- Tu się włącza silnik, tu jest manetka gazu, a tu dwa ręczne hamulce - objaśnia Piotr Kodrycki, szef działu technicznego w bydgoskim Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego. - Wsiadamy i jedziemy! - oznajmia i pokazuje, jak jazda powinna wyglądać.
Łatwizna, bo motocykl Yamahy z silnikiem o pojemności 125 cm sześciennych to automat. Nie trzeba wciskać sprzęgła i zmieniać biegów. Ale to tylko pozory, że łatwizna, bo nowoczesna maszyna swoją moc ma i niewprawnemu jeźdźcowi może się spod nóg wyrwać jak narowisty rumak. Czego i ja podczas testu doświadczam.
Jedno jest pewne: człowiek zielony jak wiosenny liść z motocyklowej sprawności egzaminu państwowego nie zda! Musi najpierw potrenować, wyczuć maszynę, jej bezwładność, manetkę gazu i hamulce. To dopiero początek, bo poznać też trzeba plac manewrowy. A ten na początku przypomina prawdziwy tor przeszkód.
Więcej w dzisiejszym (23 maja) papierowym wydaniu Gazety Pomorskiej lub w e-wydaniu.
Czytaj e-wydanie »