Znali go chyba wszyscy biegacze na Pomorzu i Kujawach. Charakterystyczny kucyk, wrodzona serdeczność - to jego znaki rozpoznawcze. Szybko stał się symbolem pokonywanie nie tylko kilometrów na nogach,. ale przede wszystkim własnych słabości.
Jeszcze kilkanaście lat temu Stawski był na krawędzi, pił na umór, chorował na marskość wątroby. Uratował go sport. Po kuracji odwykowej w wieku 42 lat Jerzy Stawski zaczął biegać. Najpierw rekreacja, potem półmaratony i wreszcie maratony. W 2006 roku świętował swój setny bieg na tym klasycznym dystansie.
Już w trakcie kariery sportowej los go nie oszczędzał, z powodu nowotworu stracił nerkę. Zapał już go wtedy jednak nie opuszczał. Biegał w Moskwie, Londynie, za kołem podbiegunowym w norweskim Tromso. Trenował i jednocześnie chodził na spotkania AA ("alkoholikiem zostanę do końca życia" - powtarzał).
Czytaj: Drugie życie Jerzego Stawskiego
- Dzień bez wina czy wódki był dla mnie nie do zniesienia. Kiedyś kumplowałem się tylko z alkoholikami. Przecież na melinie nie poznałbym Ireny Szewińskiej, Agaty Młynarskiej czy judoki Rafała Kubackiego. Zresztą, mam przyjaciół na całym świecie - od byłej Jugosławii po Holandię, skończywszy na Ukrainie i Słowacji - opowiadał "Pomorskiej" trzy lata temu.
W piątek wyjechał z domu na rowerze i już nie wrócił. W weekend wiele serwisów biegowych zamieściło ogłoszenia o jego zaginięciu. W poniedziałek pod Toruniem znaleziono ciało sportowca. Wszystko wskazuje na to, że biegacz popełnił samobójstwo.
Środowisko lekkoatletyczne o nim na pewno nie zapomni. Pamięci Jerzego Stawskiego zostanie poświęcony 162 bieg z cyklu Top-Cross w rekreacyjnych biegach przełajowych w środę 13 czerwca. Organizatorzy zapraszają wszystkich, którzy znali Jurka do uczestnictwa w tym wyjątkowym wydarzeniu. Zapisy od godz. 16.00 w V LO w Toruniu, start do biegu głównego zaplanowano na 17.20.