je przygotowywano. - Pamiętam emaliowane wiadra pełne żółtek. Owoce przynosiły kobiety z ogrodów. Jak lody poziomkowe, to całe kosze poziomek szły, jak jagodowe, to całe kosze jagód... Później przygotowaną płynną masę przenosiło się do kawiarni, gdzie stała maszyna do lodów i wielkie termosy. Tam masę mrożono.

Problem w tym, że lody robiono w zaadaptowanej piwnicy, do której wchodziło się z podwórza. A z kawiarni na podwórze nie było wyjścia. Trzeba było z wiaderkami wyjść na ulicę, by zaraz, tuż obok, wnieść je do cukierni.

I któregoś razu (to było już po śmierci Stanisława) przenoszenie lodów nie spodobało się Sanepidowi. - Przestaliśmy je przygotowywać - wspomina córka właścicieli. - Mama nie chciała już inwestować w kawiarnię, bo nie wiedziała, jak długo jeszcze będzie ją prowadziła.

Zrobiła jednak remont lokalu, a jakiś czas później Sanepidowi nie spodobało się mycie naczyń. - Najpierw zabroniono ich mycia w zlewie - wspomina Barbara. - Mieliśmy taki duży, żeliwny, 3-komorowy. Naczynia miały być myte i spłukiwane pod ciepłą, bieżącą wodą. Żeby spełnić warunki mama, kosztem kawiarni, wydzieliła mały boks z junkersem, czyli z piecykiem gazowym podgrzewającym wodę do mycia naczyń. Wtedy Sanepid stwierdził, że musi być dodatkowy zlew do płukania. To było takie działanie na zmęczenie prywatnego właściciela - sądzi Barbara.

Córka Hassów pamięta, że byli jedyną wówczas prywatną kawiarnią w Bydgoszczy. - Po jakiejś bójce w społemowskim lokalu, na zebraniu KW PZPR ktoś powiedział, że trzeba brać przykład z lokalu prowadzonego przez samotną kobietę, gdzie jest zawsze porządek, nigdy nie dochodzi do bijatyki, gdzie nie ma pijaństwa i z przyjemnością pije się kawę - opowiada Barbara. - Wymieniono nasz lokal. Mama twierdziła, że to prawdopodobnie pozwoliło jej przetrwać nagonkę na prywatną inicjatywę, którą wtedy zwalczano.

Rodzinne pamiątki - dzbanuszki do śmietanki z kawiarni przy Jezuickiej, pucharki do lodów i dzbanuszki jeszcze z "Italji" oraz od
Rodzinne pamiątki - dzbanuszki do śmietanki z kawiarni przy Jezuickiej, pucharki do lodów i dzbanuszki jeszcze z "Italji" oraz od Greya Barbara Hass

Rodzinne pamiątki - dzbanuszki do śmietanki z kawiarni przy Jezuickiej, pucharki do lodów i dzbanuszki jeszcze z "Italji" oraz od Greya
(fot. Barbara Hass)

Regina Hass po śmierci męża sama prowadziła kawiarnię i wychowywała dwójkę dzieci: 14-letniego syna i 11-letnią córkę. Wspierała ją rodzina.

- Będąc już na studiach brat Andrzej starał się zdawać egzaminy w terminach zerowych, by mamie pomóc - wspomina Barbara. - Ja też w miarę możliwości stałam za bufetem. Tabliczki mnożenia nauczyłam się przeliczając wagę ciasta - śmieje się.

Wytrwali tak do końca listopada 1971 roku. Potem kawiarnię sprzedali. Jeszcze kilka lat w tym funkcjonowała w tym miejscu "Kasztelanka" - z całkowicie zmienionym wystrojem.

Regina dostała pracę w bibliotece na Starym Rynku. Pracowała na zapleczu na swoją emeryturę. Jako prywatna inicjatywa nie miała ubezpieczenia.

Zmarła w 2000 roku. Oboje z mężem pochowani są na cmentarzu Nowofarnym.

Dzieci Hassów nie przejęły cukierniczej pałeczki. Ale kilka drobiazgów zostało na pamiątkę. M.in. dzbanuszki do śmietanki używane w kawiarni na Jezuickiej, pucharki do lodów i dzbanuszki do kawy jeszcze z toruńskiej "Italji" oraz do śmietanki z napisem "Grey".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska