Szlachetna Paczka opublikowała najnowszy Raport o biedzie. Czytamy w nim, że niemal 2,5 miliona ludzi w naszym kraju żyje w skrajnym ubóstwie. Wśród nich ponad pół miliona to dzieci, a około 400 tysięcy to seniorzy. Na przeżycie każdego dnia mają oni niecałe 29 zł. Autorzy tegorocznego raportu posługują się nazwą fikcyjnego miasta „Biedańsk”, aby uzmysłowić nam jak pokaźna jest ta grupa.
Może nie będę zbyt miły, ale nie zatrzymam się na słowie bieda czy ubóstwo. Wyjaśnię co to konkretnie oznacza. Sytuacja materialna biedańszczan jest tak zła, że głodują, nie realizują recept i muszą odmawiać swoim dzieciom zakupu nowych butów. Jak czują się ci ludzie? Co myślą o naszym kraju? Co z ich godnością? Ta bieda odbiera poczucie wartości i sens istnienia. A nami powinna wstrząsnąć.
Hojność. Dzielenie się tym co mamy. Wspieranie słabszych. Niedawno znalazłem w mojej wsi sensor do Thermomixa. W oryginalnym opakowaniu i pachnący świeżością. Może kurier go zgubił, a może spadł komuś, kto zapomniał, że położył go na dachu samochodu. Zamieściłem wiadomość na Facebooku, że sensor czeka u mnie na właściciela. Nikt się nie zgłosił, ale odezwała się pewna pani i zadeklarowała, że go odkupi. Podałem cenę – 500 złotych (niższa od sklepowej o prawie dwie stówy) i informację, że całą kwotę przekażę na dom dziecka. Pani odparła, że na OLX może kupić sensor za 400 złotych. Odpisałem, że jeśli dorzuci 50 złotych, ja zrobię to samo i sensor będzie jej. No takie negocjacje, bo przecież cel szczytny. Tymczasem pani podziękowała i już się więcej nie odezwała. Poszło o pięć dych…
Nie wszyscy jesteśmy tak obliczeni i skąpi. Słuchacze Polskiego Radia PiK gremialnie odpowiedzieli na nasz apel, by wesprzeć powodzian. Paskudną cechą mediów jest to, że skupiają uwagę na różnych wydarzeniach najwyżej przez tydzień, może dwa. A na terenach dotkniętych wrześniowym kataklizmem jest dramat. Zimno, brudno i śmierdząco. Niestety powoli zapominamy o tym.
Dlatego, gdy Słuchacze PiK-a zaczęli przynosić dary do Rozgłośni, poczułem wzruszenie. To nie byli bogacze, tylko skromni ludzie, dla których nie jest obojętne co czują inni. Nasza akcja zakończyła się sukcesem, do którego dołożyliśmy tylko niewielką cegiełkę. Czasem, aby pomóc wystarczy zauważyć. Brak elementarnej uważności i empatii w obliczu nieszczęścia jest porażający.
Pieniądze można łatwo stracić i zamieszkać w Biedańsku. Podobnie z wolnością. Kilka lat temu byłem uczestnikiem ciekawej rozmowy. Pewien bogaty człowiek, już po 70-tce, stwierdził, że największym szczęściem jego życia jest to, iż nie doświadczył wojny. Bardzo się wtedy zdziwiłem, bo przecież żadnej wojny miało już nie być. Z czego tu się cieszyć? Fukuyama przekonywał, że mamy koniec historii, a demokracja liberalna stanowi szczyt osiągnięć zachodniej cywilizacji. W jakiej iluzji my żyjemy?! Ukraina przegrywa. Hitler. Stalin. Putin. Naprawdę wierzymy, że NATO nas obroni? Zadziwia mnie wiara w sojusze i zaklinanie rzeczywistości. Możemy domagać się rozliczenia rzezi wołyńskiej, ale jednocześnie pomagajmy Ukraińcom, bo inaczej będzie bieda…
Na koniec o słowach. Marschall Rosenberg, twórca ciekawej metody komunikowania się zwanej Porozumieniem bez przemocy zwykł mawiać, że mogą być one oknami, ale i murami. Lubię słowa. I wydaje mi się, że doceniam ich moc. Zawsze myślałem, że najważniejszym dla mnie słowem jest wiarygodność. Być godnym wiary… Jakie to piękne! Siostrzanym dla wiarygodności słowem jest niezależność. W moim zawodzie te właśnie wyrazy są konstytutywne. Ostatnio przykleiło mi się do głowy jeszcze jedno słowo.
NORMALNOŚĆ. Jest w nim zawarta zwykłość. Bez wzlotów i upadków. Życzmy sobie, aby pomaganie i wolność były normą. Abyśmy nie musieli relokować się do Biedańska i pozostali w Bogatynii.
