Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie bez powodu to miejsce nazywane jest Holandią w miniaturze [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Jolanta Zielazna
Fot. Jolanta Zielazna
Wszystkie najciekawsze budowle są tu na wyciagnięcie ręki. W ciągu kilku godzin przyjemnego spaceru możesz zobaczyć Euromast w Rotterdamie, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze, zerknąć na amsterdamskie lotnisko Schiphol, pola tulipanów czy targ serowy w Alkmaar. A przecież atrakcji jest znacznie więcej.

Madurodam - Holandia w miniaturze

Rzeczywistość pomniejszona

Kto planuje wyjazd do Holandii, a zwłaszcza z dziećmi, Madurodam (Haga) powinien umieścić jako punkt obowiązkowy na trasie.

Na 18 tysiącach metrów kwadratowych w kształcie ćwierci koła mieści się najmniejsze miasto. Z 66 tysiącami "mieszkańców". Wszystkie obiekty są zbudowane w skali 1: 25. Nie bez kozery więc Madurodam nazywany jest najmniejszym miastem Holandii. Drzewa nie mają więcej niż 60 cm. I nie są to bynajmniej miniaturki! To drobnolistne odmiany, systematycznie przycinane przez pracowników. Gdyby nie to, dorosłyby do wysokości nawet 15 metrów!

Zadziwia dbałość o szczegóły i pietyzm, z jakim odtworzono wygląd budynków, ulic, portów, stacji kolejowej, statków. W kieszeni warto mieć kilka monet 10 eurocentów. Można nimi uruchomić pociągi czy ciężarówki.

Student prawa na wojnie

Choć Madurodam to park rozrywki, jego nazwa jest echem tragicznej historii. Bo to niezwykły pomnik młodego bohatera II wojny światowej - George'a Maduro.
To jego rodzice szukali sposobu, jak upamiętnić syna, który nie ma nawet własnego grobu, zginął w Dachau.

Kim był George Maduro? Ot, zwyczajnym studentem prawa w Leiden, który w grudniu 1939 roku złożył przysięgę i służył w wojsku. Tak było aż do maja 1940 roku, do niemieckiego ataku Hagę. Maduro wsławił się tam bohaterską akcją, za którą później został odznaczony.

Wrócił do Leiden, próbował zająć się studiami, ale pech chciał, że gazety opisały jego zasługi w podczas haskiej akcji. Było kwestią kilku dni, by Niemcy namierzyli Maduro, aresztowali go i posłali do więzienia w Scheveningen. Po roku został wypuszczony i uznał, że Leiden jest zbyt niebezpieczne dla niego. Przeniósł się do Hagi, zaangażował w podziemny ruch oporu, działał także w Belgii.
Wtedy ponownie został złapany przez Niemców, trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tam 9 lutego 1945 roku zmarł na tyfus. Jego ciało zostało spalone wraz z tysiącami innych, którzy zginęli w tym obozie. Oto dlaczego jego rodzice chcieli postawić swemu synowi pomnik.

Pomnik wojennego bohatera

I gdy zastanawiali się, jak to zrobić, zetknęli się z panią Boon-van der Strap ze stowarzyszenia, które wspierało sanatoria dla holenderskich studentów. Powstało ono dwa lata po zakończeniu wojny, pozwalało leczyć się i studiować.

Ale organizacja pilnie potrzebowała pieniędzy. Wtedy Boon-van der Strap przypomniała sobie o miniaturowym angielskim miasteczku w Beakonsfield. Dochody z niego były takie, że właściciele dokładali z nich do różnych charytatywnych przedsięwzięć.
Pomyślała, że podobne może przecież powstać w Holandii. A zyski z niego zapewnić dochód na utrzymanie sanatoriów i opiekę nad studentami.

Państwo Maduro spotkali się z Boon-van der Strap i uznali, że przekażą pieniądze na budowę miniaturowego miasteczka. I że to będzie najlepszy pomnik poświęcony ich synowi.

Tę historię szczegółowo poznać można na internetowej stronie miasteczka. Przewodnicy zwykle opowiadają ją w dużym skrócie. Do dziś fundacja wspiera różne cele charytatywne, ale już nie sanatoria dla studentów.
2 lipca 1952 roku park Madurodam został oficjalnie otwarty.

Między Schiphol a polderami

Jego wygląd od tego czasu nie był zmieniany.
Ale w 1996 park powiększył się. Pojawiło się wejście z dwiema tamami zbudowanymi obok, wielofunkcyjnymi salami konferencyjnymi i halą wystawową.

Największym budynkiem zaprojektowanym po otwarciu miasteczka był odnowiony port lotniczy Schiphol w Amsterdamie. Po całkowitej przebudowie został pokazany w 2003 roku. Wieża kontroli lotów ma 4 metry.

Kupując bilet (dla dorosłych kosztuje 14,50 euro, dzieci do 11 lat mają zniżkę) warto pamiętać o zabraniu przewodnika w języku polskim. Dzięki temu można więcej dowiedzieć się o każdym z obiektów.

I nie wiadomo, w którą stronę się kierować, bo chciałoby się zobaczyć wszystko naraz, żeby - broń Boże! czegoś nie przeoczyć.

Detale i precyzja

Madurodam dzieli się na cztery wyraźne części: centrum z kościołem, muzeum, budynkami rządowymi; poldery; port (najważniejsze przedsięwzięcia techniczne) i rekreacja-relaks.

Najlepiej widać to na planie, bo podczas spaceru co chwilę zbacza się ze szlaku i kieruje w stronę tego, co akurat przykuło wzrok. Nie ma rady, trzeba obrać taktykę: albo idziemy intuicyjnie i w przewodniku szukamy numerów obiektów, by zobaczyć, co oglądamy, albo trzymamy się podpowiedzi organizatorów.

Pierwsze zachłyśnięcie się szybko mija i zaczynamy wszystkiemu wnikliwie się przyglądać. Podziw budzi pietyzm, z jakim oddano szczegóły budowli, detale urządzeń technicznych, precyzja odtworzonych rozwiązań. Te wszystkie samochody, samoloty, statki, pociągi, ławki, zieleń, drzewka wprawiają w zdumienie.

Bez trudu przenosimy się z jednej części Holandii w inną, pokonujemy nie kilometry, a metry, czas szybko mija. Przy wyjściu zobaczyliśmy holownik z rotterdamskiego portu. Niewiele większy od kaczki, która akurat pływała po wodzie. I wszystko zyskało właściwe proporcje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska