Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze jagnięta potrzebują promocji

Lucyna Talaśka-Klich, [email protected], tel. 52 32 63 132
Prof. Bronisław Borys z jagnięciem rasy merynos barwny. W Zakładzie Doświadczalnym koło Janikowa, hodowane są także owce kołudzkie
Prof. Bronisław Borys z jagnięciem rasy merynos barwny. W Zakładzie Doświadczalnym koło Janikowa, hodowane są także owce kołudzkie Fot. Lucyna Talaśka-Klich
Konsumenci i restauratorzy szukają jagnięciny, producenci tego mięsa nowych rynków zbytu. Byłoby inaczej, gdyby właściciele owczych stad nawiązali współpracę z przetwórcami.

Podbydgoska restauracja. W menu można znaleźć potrawy z jagnięciny. Skąd pochodzi mięso? - Z Polski - mówi właściciel restauracji. - Jest wyśmienite! Włosi za nim przepadają i mają rację.

Gdzie konkretnie je kupuje? - To moja sprawa - odpowiada zdenerwowany restaurator. Po chwili dodaje: - Mam swoje źródło. Mięso jest badane i zdrowe. W Polsce są ogromne problemy z kupnem jagnięciny w rozsądnej cenie. Zwierzęta jeżdżą daleko do ubojni. Potem trzeba mięso przywieźć i dlatego koszty rosną.

Na sprzedaży owczej wełny już nie zarobią

W Kujawsko-Pomorskiem żyje około 10 tysięcy owiec. W połowie lat osiemdziesiątych minionego wieku było ich ok. 200 tysięcy.

Liczebność pogłowia zaczęła gwałtownie maleć, gdy owcza wełna przestała być towarem poszukiwanym.

- A gdyby nie było dopłat unijnych do hodowli zachowawczej, to tych zwierząt byłoby jeszcze mniej - uważa Janusz Wojciechowski z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie.
Dziś te zwierzęta są utrzymywane głównie w powiecie nakielskim i w okolicach Włocławka. Rolnicy sprzedają je na mięso. Sporo jagniąt z naszego regionu jedzie w grudniu do Włoch.

- I na eksporcie opiera się sprzedaż polskich jagniąt, choć wcale nie musi tak być - mówi prof. dr hab. Bronisław Borys z Zakładu Doświadczalnego w Kołudzie Wielkiej, który należy do Instytutu Zootechniki Państwowego Instytutu Badawczego. - Znacznie więcej jagnięciny można by sprzedawać w Polsce. I to nie tylko dlatego, że w czasie piłkarskich mistrzostw Euro 2012 przyjadą do nas muzułmanie. Przede wszystkim warto zachęcić Polaków do jedzenia tego bardzo wartościowego mięsa. Dlatego trzeba rozwiązać problemy naszego, krajowego rynku.

Rolnicy powinni się skrzyknąć i działać razem

Profesor jest członkiem działającego od około roku ogólnopolskiego Zespołu do spraw Promocji Mięsa Jagnięcego.

- Na jedno z ostatnich spotkań zaprosiliśmy przedstawicieli wszystkich grup zainteresowanych rozwojem tego rynku: hodowców owiec, przetwórców, restauratorów i lekarzy weterynarii - wyjaśnia Bronisław Borys. - Z zaproszenia nie skorzystali tylko lekarze. Wnioski ze spotkania - w Polsce jest ponad sto zakładów mięsnych, które mogą ubijać owce, ale wiele z nich nie robi tego, bo im się nie opłaca.

A żeby nie narzekali na opłacalność, rolnicy powinni się skrzyknąć, by zapewnić stałość dostaw żywca do ubojni.

Szara strefa w Polsce nadal ma się dobrze

- Poza tym restauratorzy nie chcą kupować całych tuszek, ale elementy, dlatego szara strefa wciąż ma się dobrze - dodaje profesor.

Jego zdaniem także konfekcjonowaniem mięsa mogliby zająć się gospodarze.

- I jest szansa, że zarobiliby na tym więcej niż na sprzedaży żywych jagniąt zagranicznym odbiorcom - uważa Bronisław Borys. - Ale by tak się stało, powinni nauczyć się ze sobą lepiej współpracować. Tymczasem na razie działają w Polsce zaledwie dwie grupy producenckie skupiające właścicieli stad owiec. Bo związki owczarskie wszystkiego za nich nie załatwią.

Zdaniem profesora stworzenie systemu uboju i dystrybucji mięsa, może bardzo pomóc polskiemu owczarstwu. Jednak bardzo ważna jest też promocja jagnięciny. - W Polsce nie ma tradycji jedzenia tego mięsa - przyznaje profesor. - Choć nigdy nie będzie to towar dostępny dla wszystkich konsumentów!

Bo wyprodukowanie jagnięciny kosztuje znacznie więcej niż wieprzowiny czy mięsa z kurczaków. W dodatku opłacalność zależy też od regionu.

- W górach, gdzie jest więcej trwałych użytków zielonych i nieużytków, ten koszt jest niższy - tłumaczy Bronisław Borys. - W Kujawsko-Pomorskiem kilogram tuszki jagnięcej musi kosztować co najmniej 30 złotych, by gospodarz nie ponosił strat.

Baran zje nawet odpady z cebuli

Aby produkcja jagnięciny była opłacalna, rolnicy krzyżują matki lokalnych lub uszlachetnionych ras z trykami ras mięsnych. Wtedy plenność jest lepsza, a dzienne przyrosty masy wysokie.

- W Kujawsko-Pomorskiem niektórzy hodowcy, jeśli nie mają użytków zielonych, karmią owce na przykład resztkami z produkcji cebuli, brokułów czy groszku - wyjaśnia profesor.

Coś specjalnego na grilla dla gości

Pomimo tego, że jagnięcina nie jest tania, zainteresowanie tym mięsem rośnie. - Oprócz właścicieli restauracji i hoteli, szukają go coraz częściej także prywatne osoby, które na przykład chcą poczęstować gości czymś specjalnym - mówi profesor. - Jeśli zadbamy o promocję, zainteresowanie będzie jeszcze większe.

- Promocja jagnięciny na pewno jest potrzebna - twierdzi Maria Buczyńska, dyrektor bydgoskiego biura Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz. - Ale równie ważne jest też złagodzenie przepisów weterynaryjnych i administracyjnych. Bo dotąd rolnicy byli karani nawet za to, że ubili jagnię w gospodarstwie na własne potrzeby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska