Asia do Stanów Zjednoczonych wyjechała 29 listopada 2016 roku. To, że znalazła się z dala od rodziny, ponad 7 tysięcy kilometrów, nie było tak naprawdę zaplanowane. Początkowo miała wyjechać na rok, ale jej przygoda będzie trwać. Jak mówi, to doskonała lekcja życia. Joanna Koszczka zapowiadała się na świetną dziennikarkę, krótko przed wyjazdem pisała w Waszym „TL”.
- W moim życiu dużo się zmieniło po ukończeniu studiów. Szukałam swojej drogi. Stany Zjednoczone nigdy nie były moim marzeniem. Po wakacjach w Turcji postanowiłam tam wrócić jako rezydent biura podróży. Prawie się udało. Dostałam pracę w Alanya. Mój wylot został odwołany z powodu zamieszek wojskowych, wtedy pomyślałam o programie au pair. Niecałe cztery miesiące później byłam już w USA - opowiedziała nam Joanna Koszczka.
Au pair to program dla młodych ludzi z różnych krajów, który polega nad opieką nad dziećmi. To jednak także wymiana kulturowa i możliwość nauki języka.
- Najbardziej obawiałam się rozłąki z rodziną. Drugą rzeczą był język, który nie był moją mocną stroną. Nigdy nie byłam dobra z angielskiego. Faktycznie nie było to łatwe, szczególnie kiedy musiałam załatwić coś w urzędzie albo zdać prawo jazdy stanowe. Jednak jestem żywym przykładem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dzisiaj mój angielski jest dużo lepszy - przyznaje lipnowianka. - Obawiałam się również, czy dokonałam dobrego wyboru. Nie znałam praktycznie ludzi, z którymi miałam zamieszkać pod jednym dachem, bałam się, jak ich dzieci na mnie zareagują. Miałam duże szczęście, moja rodzina goszcząca Charlotte i Nathan są dla mnie najlepszymi przyjaciółmi, a dzieci kochają mnie jak starszą siostrę! W Polsce miałam spotkania z konsultantami agencji au pair - rekrutację. Następnie otworzyli mi room i rozpoczęło się poszukiwanie rodziny goszczącej. Po przylocie do Stanów pierwsze cztery dni spędziłam w Nowym Jorku, wraz z innymi dziewczynami z Niemiec, Brazylii, Chin, Kolumbii, Australii, Austrii, Słowacji, Turcji, Tajlandia, Afryki południowe. Po szkoleniu odwieźli mnie na pociąg, którym dotarłam do Waszyngtonu. Tam czekała na mnie moja rodzina goszcząca i zaczęła się moja przygoda.
Joasia mieszka w Arlington (Virginia), to przedmieścia Waszyngtonu. Do centrum ma 15 minut autem. Nie ukrywa, że najwięcej przyjemnością dają jej także podróże. - Nigdy wcześniej nawet nie marzyłam, że odwiedzę te wszystkie miejsca. Nie korzystam z hoteli, szukam ludzi, którzy oferują noclegi. Lokalni mieszkańcy są w stanie najlepiej pokazać okolicę. Zawsze podróżuję z przyjaciółmi i za każdym razem mamy ciekawe przygody - przyznaje.
Dodaje, że mimo wszystko, najtrudniejsza jest rozłąka z rodziną. Wizja spotkania z bliski raz na rok była straszna. Asia Lipno odwiedziła we wakacje. To jednak silna dziewczyna stara się wytrzymać rozłąkę. Dzwoni codziennie do bliskich. W święta prawdopodobnie odwiedzi ją siostra. Może też liczyć na wsparcie przyjaciół.
Młoda mieszkanka Lipna do Polski miała wrócić w tym roku, ale przedłużyła pobyt o kolejny.
- Stany są cudowne i różnorodne. Każda miejscowość ma swój odrębny charakter. Kilkukrotnie odwiedziłam Nowy Jork i za każdym razem jestem pod wrażeniem tego miasta, olbrzymich budynków, niesamowitych mostów i tłumu ludzi, który cały czas gdzieś biegnie - opowiada. - Zwiedziłam między innymi Miami, Waszyngton, który mam na co dzień, Filadelfię, gdzie podążałam ścieżkami Sylwestra Stallone - filmowego boksera Rocky. Spędziłam tydzień na cudownej Kubie, na własne oczy zobaczyłam, czym jest komunizm. Objechałam dokoła Jamajkę. Po siedemnastu godzinach spędzonych w busie dotarłam do Kanady, gdzie zwiedziłam Toronto i widziałam Wodospad Niagara - ten widok zapamiętam do końca życia - nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego. W tym tygodniu lecę do Las Vegas, skąd jadę na Wielki Kanion. Na przyszły rok zaplanowałam zwiedzanie Kalifornii (Los Angeles, Hollywood, San Francisco), Seattle, Texasu, Bostonu, Chicago i Hawaii. Mam za sobą piętnaście szczęśliwych startów i lądowań samolotu. Pokochałam być w powietrzu. Czasami myślę, tylko o kolejnej wyprawię, żeby na kolejne kilka godzin „bujać w obłokach”. Ostatni rok w stanach zmienił mnie bardzo. Nauczyłam cieszyć się każdą chwilą życia. Poznałam ludzi z całego świata, nawiązałam przyjaźnie na całe życie. Wymazałam ze swojego słownika słowo „niemożliwe”. Nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa! Dzisiaj wiem jedno, nigdy nie jest za późno zacząć spełniać swoje marzenia! Czasami wystarczy zaryzykować i dać się ponieść własnej wyobraźni!
"Rozwód kościelny". Powody, które mogą unieważnić małżeństwo...
Info z Polski - przegląd najważniejszych i najciekawszych informacji z kraju [16.11.2017]