https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niemcy, którzy tu zginęli, będą u nas pochowani

Bożenna Szymańska
Zbiorowa mogiła odnaleziona dzięki Niemieckiemu Ludowemu Związkowi Opieki nad Grobami Wojennymi
Zbiorowa mogiła odnaleziona dzięki Niemieckiemu Ludowemu Związkowi Opieki nad Grobami Wojennymi
Ciała trzech żołnierzy Wehrmachtu leżały w lasku obok ul. Grunwaldzkiej. Po ekshumacji spoczęły na specjalnej nekropolii, ale współcześni Niemcy nadal poszukują u nas zaginionych przed laty rodaków.

Antropolog Wolfgang Dietrich jest odpowiedzialny za ekshumację szczątków w dwóch województwach: kujawsko-pomorskim i zachodniopomorskim. Robi to od 15 lat. - Moi poprzednicy zaczęli poszukiwnia już w 1919 r. Wtedy to cztery niemieckie wdowy, szukające swoich mężów zaginionych podczas I wojny światowej, powołały związek. Ich organizacja działała do 1939 roku. I ponownie rozpocząła swoją traumatyczną działalność w 1946 roku. Były świeże mogiły, więc kobiety szukały swoich zaginionych i zabitych na wojnie mężów, synów, braci.

Ponad milion zaginionych

Do dziś Niemiecki Ludowy Związek Opieki nad Grobami Wojennymi ma mnóstwo pracy. Tylko podczas II wojny światowej samych żołnierzy niemieckich zginęło 3,1 mln, a dodatkowo 1,2 mln uznano za zaginionych. Członkowie związku po dziś dzień odkrywają ich zapuszczone mogiły. W Polsce pomaga im Fundacja "Pamięć". - W 40 proc. udaje nam się zidentyfikować ciała - mówi Dietrich. - To proste jeżeli na szyi albo w ustach zabitych znajdujemy metalowy nieśmiertelnik, czyli taką zwykłą blaszkę z numerem personalnym żołnierza i oznaczeniami jednostki, w której służył. Dane na nich rozpracowuje archiwum wojskowe w Berlinie i archiwum Czerwonego Krzyża w Monachium.
W ciągu roku na terenie tylko naszego regionu odnajduje się około tysiąca grobów. Kilka lat temu w Fordonie w trakcie wykopalisk pod nowy dom odkryto kilka mogił. Potem znaleziono zapomniane szczątki niemieckich żołnierzy na cmentarzu ewangelickim przy ul. Warszawskiej.

Jeńcy niemieccy w 1945 r. Wielu z nich nigdy nie wróciło do powojennych Niemiec, a ich mogiły rozsiane są na trzech kontynentach.
Jeńcy niemieccy w 1945 r. Wielu z nich nigdy nie wróciło do powojennych Niemiec, a ich mogiły rozsiane są na trzech kontynentach.

Czasem w miejscu odnalezienia zwłok rodziny stawiają po ekshumacji pamiątkowe krzyże

Doszli do ul. Grunwaldzkiej

8 sierpnia ekshumowano w Bydgoszczy kolejnych trzech. Leżeli w lasku przy ul. Grunwaldzkiej, sześć metrów od pobocza. Idealnie na wprost bramy do Elektromontażu. - Pewnie uciekali na zachód w strone Nakła. Spoczęli we wspólnej mogile na dwóch metrach głębokości. Prócz szczątków ciał znaleźliśmy jeszcze guziki, portfel i papierośnicę. Dzięki guzikom wiadomo, że służyli w Wehrmachcie, ale nie mieli nieśmiertelników.
Żołnierzy z ul. Grunwaldzkiej pochowano na jednym z 13 cmentarzy niemieckich żołnierzy z II wojny światowej, jakie urządzono po wojnie w Polsce. Ci trafili do Starego Czarnowa, 15 km od Szczecina.
- Fundacja ekshumowała już żołnierzy na całym świecie: w Europie Zachodniej, Afryce, Kanadzie i USA, bo tam były obozy jenieckie. A także na Węgrzech, w Czechach, Słowacji, Jugosławii, Biarłorusi, Bułgarii, Rumunii. Zbyt kosztowne byłoby przewożenie szczątków do Niemiec, więc urządzane są nekropolie na miejscu.

Nieśmiertelnik z wyrytym i ledwo widocznym numerem personalnym żołnierza i jego jednostki
Nieśmiertelnik z wyrytym i ledwo widocznym numerem personalnym żołnierza i jego jednostki

Jeńcy niemieccy w 1945 r. Wielu z nich nigdy nie wróciło do powojennych Niemiec, a ich mogiły rozsiane są na trzech kontynentach.

Polacy szukają Niemców

- Przy ekshumacjach pracuje młodzież z wielu krajów, nawiązują kontakty z rodzinami poległych. Warto przypomnieć, że w 1990 roku premier Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Helmut Kohl podpisali porozumienie w sprawie poszukiwań i od tego momentu zaczęła się nasza prawdziwa działalność w Polsce.
W ekshumacjach w Bydgoszczy i okolicach biorą udział Polacy: Piotr, bydgoszczanin, z zawodu rolnik i mechanik samochodowy oraz jego syn 15-letni Jakub. Do tej pracy namówił go znajomy z Bukowca. W ekipie poszukiwaczy jest także właściciel sklepu w Bydgoszczy i student germanistyki. Nie chcą podawać nazwisk, bo jak mówi Piotr, ich działalność nie cieszy się popularnością. - Niektórzy by nas za to zjedli. Chociaż jesteśmy wolontariuszami i nikt nam za naszą pracę nie płaci.
Jaka jest zatem ich motywacja? - Interesuję się historią II wojny światowej i biorąc udział w ekshumacjach mogę wiele się dowiedzieć, jak wyglądały walki na naszym terenie. Historia otwiera się przed nami sama, świadkowie opowiadają nam jak wyglądały potyczki, walki, egzekucje.
- W Bydgoszczy nie było wielkich walk - opowiada pan Piotr. - Wojska było niewiele w naszym mieście. Ale w stronę wybrzeża ruszyło lotnictwo, kawaleria, szkoły chemiczna i artylerii. Na Osowej Górze zostały składy amunicji, bo cała obsługa uciekała przed Rosjanami.

Pod Pruszczem i Kotomierzem

Do bardziej zaciętych walk doszło w rejonie Pruszcza i Kotomierza. I właśnie tam znajdują najwięcej grobów. - Styczeń i luty czterdziestego piątego były bardzo mroźne - opowiada Piotr. - Nie można było wykopać grobów, więc ciała leżały przy drodze. I gdy je teraz po latach ekshumujemy, nie dziwi fakt, że nie znajdujemy butów, szyneli, zegarków. Ba, nawet nie ma złotych zębów.
Ja spotkałam ich w Klocku nad jeziorem Krasne niedaleko Tucholi. Zajechali w kilku samochodem ze sporą przyczepą. Dobrze wiedzieli, że sześćdziesiąt lat temu, gdzieś na skraju lasu i szosy, został pochowany żołnierz.

Nieśmiertelnik z wyrytym i ledwo widocznym numerem personalnym żołnierza i jego jednostki

Pół nieśmiertelnika

Przedzierali się przez ziemię łopatami, ale tego dnia nie znaleźli nic oprócz fragmentów granatów. Drugi raz przyjechali trzy tygodnie później. Mieli już lepsze informacje, bo jeden z miejscowych rolników dobrze pamiętał, gdzie wówczas pochowano tego żołnierza.

Dokładnie wskazał miejsce.

Starannie odgarniali jasny piach. Metr pod ziemią znaleźli szczątki, pół nieśmiertelnika, opakowanie polskiego kleju, mydło, szczoteczkę do zębów i grzebień. Guziki znów zdradziły, że służył w Wehrmachcie. Prochy zapakowali do specjalnej tekturowej trumienki. Pojechały na jedno z miejsc pamięci w Polsce. Nieśmiertelnik trafił do identyfikacji w niemieckich archiwach w Kassel i w Berlinie. Wkrótce jego bliscy, dowiedzą się, gdzie zginął.
- W tych żołnierskich grobach jeśli już znajdujemy nieśmiertelnik, to jest go najczęściej pół. Wtedy wiadomo, że drugie pół trafiło prawdopodobnie w czasie wojny do tych archiwów - mówi Wolfgang Dietrich.

Wciąż szukają kontaktów

Jeżeli rodzina wie, w jakiej jednostce służył i jaki miał numer ich krewniak, to nie ma wątpliwości, że w końcu się dowie, co się z nim stało. Niemiecki antropolog bardzo sobie ceni kontakty z rodzinami. Telefonują, piszą listy, ślą podziękowania, bo udało się znaleźć ślady, szczątki, kości, nieśmiertelnik.
- Nasza wspólna polsko-niemiecka działalność ma swoją ideę. To pamięć o wojnach, o poległych, o kilkunastoletnich chłopcach wysłanych na front, często przecież wbrew sobie. Ta pamięć ma łączyć młodych ludzi, którzy pracują na rzecz poszukiwań, pracują na nekropoliach.

***
Szukamy mogił

Jeżeli ktoś zna miejsca pochówków żołnierskich, prosimy o kontakt. Czekam na informacje pod nr telefonu 32 63 215 lub 502 325 733. Można także bezpośrednio kontaktować się z Wolfgangiem Dietrichem (słabo mówi po polsku). Do końca listopada będzie przebywał w Bydgoszczy przy ul. Bełzy 39/29, tel. 36 32 023 lub 607 834 277.
Można również powiadomić Fundację "Pamięć": 00-814 Warszawa, ul. Miedziana 3A/2, tel. 022 65 42 161, faks 022 65 21 260

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska