- Jaki wpływ na polską politykę może mieć wynik niedzielnych wyborów parlamentarnych w Niemczech?
- Niemcy w sferze polityki międzynarodowej zachowują się tak, jak USA. Między poszczególnymi partiami może być wiele różnic w polityce wewnętrznej, natomiast w polityce międzynarodowej kurs znacząco się nie zmienia. Nie spodziewam się więc zmian w relacjach z innymi państwami bez względu na to, kto będzie kanclerzem.
- Bierze pan pod uwagę, że partia Angeli Merkel przegra wybory i nie zostanie szefem rządu po raz trzeci?
- Teoretycznie jest taka możliwość, a przyczyny mogą być dwojakie. Po pierwsze, ale to jest mniej prawdopodobne, CDU może uzyskać niższe poparcie niż SPD. Po drugie - kto po wyborach sformuje nowy rząd? Czy CDU będzie musiało szukać partnera do koalicji, bowiem dotychczasowy koalicjant Wolna Partia Demokratyczna (FDP) nie uzyskuje reprezentacji w parlamencie, a CDU/CSU nie zdobywa większości mandatów. W takim przypadku może powstać koalicja SPD - Zieloni - Die Linke. Jednak w RFN szanowany jest obyczaj, że to lider zwycięskiej partii staje się kanclerzem, dlatego prawdopodobny jest powrót do konceptu wielkiej koalicji CDU-CSU-SPD.
- PiS przekonuje, że jesteśmy wasalem Berlina. Gdyby ta partia wygrała przedterminowe wybory wyobraża pan sobie polsko-niemiecką współpracę?
- Tak łatwo nie dałoby się zmienić tej polityki, choć w Polsce duże znaczenie ma to, kto jest premierem. A w demokracjach zachodnich kurs polityki zagranicznej jest bardziej stabilny. Kiedy szefem rządu był Kazimierz Marcinkiewicz, a później Jarosław Kaczyński, to temperatura stosunków polsko-niemieckich była chłodniejsza...
- Najdelikatniej mówiąc...
- Były jednak spotkania prezydenta Kaczyńskiego z kanclerz Merkel w Juracie. Bez wątpienia Donald Tusk ma zdecydowanie lepsze relacje z kanclerz wynikające z koncyliacyjnego nastawienia obu liderów. Trzeba też pamiętać, że PO i CDU należą do Europejskiej Partii Ludowej.
- Rok temu Radosław Sikorski apelował w Berlinie, by Niemcy stały się lokomotywą Unii. PiS grzmiał.
- Niemcy dają dobry przykład przede wszystkim na płaszczyźnie gospodarczej. Mają stosunkowo niskie bezrobocie i coraz lepiej radzą sobie z kryzysem. Naszym największym partnerem handlowym są też Niemcy. W interesie przyszłych premierów nie leży zaognianie tych stosunków, choć równolegle nie wolno wymazywać nam z pamięci bolesnych doświadczeń historycznych.