Na Ciechocińskim Deptaku Sław, 1 maja, swoją gwiazdę odsłonił piosenkarz Jacek Szyłkowski. Odsłonięcie gwiazdy poprzedziło spotkanie z artystą w Teatrze Letnim, gdzie opowiadał o życiu i drodze do kariery.
Było to jedno z nielicznych spotkań, na które przyszły tłumy. Podobnie, jak na wszystkie jego koncerty. Często przed Muszlą Koncertową, gdzie występuje, brakuje miejsca.
Jacek Szyłkowski urodził się w 1953 roku w Pułtusku, gdzie rozpoczął swoją muzyczną podróż. Już jako młody chłopak założył zespół Medium, a jego talent rozwijał się pod okiem prof. Katarzyny Zachwatowicz na wydziale wokalnym oraz na muzykologii. Pochodzi z rodziny, która mimo skromnych warunków, była pełna miłości i wsparcia.
Muzyka towarzyszyła mu od najmłodszych lat. Jak sam wspomina, podczas wizyt w kościele śpiewał najgłośniej, co często kończyło się upomnieniami od siostry. To właśnie te chwile ukształtowały jego miłość do muzyki, która stała się jego życiową pasją.
- Gdy szliśmy do kościoła, zawsze najgłośniej śpiewałem. Siostra musiała dać mi szturchańca, żebym był ciszej. Muzyka była ze mną od zawsze – odpowiada
Szyłkowski koncertował w wielu krajach, w tym w USA, Niemczech, Chorwacji, Finlandii i Szwecji. W 1978 roku wyjechał do Finlandii, gdzie spędził 15 lat. Choć początkowo miał to być krótki wyjazd, czas spędzony za granicą okazał się dłuższy.
- Miało być na chwilę, ale trochę czasu upłynęło. Zawsze tęskniłem za rodziną i Polską. Jestem patriotą stąd w moim repertuarze tylko polskie utwory. W Finlandii miałem zapis w kontrakcie, że połowa wykonywanych utworów musi być po fińsku, co było dla mnie wyzwaniem ze względu na trudność języka - opowiadał podczas spotkania.
Do Ciechocinka trafił przypadkiem, kiedy w 1997 roku Janusz Ceglewski, ówczesny właściciel Radia Las Vegas, zaproponował mu współpracę.
Pierwszy występ z Radiem dał w Kruszwicy. Jego utworu nie schodziły z pierwszych miejsc.
- Nagrałem piosenkę "Płyną statki do Malagi" i w 1997 roku Janusz Ceglewski, ówczesny właściciel Radia Las Vegas zaproponował mi cykl koncertów w Ciechocinku. Napisałem jedną piosenkę o uzdrowisku, później kolejną. W końcu przeprowadziliśmy się tu z żoną - opowiada Jacek Szyłkowski.
Pan Jacek wydał kilka płyt, ale także wykonał piosenki o Ciechocinku, które zawsze do gustu przypadają kuracjuszom. Autorem większości tekstów jest przyjaciel artysty, mieszkaniec Robert Biadun.
Na „muzycznej emeryturze” koncertuje głównie w Ciechocinku. Wiele jego koncertów jest charytatywnych. Jest znany z otwartości serca i gotowości do pomocy innym, co wyniósł z domu rodzinnego. Jego ojciec, przedwojenny oficer, nauczył go, że warto żyć tak, by ludzie pamiętali go jako dobrego człowieka.
Prywatnie Jacek Szyłkowski jest od 52 lat żonaty, ma dwie córki i wnuka Karola. Choć jego dzieci nie poszły w jego ślady, obie ukończyły szkoły muzyczne. Jedna z córek jest naukowcem, a druga pracuje w radiu. Wnuk Karol to znany model, który współpracuje z najlepszymi domami mody.
W 2025 roku na Ciechocińskim Deptaku Sław swoją gwiazdę odsłoni Irena Santor, co zaplanowano na połowę sierpnia. To wydarzenie z pewnością przyciągnie wielu miłośników polskiej muzyki, podobnie jak miało to miejsce podczas uroczystości Jacka Szyłkowskiego.