https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie jesteś sam (a)

Joanna Zeter, psycholog
Jako stała czytelniczka rubryki "Nie jesteś sam(a)" szukam odpowiedzi na własne pytanie, z którym borykam się od kilku miesięcy i nadal nie mam odpowiedzi. Ostatecznie postanowiłam sama napisać i zapytać: co Pani sądzi o "zmuszaniu" starszych ludzi do przejścia na emeryturę?

     Mam 60 lat; pracuję od 18 roku życia. Czuję się dobrze, nie choruję. Jestem sama, po rozwodzie. Dzieci od dawna poza domem, mają swoje rodziny i dochody. Pomagam im finansowo i czerpię z tego dużo radości. Ale do opieki nad wnukami i sprzątania mieszkań nie nadaję się w żadnym razie. Sama zatrudniam dobrą kobietę, która raz w tygodniu ogarnia moje pokoje i gotuje coś na dwa, trzy dni.
     Lubię swoją pracę. Poświęcam jej każdą chwilę, nie przeliczam czasu pracy na zarobek. Dyrekcja to docenia. Z ich strony nie padło żadne zdanie zachęcające do skorzystania z prawa do emerytury. Wręcz przeciwnie dyrektor mówi czasem, że beze mnie "zginąłby on i firma". Jest to zawsze miłe i mobilizujące. Problem z koleżankami, znajomymi, z całym moim otoczeniem, gdzie wszyscy rozmawiają o tym, jak dzisiaj ciężko młodym. Nie ma pracy, nie ma perspektyw. Zdaniem moich koleżanek (które są już na emeryturach lub rentach) wszyscy powinniśmy się solidaryzować i ustępować miejsca młodym. Trzeba dać im szanse! Te rozmowy są prowadzone przy mnie i wiem, że do mnie kierowane. Córki mówią wprost, po co ty jeszcze pracujesz? Wypocznij! Skorzystaj z życia! Zostaw wreszcie tę firmę! Ale ja nie wyobrażam sobie życia bez pracy? Z drugiej strony rozumiem argumenty przyjaciół i rodziny. Nie wiem, co zrobić? Muszę podjąć decyzję w najbliższym czasie. Z urlopu zdrowotnego wraca koleżanka, dużo młodsza, wprowadzałam ją w zawód. Wiem, że liczy na moje stanowisko. Ma szansę. Jeśli odejdę. (?)
     
**
Przyszła Emerytka **
     Przejście na emeryturę jest zawsze kryzysem. Jego rozwiązanie zależy od wcześniej przygotowanych przestrzeni naszej życiowej działalności. Nie można nigdy żyć tylko pracą; tak jak nie można nigdy żyć tylko problemami swoich dzieci. I jedno i drugie kiedyś od nas odchodzi. I trzeba mieć w zanadrzu inne pasje, inne zainteresowania, inne przestrzenie, które zagospodarujemy czasem, nagle długim i wolnym. Znam cudownych ludzi, którzy na emeryturze podróżują, uprawiają działki; chodzą do kin, teatrów, do filharmonii. Znam ludzi, którzy się uczą na Uniwersytecie Trzeciego Wieku lub piszą, uczą innych. I są szczęśliwi, spełnieni, i nadal zdrowi. I znam innych, bez tych zajęć; takich, którzy zaczynają chorować, wpadają w depresję, czasem odchodzą na zawsze. Ale to nie jest prosta zależność. Mogą zdarzyć się ludzie, których sensem życia jest praca i nic poza nią. Myślę, że tak stało się w Pani wypadku. W tej sytuacji nie radzę jeszcze odchodzić. Pani nie jest przygotowana do odejścia. A skoro Pani nie musi, to po co? Proszę nadal pracować i cieszyć się swoją zawodową aktywnością. Ludzkie rady, może i słuszne, nie pasują do Pani.
     Przyszłość i tak przyniesie zmiany. Emerytura czeka Panią trochę później niż innych. Warto się do niej przygotować. Warto najbliższe miesiące czy lata przeznaczyć na poszukiwanie innych form spędzania wolnego czasu. Gdy określi Pani swoje nowe pasje, łatwiej będzie podjąć decyzję.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska