pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Na ławie oskarżonych zasiadają mieszkańcy Kapuścisk: Dawid K., Daniel G., Maciej Ś., Michał Sz. i Łukasz W. Brat tego ostatniego zeznawał wczoraj w Sądzie Okręgowym. On także był przy ulicy Modrakowej na Wyżynach feralnego dnia. W maju 2006 roku nie był jeszcze pełnoletni. Odpowiadał przed sądem dla nieletnich. Sprawa już się zakończyła - łagodnymi karami, m.in. dozorami kuratorskimi. W., podobnie jak w sądzie rodzinnym, twierdzi, że nie chciał nikogo bić.
- Przyszedłem spotkać się z kolegą. Na miejscu się okazało, że kroi się zadyma z Wyżynami. Zebrało się jakieś czterdzieści osób. Kolega zadzwonił do kogoś z Wyżyn, chyba do Dyksa. Ten chyba powiedział mu, że Wyżyny nie przyjdą- mówił wczoraj Dawid W.
Świadek opisał drogę z Kapuścisk na Wyżyny. Opowiadał, że ktoś po drodze kupił piwo, podawane z rąk do rąk. Ofiary - dwóch chłopaków z Wyżyn - napastnicy mieli zauważyć w okolicach szkoły. Osaczyli ich pod "Supersamem" przy ulicy Modrakowej. - Ktoś krzyknął: "To są te k...". Zaczęliśmy biec w ich stronę. Zobaczyłem, że jeden z tych chłopaków, o ksywce "Bolek", leży na ziemi, a z ust cieknie mu krew - relacjonował Dawid W.
Jarosław M., "Bolek", to druga z ofiar pobicia z 15 maja 2006 roku. Młody mieszkaniec Wyżyn został m.in. uderzony butelką po piwie w głowę, ale nie ucierpiał tak jak Jarek Dyks, którego napastnicy dosłownie skatowali. Zdaniem prokuratury sprawcy skakali po nim, kopali go, tłukli butelką i drewnianą pałką oraz "petowali" - waląc podeszwami butów w głowę. Lista obrażeń zmasakrowanego 20-latka była długa. Chłopak przeżył śmierć kliniczną, miał odmę płuc, złamaną czaszkę, obrzęk mózgu. Nadal musi być rehabilitowany. Wraca do zdrowia dzięki wielkiej determinacji rodziców, którym pomagają między innymi bydgoscy żużlowcy i harleyowcy z klubu "Wyczół", a także uczniowie szkoły nr 64 na Osowej Górze.
Jednak szukanie środków na rehabilitację syna to nie jedyny problem Elżbiety i Janusza Dyksów, których jeszcze w tym roku ktoś wulgarnie obrażał w internecie. Powiadomiono o tym policję, która ustaliła w jakim mieszkaniu na Kapuściskach korzystano z internetu. Mimo to sprawę umorzono, bo właściciel mieszkania stwierdził, że jego sprzętu używało bardzo wielu znajomych.
Wczoraj w sądzie Dawid W. stwierdził, że nie widział momentu pobicia. Tłumaczył, że stał dwadzieścia metrów dalej: - W pewnym momencie usłyszałem syrenę policyjną i zobaczyłem grupę ludzi, która biegła w moją stronę. Zacząłem uciekać, a brat ze mną.
Proces dobiega końca. W styczniu swoje stanowiska przedstawią przed sądem prokurator i obrońcy.