https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie jesteś sam(a)

Joanna Zeter, psycholog
Chciałbym nawiązać do listu z 20 grudnia 2002 roku, a mianowicie do historii 38-letniego mężczyzny, który mimo założonej wcześniej rodziny pokochał bezgranicznie zamężną kobietę.

     Nie nam sądzić, czy miłość do kobiety mającej własną rodzinę, męża, dzieci, która świadomie daje się pokochać, aby później zranić na tyle boleśnie, żeby próbować odebrać sobie życie; czy taka miłość może zasługiwać na przykład na potępienie. W końcu każdy ma prawo być kochanym, a miłość dosięga nawet tych, którzy wcześniej w jakiś sposób ułożyli sobie życie, niekoniecznie u boku partnera wymarzonego, upragnionego.
     Opis nie spełnionej, nie odwzajemnionej miłości jest mi szczególnie bliski. Przechodziłem drogę pełną bólu, rozpaczy, żalu, a nawet nienawiści do osoby obdarzonej miłością. Wiele razy pojawiały się myśli samobójcze, jako ten najprostszy sposób rozwiązania problemu, swoistej ucieczki. Niestety, wielu wybrało tę drogę. Ale są wśród nas osoby, które w porę zrozumiały, mimo cierpienia, co znaczy tak naprawdę żyć. Jaki cios i jaki ból zadałaby nasza śmierć rodzinie, przyjaciołom, znajomym.
     Potrafiliśmy zrozumieć, że odbierając sobie życie zadajemy cierpienie osobie, przez którą to zrobiliśmy. Skazujemy ją na świadome obwinianie się za nasz czyn, na poczucie współwiny, a nawet winy za naszą śmierć. Myślę, że to o wiele większy ból, niż nasz, spowodowany odrzuceniem. Nie zasługuje na to żadna osoba, a tym bardziej ta, dla której byliśmy gotowi zrobić wszystko. Nie krzywdzi się osób, które kochamy, nawet, jeśli jest to miłość nie odwzajemniona. Minie sporo czasu zanim ponownie odzyskamy siły i chęci do życia. To zrozumiałe, w końcu zostaliśmy boleśnie zranieni przez osobę, którą kochaliśmy. Musimy jednak pamiętać, że każdy z nas ma dla kogo żyć. Mamy rodziny, przyjaciół, jakieś nie załatwione do końca sprawy. To bardzo dużo! (Czas pozwoli nam spojrzeć z dystansem i dziękować, że pod presją chwili nie podjęliśmy decyzji, decyzji o własnej śmierci.
     PAWEŁ
     Pana list nie przedstawia problemu, nie zadaje pytań, nie szuka porady. Jest świadectwem refleksji, mądrych wniosków, dojrzałych decyzji. Dzieli się Pan swoim doświadczeniem i przemyśleniem - tym, do czego ciągle w naszej rubryce namawiamy. I bardzo się cieszę, że uznał Pan za konieczne właśnie w tym duchu napisać. Rzadko publikujemy listy, które nawiązują do poprzednich i które polemizują z ich treścią lub z moją odpowiedzią. Rzadko publikujemy, chociaż otrzymujemy ich coraz więcej i coraz częściej. Myślę, że to dobry znak. Myślę, że to znak - dowód społecznej świadomości, iż tak naprawdę, w swojej sprawie, każdy jest najlepszym ekspertem. Dobrze, gdy jest ekspertem takim jak Pan. Gratuluję i dziękuję.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska