https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nasze dzieci tyją na potęgę. Najszybciej w Europie! [infografika]

Joanna Pluta
Specjaliści ostrzegają -  otyłość prowadzi do wielu poważniejszych schorzeń. Osoby z dużą nadwagą szybko staną się pacjentami kardiologów, diabetologów, ortopedów, a nawet onkologów.
Specjaliści ostrzegają - otyłość prowadzi do wielu poważniejszych schorzeń. Osoby z dużą nadwagą szybko staną się pacjentami kardiologów, diabetologów, ortopedów, a nawet onkologów. archiwum
Z najnowszych badań Instytutu Żywności i Żywienia wynika, że najszybciej w Europie! Jeśli nic się nie zmieni, za parę lat będziemy mieli otyłe społeczeństwo.

Dane są zatrważające. Średnio w Polsce nadwagę diagnozuje się u 22,3 proc. uczniów szkół podstawowych i gimnazjów - co piąty młody człowiek ma za dużo kilogramów. Polska jest w niechlubnej czołówce, jeśli chodzi o szybkość tycia dzieci.

Najgorzej jest w województwie mazowieckim - tam aż 32 procent uczniów podstawówek i gimnazjów ma problem z nadwagą. Najmniejszy odsetek otyłych dzieci notuje się natomiast w Śląskiem, Świętokrzyskiem i Małopolskiem. W naszym regionie nie jest najgorzej - wypadamy lepiej niż średnia dla całego kraju. Ale o tym, by było dobrze także trudno mówić. W Kujawsko-Pomorskiem 20,3 procent dzieci walczy z nadwagą. - Polskie dzieci należą obecnie do najszybciej tyjących w całej Europie. Warto przypomnieć, że w latach 70. poprzedniego wieku nadmierną masę ciała notowano w Polsce u mniej niż 10 proc. uczniów - przypomina prof. Jadwiga Charzewska z Instytutu Żywności i Żywienia. - Winne temu są zmiany stylu życia.

A przede wszystkim brak aktywności fizycznej. - To syndrom pustych podwórek - tłumaczy dietetyk Anna Kaczanowska. - Dzieciaki większość czasu spędzają w domu, przed telewizorem albo komputerem i podjadają, nie wiedząc nawet co jedzą. Jeśli do tego dochodzą fast foody jest już naprawdę źle. Załóżmy, że dziecko w wieku wczesnoszkolnym potrzebuje około 1400-1500 kalorii w ciągu doby. Jedna wizyta w popularnym fast foodzie - jeden burger i frytki to około 700 kcal, czyli połowa dziennego zapotrzebowania. Doliczmy jeszcze gazowane, słodkie napoje i pozostałe posiłki, które dzieci spożywają w ciągu dnia, a zrobi się z tego masa kalorii.
Dużym problemem wg dietetyczki jest też to, że dzieci nie jedzą śniadań. - Później wpadają do szkoły, są głodne, kupują więc słodkiego batona, napój, drożdżówkę. - Sklepiki szkolne zdążyły narobić dużo złego. Na szczęście ich asortyment się zmienił. Ale dla niektórych jest już za późno. Pozostaje dobra dieta i aktywność.

Jednak nie tylko z dziećmi jest źle. Dorośli też nie mają się czym chwalić. - Szacuje się, że już 64 proc. mężczyzn w naszym kraju ma nadmierną masę ciała W przypadku kobiet odsetek ten sięga już 49 proc. Niestety, na tym nie koniec - ostrzega prof. Mirosław Jarosz z IŻiŻ. - Epidemia otyłości w najbliższych latach w Polsce będzie narastać.

Co możemy zrobić? - Wprowadzać kolejne programy żywieniowe do szkół - mówi Kaczanowska. - Edukować, a przede wszystkim dawać dobry przykład. Dzieci robią to, co dorośli, jeśli więc mama wciska swojemu dziecku brokuły na obiad, a sama je pizzę, jak to dziecko ma się nauczyć, co jest zdrowe?

Zobacz także: Był otyły, więc został zwolniony z pracy. Czy w regionie jest dyskryminacja ze względu na wagę?

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

P
Przemek

Problem to nie tylko wypełniacze czyli słodycze i napoje. Zgoda, dzieci po nich czują się chwilowo syte i mają swój problem z głowy. Mało w przestrzeni publicznej mówi się natomiast o warzywach, kładąc nacisk na owoce a w szczególności jabłka a przecież warzywa dostarczają dużo błonnika i witamin. I o wiele lepiej sycą głód. Proszę dla porównania spróbować soku z ośmiu warzyw Gomaru Pińczów. Takich rzeczy nie powinno nigdy zabraknąć w szkolnych sklepikach.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska