19-letni Jan Cygan usłyszał niedawno wyrok za „wprowadzenie w błąd funkcjonariusza” oraz „publiczne używanie słów nieprzyzwoitych”. Musi odpracować w ciągu miesiąca 40 godzin na rzecz społeczności lokalnej. Co w tym dziwnego? Młody chłopak jest... niepełnosprawny i upośledzony umysłowo. - Ma padaczkę, wrodzoną łamliwość kości, jest opóźniony w rozwoju - wylicza nam zrozpaczona matka 19-latka.
Kobieta boi się o zdrowie swojego dziecka. - Nie ma szans, żeby sobie poradził. On zginie, jeśli mi go zabiorą na te prace! - mówi z płaczem. Kobieta ma żal do policjantów, którzy wysłali do sądu wniosek o ukaranie chłopca. Wyrok zapadł zaocznie. Policja twierdzi, że po prostu nic nie wiedziała o dolegliwościach jej syna.
Wszystko zaczęło się 12 grudnia ubiegłego roku. 19-latek spacerował po Nowej Soli razem ze swoim kuzynem i wujkiem. Na ul. Wojska Polskiego przeszli na czerwonym świetle. Zauważył to patrol policji. Zostali zatrzymani. - Dla Jasia była to pierwsza taka sytuacja. Nie wiedział kompletnie, co się dzieje, jak się zachować – opowiada nam zrozpaczona matka. Chłopak się bał. A że jego choroba charakteryzuje się m.in. nadpobudliwością, w strachu zareagował w naturalny dla siebie sposób: rzucając nieprzyzwoite słowa. - To była jego reakcja obronna. Oczywiście, nie powinien tak zrobić, ale sam nad tym nie panuje. Potwierdzają to lekarze - opowiada mi matka, prezentując jednocześnie opinie medyczne...
Więcej o tej sprawie przeczytasz w piątek, 20 maja w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl
Przeczytaj też: Podczas wielkanocnej mszy ksiądz wyprosił chorego Wojtusia