Mimo to biznes ten kwitnie w najlepsze. - Tymczasem psiaki niewiadomego pochodzenia często są chore i nie mają szczepień - ostrzega Izabella Szolginia, szefowa bydgoskiego Schroniska dla Zwierząt.
Wczorajsza niedziela. Na popularnej wśród bydgoszczan giełdzie na "Chemiku" handel trwa w najlepsze. Wśród wszelkiego rodzaju rzeczy na stoiskach niedaleko jednostki straży pożarnej możemy znaleźć zwierzęta. Są gołębie, króliki i psy: dwa szczeniaki owczarków niemieckich, dwa boksery, rottweilery, foksteriery i wiele innych. Zainteresowani bydgoszczanie chodzą i przeglądają. Dzieci są zachwycone.
Chore psy trzeba już po roku usypiać
- Decydowanie się na te zwierzęta jest jak kupowanie kota w worku - ostrzega tymczasem Izabella Szolginia, szefowa Schroniska dla Zwierząt w Bydgoszczy. - Najprawdopodobniej większość z psiaków nie ma szczepień przeciw chorobom zakaźnym, a do tego doszły mnie słuchy, że często bywają chore. Zdarzały się dysplazje, czyli zwyrodnienia stawów biodrowych, przez co już po roku psiaki trzeba usypiać. Niektóre chorują nawet na szczególnie niebezpieczną dla innych zwierząt parwowirozę. Niestety, choć handel jest nielegalny, to do tej pory nic z tym nie zrobiono.
Nawet wody nie mają
Sprawdziliśmy. Według przepisów wydanych przez ministra rolnictwa handel tego typu zwierzętami musi odbywać się w odpowiednich warunkach. Niezbędne jest ogrodzenie, zadaszone pomieszczenie, środki dezynfekcyjne i opieka weterynaryjna. Tymczasem na placu ze zwierzętami na "Chemiku" nie ma nawet dostępu do bieżącej wody.
Handel jest nielegalny
- Na każdy tego typu targ powinniśmy wydawać zgodę. Oczywiście po wcześniejszym sprawdzeniu miejsca. W Bydgoszczy nikt o taką jednak nie wystąpił, więc handlowanie zwierzętami na "Chemiku" jest z całą pewnością nielegalne - potwierdza lek. wet. Zygmunt Gadomski, zastępca Powiatowego Inspektora Weterynarii w Bydgoszczy. Sam jednak rozkłada ręce. - Niedawno z zapytaniem o warunki handlu zwierzętami wystąpiła do nas Straż Miejska. Otrzymała od nas wyczerpującą odpowiedź. My nie jesteśmy od kontroli. Powinny zająć się tym odpowiednie służby - mówi.
Okazuje się jednak, że również strażnicy miejscy nie będą sprawdzać tego typu targowisk. - Do tego powinny być wyspecjalizowane służby, które znają przepisy weterynaryjne - twierdzi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy bydgoskich strażników miejskich.
I nspektorzy mówią, że tylko wydają zgodę, a strażnicy miejscy, że nie mają uprawnień. Kto zatem ukróci handel zwierząt, które co tydzień męczą się na słońcu, bez wody i szczepień zarażając kolejne psy - nawet tydzień po tygodniu?