Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi olimpijczycy wrócili do kraju

Marta Zalewska
W dobrych nastrojach, choć mocno zmęczeni podróżą, wczoraj po południu wrócili do kraju z igrzysk olimpijskich w Pekinie reprezentanci Polski.

Do Warszawy przylecieli samolotem rządowym, który tuż przed godziną 16 wylądował na lotnisku Okęcie w Warszawie.

W hali przylotów na zawodników czekały tłumy kibiców, przedstawiciele macierzystych klubów i związków sportowych, rodziny. Największa grupa fanów witała wicemistrza olimpijskiego w rzucie dyskiem Piotra Małachowskiego. Z rodzinnego miasta zawodnika - Bieżunia przyjechali kibice, rodzina oraz orkiestra dęta miejscowej... Ochotniczej Straży Pożarnej, w której kiedyś na trąbce grał wicemistrz olimpijski.

Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotr Nurowski podziękował kibicom za wiele przejawów sympatii, jakie zawodnicy otrzymywali w trakcie igrzysk z kraju. - Pierwsza część igrzysk była dla nas "pod górkę", nie było medali, dochodziły do nas z kraju głosy krytyczne - mówił. - Ale upór zawodników, wola walki sprawiły, że zdobyliśmy dziesięć medali. Uważam, że generalnie igrzyska w Pekinie były dla reprezentacji Polski udane, zatrzymaliśmy tendencję spadkową, którą można było w sporcie od pewnego czasu zauważyć. Świat płynie i biegnie ostatnio trochę szybciej niż Polska - to trzeba przyznać. Jednak nie wolno się poddawać, trzeba wyciągnąć wnioski z tego występu i zabrać się do przygotowań do startu za cztery lata w Londynie.

Blanik na żużlu?
Złoty medalista w gimnastyce sportowej w skoku Leszek Blanik był zadowolony ze swojego występu, choć nie krył, że walka o tytuł mistrzowski była bardzo trudna. - Rywale zrobili ogromne postępy i kilku z nas teoretycznie miało równe szanse - mówił. - W Pekinie szczęście dopisało mi, za cztery lata w Londynie, o ile będę tam startował, wygrać może ktoś inny.

Złoty medalista olimpijski jest wielkim fanem żużla (pomagał w przygotowaniach do sezonu zawodnikom Polonii Bydgoszcz) i po zakończeniu kariery gimnastyka myśli o zrobieniu licencji. - Czekamy długo na tytuł mistrza świata wywalczony przez Polaka, chyba się za to zabiorę - żartował.

Wyjść i walić z całych sił
Tomasz Majewski, złoty medalista w pchnięciu kulą Pekin będzie zawsze wspominał bardzo ciepło, ale jak stwierdził: - Już jest po igrzyskach, trzeba myśleć o kolejnych startach. Wyniki zbliżone do tego, jaki uzyskałem w Pekinie, były w moim zasięgu już od pewnego czasu. Ale byłem wtedy jeszcze na bakier z techniką i dlatego miałem problemy. Przez ostatnie kilka miesięcy znacznie się poprawiłem i wygrałem z silną koalicją amerykańską. Dla nich srebrny medal to porażka narodowa - zapewnił. Na pytanie, co trzeba zrobić, aby o ponad pół metra poprawić w ciągu jednego dnia rekord życiowy, Majewski stwierdził krótko: - Trzeba wejść do koła i walić z całej siły.

Brązowa medalista w zapasach w kategorii 72 kg Agnieszka Wieszczek przyznała, że do sportu trafiła przez ... samochody. Jej ojciec miał warsztat samochodowy, którego bardzo częstym gościem był trener posiadający stare auto wymagające napraw. - Kiedyś, gdy miałam 18 lat, ojciec poprosił trenera, aby zamiast płacić za naprawę, zabrał mnie na obóz sportowy. Tak to się siedem lat temu zaczęło. Jechałam do Pekinu po cichu marząc o medalu. Jednak głośno tego nie mówiłam, by ktoś mnie nie wyśmiał. Jak widać, marzenia się spełniają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska