Zainteresowanie tematem śmierci jest udziałem wszystkich, których interesuje tajemnica życia. Śmierć jest faktem, rzeczywistością, podobnie jak życie. Wiemy, że umrzemy, ale nie wiemy, czym śmierć jest, nie chcemy w nią uwierzyć. Odsuwamy jej rzeczywistość i, na różne sposoby, pozbawiamy jej sensu. A "śmierć bez sensu zatruwa wszelki sens, jaki można by nadać życiu". To filozofia. Jedna z dróg, jaką można wybrać, próbując rozwiązać problem podobny do Pani. Po prostu - zainteresować się tematem! Czytać, dyskutować. Nie zwalczać! Sama Pani widzi, że myśli zwalczane wracają z podwójną siłą. Wszystko co obsesyjnie odrzucamy, nabiera mocy i zaczyna nad nami panować. Jedyna droga - nie zwalczać! Przyjąć, poznawać! Jedną z lektur, które mogę polecić, jest książka Chrystiana Chabanisa "Śmierć - kres czy początek". Autor zaprosił do dyskusji o śmierci największych myślicieli, naukowców, lekarzy; tych, którzy stykają się ze śmiercią na co dzień i tych, których interesuje pełnia naszej egzystencji. Zaprosił też czytelników do przeprowadzenie rozmowy z własnym życiem i własną śmiercią.
Oczywiście, moja rada może nie być trafiona. Może obsesja Pani myśli i wracające natręctwa wymagają specjalistycznej pomocy. Nie wiem. Jest Pani osobą po studiach, dojrzałą, świadomą. Tylko Pani może ocenić, czy kontroluje jeszcze swoje myśli, czy też One ostatecznie panują już nad Panią. W takiej sytuacji - żadna porada w gazecie nie rozwiąże dylematu. Leczeniem natręctw i obsesji zajmują się Poradnie Zdrowia Psychicznego, czasem długo, ale zawsze indywidualnie, w osobistym kontakcie z pacjentem.
Nie jesteś sam(a)
Joanna Zeter, psycholog
Mam ukończone studia, pracę, narzeczonego. W przyszłym roku zamierzamy się pobrać. Wszystko jest super, ale odkąd sięgam pamięcią, zawsze budziłam się i zasypiałam z myślami o śmierci. To one dawały mi wewnętrzny spokój, kontrolę nad własnym życiem, pozwalały przetrwać trudne chwile. Dzisiaj, im bardziej chcę się od nich uwolnić, powracają, z podwójną siłą. Stały się natrętne, nie do zniesienia. Są jak narkotyk, który zabija, powoli, ale skutecznie. Czasami nad nimi nie panuję. Myślałam, że sama z tego wyjdę, ale nie potrafię. Taka mądra nie jestem. Czuję się coraz gorzej. Czasami myślę, że jak nic się nie zmieni, to zwariuję. Chcę sobie pomóc, ale nie bardzo wiem jak. Proszę o możliwie szybką odpowiedź. 26-LATKA