Poduszkowiec, który kilka tygodni temu zatonął przy przystani wioślarskiej, właśnie przechodzi gruntowną naprawę. - Straty są naprawdę ogromne - tłumaczy Wiesław Wielochowski. - Została zniszczona cała elektronika, silniki.
Jak szacuje właściciel Konrada, koszty jego "liftingu" mogą sięgnąć nawet 100 tys. zł. Teraz maszyna znajduje się w specjalistycznym zakładzie pod Wrocławiem.
Kiedy będzie sprawny?
- Najprawdopodobniej w połowie czerwca - dodaje Wiesław Wielochowski.
To, czy będzie nadal letnią atrakcją turystyczną Grudziądza i okolic, niestety stanęło pod znakiem zapytania. - Jestem grudziądzaninem i chciałem podzielić się swoim wynalazkiem z mieszkańcami, ale po tym co mnie tu spotkało zwątpiłem - przyznaje pan Wiesław. - Myślę o tym, żeby go przenieść. Może na Mazury.
Jedno jest pewne. W naszym mieście odbędą się loty pokazowe poduszkowca.
Czytaj e-wydanie »