Miejska biblioteka w Sieradzu zatrudniła firmę windykacyjną.
- Nasz budżet nie jest wielki - Nie stać nas na uzupełnianie zabranego księgozbioru. A im książek mniej, tym mniej czytelników - mówi Zbigniew Łuczak, dyrektor sieradzkiej biblioteki. - Poza tym książki, które mamy są majątkiem miasta, czyli wspólnym dobrem.
- Wysyłamy upomnienia, a nadal z 6 tys. czytelników blisko 500 nie oddało nam książek w terminie. Dlatego od grudnia ubiegłego roku pracuje dla nas firma windykacyjna, która obecnie prowadzi 180 spraw - dodaje Łuczak.
O zastosowaniu podobnych metod na tych, którzy przetrzymują książki, myśli także Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Bydgoszczy.
- Mamy około 46 tysięcy czytelników. Zawsze zdarzy się ktoś, kto nie oddaje książek - mówi Ewa Stelmachowska, dyrektor biblioteki. - Na razie wysyłamy upomnienia, a za tygodniową zwłokę naliczamy 50 groszy kary. Jednak od kilku lat zastanawiamy się nad pomysłem zaangażowania firmy windykacyjnej.
Na studentów sposób już znaleźli.
- Mamy umowy z uczelniami. Jeżeli żak zalega z oddaniem książki, nie będzie miał podpisanej karty obiegowej - tłumaczy Stelmachowska. - A że studenci są naszą największą grupą czytelników, to książki wracają na półki.