Sławomir Napierała, burmistrz Nakła zamiast pojechać do Chrząstowa na spotkanie z mieszkańcami (oni mu tego nie zapomną) urządził w ratuszu konferencję prasową, by określić swe stanowisko w sprawie elektrowni wiatrowych.
Udział w niej wzięli również radna sejmiku wojewódzkiego Silvana Oczkowska - w roli mediatora między władzą a mieszkańcami, oraz zaproszeni przez radną Antoni Pawski, dyrektor kujawsko-pomorskiego biura planowania przestrzennego w Toruniu oraz Zbigniew Wajer, naczelnik z departamentu planowania regionalnego Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu.
To nie ja, to poprzednik
Burmistrz Napierała tłumaczył, że to nie on wżenił gminę w wiatraki. W roku 2010 wszczął rozmowy z firmami wiatrowymi jego poprzednik, burmistrz Zenon Grzegorek. Dowiedzieliśmy się też, że zgodnie z podpisanym przez Grzegorka porozumieniem - lobby wiatrakowe współfinansowało projekt planu zagospodarowania przestrzennego.
Nie był jednak w stanie powiedzieć, jakie były koszty tego przedsięwzięcia. I te projekty mieliśmy okazję zobaczyć. Określają one teren, na którym mogą stanąć wiatraki. Nie ma jednak w projekcie dokładnej ich lokalizacji. I to wytknęli burmistrzowi zaproszeni przez radną Oczkowską panowie z "województwa". Dyrektor Pawski twierdził, że sprawą współfinansowania projektu planu przez gminę i firmę wiatrową powinien zająć się prokurator.
Najwyżej trzydzieści...
Pytaliśmy: Ile tych wiatraków stanie, jakiej będą mocy i w jakiej odległości od najbliższych zabudowań? Burmistrz twierdzi, że łącznie 30, o mocy 2 megawatów każdy, na masztach 88-metrowych, w odległości pół kilometra od najbliższych zabudowań... Tyle że nie ma takich zapisów w żadnym projekcie uchwały.
Dowiedzieliśmy się też, że wokół wiatraków narosło wiele nieporozumień. Bo plan zagospodarowania nie jest jeszcze zatwierdzony przez radnych. I że do 17 grudnia mieszkańcy mogą wnosić do projektu swe uwagi. Wszystkie zostaną rozpatrzone i decyzje podjęte zgodnie z prawem. Projekt będzie głosowany w radzie nie wcześniej, niż w styczniu.
Wsie się burzą
Do Chrząstowa na spotkanie z mieszkańcami pojechali: radna Oczkowska, dyrektorzy Pawski i Wajer oraz dziennikarze. Sala w świetlicy pełna - nie tylko ludzi z tej wsi. Również z Małocina, Karnowa, Ślesina, Olszewki. - Prawo nie mówi, ile metrów od domu może stanąć wiatrak - rozpoczęła radna Oczkowska. - Jeżeli go nie ma, to prawo stanowią mieszkańcy. I z tym zdaniem władze gminy muszą się liczyć.
Barbara Mizdalska z Chrząstowa przypomniała, że była na spotkaniu w Nakielskim Ośrodku Kultury w sprawie wiatraków. Z udziałem tylko wiceburmistrza. - To nie było miłe spotkanie - powiedziała.
- A ja byłam w ratuszu, by dowiedzieć się, gdzie u nas staną wiatraki. Nikt w urzędzie nie wiedział - mówiła Bernadeta Nowaczyk ze Ślesina.
Niech powoła zastępcę!
- Burmistrz nie ma czasu przyjechać do nas, to skoro ma zastępcę do spraw obwodnicy, której nie ma, to niech powoła trzeciego zastępcę: do spraw wiatraków, by zechciał rozmawiać z ludźmi - to głos Ryszarda Kubiaka z Olszewki. Sala buchnęła śmiechem.
Wcale nie do śmiechu
Ale ludziom wcale do śmiechu nie jest. Bo niektórzy mieszkańcy wiedzą swoje: firma wydzierżawiła już grunty od rolnika i wiatraki mają stanąć 56 metrów od ich pola. Mogą? Przecież to obniży to wartość domów, ziemi. Wiedzą też, że stanie tych wiatraków 36, a nie 30. A tak twierdził na konferencji prasowej burmistrz Nakła. I co z tą odległością wiatraka od najbliższych zabudowań?! Tłumaczył to dyrektor Pawski. Marszałek województwa optuje za ponad 1000 metrów. Ale prawa marszałek nie stanowi.
- Myśmy byli w Margoninie, gdzie postawili bardzo dużo wiatraków - mówił Krzysztof Holec z Małocina. - Ludzie naprawdę narzekają na złe samopoczucie, na migotanie światła. Co mamy robić?
Wyjaśniali to zebranym radna Oczkowska oraz dyrektorzy Pawski i Wajer. Do 17 grudnia trzeba złożyć uwagi do projektu planu zagospodarowania przestrzennego. Jeśli gmina nie weźmie ich pod uwagę, zawsze można walczyć w sądzie...
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »