- Nie mamy już siły. Boimy się o zdrowie swoje i naszych dzieci. Mamy mdłości, bolą nas głowy - wyliczają mieszkańcy Wiąga. Są umęczeni wdychaniem szkodliwych oparów. Dodają, że trwa to od wielu lat. Sprawę skierowali do urzędników i na policję.
Już mieli wychodzić
- Urządziliśmy na miejscu lustrację - relacjonuje Jerzy Czyż, szef wydziału ochrony środowiska starostwa powiatowego w Świeciu. - Już o 8 rano pojawiliśmy się we Wiągu silną grupą: policja, straż miejska, pracownicy starostwa i urzędu miejskiego oraz inspektor z Sanepidu. W tym czasie folie były opalane właściwie - trocinami. Już mieliśmy wychodzić, gdy pani z Sanepidu otrzymała wiadomość, że granulat przechowywany jest w pomieszczeniu gospodarczym. I rzeczywiście, znaleźliśmy go aż 34 tony. Nie mamy pewności, co do jego pochodzenia, ale wydaje się nam, że są to przetopione klawiatury komputerowe, bo dużo ich tam widzieliśmy.
Nic się nie zmienia
Tadeusz Pogoda, burmistrz Świecia, wydał decyzję o usunięciu granulatu. - Liczymy, że to rozwiąże problem - mówi Jerzy Czyż. W co nie wierzą sąsiedzi ogrodnika. - Smród jest, jak był. Nic się nie zmienia, poza tym, że ogórki pod folią już dojrzały. Nie polecamy ich nikomu, koto dba o swoje zdrowie.
Aż do skutku
- Jeśli nawet folie były opalane granulatem, nie powinno to zaszkodzić warzywom - podkreśla Jerzy Czyż. - W przeciwieństwie do ludzi, w kierunku których leciały opary. Mogę ich uspokoić, że w razie kolejnych alarmów w tej sprawie, lustracja u ogrodnika we Wiągu będzie powtórzona. Aż do skutku.